"Uciekła" z rodziną z Polski. Opisuje dramatyczną sytuację
Joanna Moro wzbudza ostatnio sporo kontrowersji. Półnaga sesja z dzieckiem, zdjęcia brudnego mieszkania, a teraz rajskie widoki z zagranicznych wakacji w czasie pandemii. "Nie zagrażamy nikomu naszym wyjazdem" - twierdzi aktorka. Można się z nią zgodzić?
Joanna Moro jest ostatnimi czasy wyjątkowo aktywna w mediach społecznościowych. W styczniu tego roku aktorka i jej mąż Mirosław Szpilewski po raz trzeci zostali rodzicami. Na świat przyszła dziewczynka, której dali na imię Ewa. To także siostrzyczka 9-letniego Mikołaja i 6-letniego Jeremiego.
Od tamtej pory dumna mama co rusz w sieci dzieli się doświadczeniami związanymi nie tylko z macierzyństwem, ale także z życiem codziennym.
"W łóżku z Oskarem". Dagmara Kaźmierska o show "Królowe życia": Sława nie jest mi potrzebna
Moro ostatnio mówiła fanom o tym, że każdy może mieć bałagan w domu i kiedy jest się w pędzie, to nie ma w tym nic złego.
Teraz gwiazda dzieli się zdjęciami z Fuerteventury i rozprawia w social mediach o koronawirusie. Zresztą spójrzcie sami:
"W obawie przed szerzącą się epidemią w Polsce zdecydowaliśmy się wyjechać gdzieś, gdzie nie ma praktycznie zagrożenia! Cała wyspa jest niemalże wymarła, większość hoteli, barów, sklepów nieczynne. Turystów brak..." - czytamy we wpisie aktorki.
"Wiem, że niektórzy mówią - nieodpowiedzialnie, ale nie uważam, że komuś naszym wyjazdem zagrażamy, kiedy normalnie legalnie mogliśmy wylecieć. I praktycznie nie mamy kontaktu tu z nikim, w odróżnieniu od sytuacji w Polsce, gdzie non stop z kimś spotykaliśmy się w sklepach, w szkole, w pracy" - dodała Joanna Moro.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Myślicie, że dobrze zrobiła?