Urszula Dudziak ma 75 lat i znów jest zakochana. Nigdy nie była szczęśliwsza
Wokalistka ma na koncie olbrzymie sukcesy zawodowe. Ale w życiu prywatnym nie zawsze dobrze jej się układało. Pomimo że wiele przeszła – walka o przetrwanie w Stanach Zjednoczonych, rozstania z ukochanymi mężczyznami, wreszcie choroba nowotworowa – tryska humorem. Jak to możliwe? O wszystkim opowiedziała Marcinowi Prokopowi w programie "Z tymi co się znają".
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Dudziak to piękna, zadbana, a przede wszystkim energiczna i pozytywnie nastawiona do wszystkiego kobieta. Nie zawsze tak było. Tym bardziej, że życie wystawiało Urszulę na próby – nieudane małżeństwo z Urbaniakiem, tragiczny koniec miłości do Kosińskiego, rak piersi.
- Pamiętam, jak mi było kiedyś smutno, dramatycznie, ciężko. Teraz, od 10-15 lat, mam najpiękniejszy czas w życiu. Nauczyłam się radości, optymizmu. Zawsze miałam skłonności do dobrego samopoczucia, ale byłam przygniatana różnymi sytuacjami życiowymi. Teraz naprawdę się wycwaniłam, wyrzeźbiłam swoje samopoczucie. Mam tylko trzy stany: ekstazy, dobrostanu i refleksji. Nigdy nie mam tak, że wpadam w jakieś doły. I tego się można nauczyć, naprawdę!
Dudziak w szczerej rozmowie z Prokopem: Koniec z "dołami"
Dudziak zdradziła swój sposób na dobry humor: zaklina rzeczywistość, programuje swoją głowę na pozytywne myślenie. Mantra piosenkarki jest prosta: "wolę być szczęśliwa, niż mieć rację". 75-latka ma na koncie kilka poważnych, wieloletnich relacji, które nie skończyły się happy endem. Twierdzi jednak, że hasło sprawdza się też w życiu uczuciowym. Jej ostatni związek jest tego najlepszym przykładem.
Zakochana
Artystka w latach 70. wyszła za Michała Urbaniaka. Razem żyli, występowali. Doczekali się dwóch córek. Niestety, kiedy mieszkali w USA, usiłując podbić amerykańskie sceny muzyczne, Urbaniak zakochał się w kimś innym. Odszedł od żony. Załamana Urszula znalazła pocieszenie w związku z Jerzym Kosińskim. Pisarz jednak w 1991 roku popełnił samobójstwo. Później było małżeństwo ze Szwedem, Benghtem. Zakończyło się rozwodem.
Dudziak przez kilka lat była samotna. Wreszcie jednak spotkała mężczyznę swoich marzeń, Bogdana. O 8 lat młodszy, przystojny kapitan żeglugi natychmiast skradł jej serce. Gwiazda mówi o nim z czułością.
- Boguś, narzeczony, kocham go. To, że mam takiego faceta, to jest jakiś cud. Teraz już nie pływa, bo dopłynął do portu przeznaczenia – śmiała się Dudziak w rozmowie z Marcinem Prokopem w Browarze Namysłów.
Przyznała, że wiele ich łączy - oboje lubią rządzić, razem grają w tenisa, budują dom, kochają muzykę. Czasem jednak "duperele" zatruwają ich związek. Wtedy należy pamiętać o mantrze i zapomnieć o uporze.
- Moja racja jest najmojsza, jak u Koterskiego – podsumował Prokop.
Mężczyźni życia
Dudziak bez oporów mówi o dawnych historiach miłosnych. Z rozrzewnieniem wspomina zwłaszcza związek z Kosińskim.
- Miłość miłości nierówna. Z Jerzym Kosińskim miałam niebo i piekło. To była euforia i rozpacz. Jurkowi bardzo dużo zawdzięczam – twierdzi artystka.
Chodzi o kobiecość, pewność siebie, świadomość urody. Dudziak zawsze uważała się za brzydką kobietę, której szeroka twarz nie dodaje wdzięku. Ukochany, który pocieszył ją po odejściu Urbaniaka, mówił, że jest piękna, erotyczna. Zachwycał się jej twarzą, krokiem. Odkrył ją. Z mężem było zupełnie inaczej.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
- Z Urbaniakiem byłam harcerką. Nosiłam instrumenty, latałam w tenisówkach. Z Jurkiem się stroiłam. Czułam się jak mistrzyni świata – piękna, niezwykła. I tak mi już zostało – wyznała Urszula. Od śmierci Kosińskiego minęło już 27 lat. Samobójstwo pisarza było dla niej kolejnym ciosem. Kilka lat wcześniej załamało ją zakończenie relacji z Urbaniakiem.
Michał zostawił ją z dwójką małych dzieci, bez pieniędzy, na Manhattanie. Ponieważ przez 20 lat wspólnej pracy to on wszystko załatwiał, Urszula sądziła, że sobie nie poradzi. Nie wiedziała nic – jakie ma konto bankowe, nie miała kontaktów zawodowych. Była zrozpaczona zdradą męża i sparaliżowana strachem. – Łapałam się byle czego, żeby tylko przeżyć – wspomniała Prokopowi.
Ostatecznie jednak udało jej się przezwyciężyć wszystkie trudności.
Choroba to nie wyrok
Dudziak zachorowała 10 lat temu. Nie znała wówczas jeszcze swojego obecnego narzeczonego – są razem od ponad 6 lat. Była wokalistką o ugruntowanej pozycji, gwiazdą z sukcesami na koncie. Wiodła ustabilizowane życie. Nagle usłyszała diagnozę - miała raka piersi. Była przerażona.
W uporaniu się z chorobą i ze strachem bardzo pomogła jej córka Kasia. Dziewczyna była w zakonie w Chinach, ale gdy usłyszała o chorobie mamy, natychmiast wróciła do niej z książkami i suplementami. Kazała jej dowiedzieć się wszystkiego o chorobie.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
– Organizm nam mówi: zrób coś z tym, bo nie będzie zgody między nami – zrozumiała Dudziak. - Ludzie są zalatani. Nie ma czasu na dzieci, na rekreację. Trzeba przejść całkowitą metamorfozę. Wierzę, że każdy może się wyleczyć, ma tę siłę w sobie. Niezwykłą siłę – dodała.
Woli dom od "trumienki"
Walkę z chorobą nowotworową wygrała. Od tamtej pory nie pozwala sobie na załamywanie się, czerpie z życia pełnymi garściami. 75-latka nie przejmuje się też wiekiem.
- Natura się o mnie upomni, nie będę żyć wiecznie. Ale nie pozwolę sobie zmącić tego pięknego okresu. Może będę miała 110 lat i będę fikać. To, co mam teraz, mnie napędza – mówi Dudziak, która nie tylko uprawia jogę, ale ma też siłę i chęci, by z ukochanym budować dom na wsi.
Brat gwiazdy, jak Urszula przyznała Prokopowi, radził jej stawiać nie dom, a "trumienkę brzozową". Na podobne uszczypliwości Dudziak reaguje śmiechem. I robi swoje.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.