W dwa lata od śmierci Prince'a prokuratura zakończyła śledztwo. Jego lekarz zapłaci wysoką grzywnę
Na ciele artysty nie stwierdzono śladów urazu i nic nie wskazywało na to, że popełnił samobójstwo. Od początku podejrzewano, że Prince mógł przedawkować leki. A jednak śledztwo w sprawie jego śmierci trwało aż dwa lata.
21 kwietnia miną dwa lata od śmierci legendarnego muzyka, którego znaleziono martwego w Chanhassen w stanie Minnesota w wyniku przedawkowania leków przeciwbólowych. Jak podały agencje prasowe, Prince przedawkował lek, w którego składzie był fentanyl, syntetyczny środek przeciwbólowy, który jednocześnie jest bardzo silnym opiatem. Powszechnie uznaje się, że jest to substancja 50 razy silniejsza od heroiny.
Lek został przepisany przez lekarza, Michaela Schulenbega. Jak stwierdziła prokuratura, nie jest po podstawa do prowadzenia dalszego śledztwa: - Nie mamy wystarczających dowodów, aby oskarżyć kogokolwiek o popełnienie przestępstwa w związku ze śmiercią Prince'a - poinformował prokurator Mark Metz.
Lekarz zgodził się jednak na poniesienie kary grzywny w postaci 30 tys. dol. za swoje działania. Na tydzień przed śmiercią Prince’a zlecił mu badanie moczu, które wskazywało na stężoną obecność oksykodonu (opiatu). Mimo to, 14 kwietnia lekarz przepisał mu lek o nazwie Perocet, który w składzie zawierał opiaty (fentanyl). Co ciekawe, Prince 22 kwietnia 2016 r. miał umówione spotkanie z lekarzem pomagającym ludziom wychodzić z uzależnienia.
Oficjalnie na rynku muzycznym zadebiutował w 1978 roku. Od tamtego czasu wydał 39 albumów studyjnych. Świat pokochał go za takie przeboje jak: "Purple Rain", "I wanna be your lover", czy "Funkroll".