W tej katastrofie zginęła Anna Jantar. Były policjant ujawnił wstrząsające szczegóły
Anna Jantar zginęła w 1980 roku w jednej z najtragiczniejszych katastrof lotniczych w Polsce. Jerzy Dziewulski ujawnia w swojej książce, jak wyglądała praca przy wraku samolotu Ił-62 „Mikołaj Kopernik”, którym leciała piosenkarka.
W książce pod tytułem „Jerzy Dziewulski o terrorystach w Polsce”, były policjant zamieścił relację z pracy na miejscu makabrycznego zdarzenia. Większość z nas pamięta tylko, że Anna Jantar zginęła w tej katastrofie. Z kolei Jerzy Dziewulski może odtworzyć ten dzień z przerażającą dokładnością i robi to, odkrywając nieznane dotąd szczegóły. Wspomnienie 14 marca 1980 roku to smutna historia o kruchości ludzkiego życia i zwierzęcym instynkcie świadków ludzkiej tragedii.
- I dostaję sygnał: Jurek, jest awaryjne lądowanie. Zap*dalajcie! Nasze operacyjne zadania były związane z awaryjnym lądowaniem każdego samolotu. - wspomnienia Dziewulskiego są dynamicznym obrazem wydarzeń - Wrzeszczą mi przez radio: 'Kopernik' jest na ostatnim podejściu i zaraz będzie na bardzo krótkiej prostej. I co ja widzę: Ił-62 leci zakosem, ale jest szalenie nisko. Co jest, k*wa, grane?! Powolutku jedziemy, a on robi kolejny ostry skręt i znika nam z oczu! Widzimy ogromne ilości kurzu! Jakby bomba wybuchła, ale to nie była eksplozja, bo nic nie słyszeliśmy. Jest tylko ten wznoszący się po niebo słup kurzu i pyłu. W tamtym momencie jesteśmy 200 metrów od miejsca katastrofy.
Jerzy Dziewulski był jedną z osób, które znalazły się na miejscu zdarzenia niemalże tuż po tragedii. To, co tam zastał i wspomina, zapiera dech w piersi. - I my żeśmy stanęli, rozdziawiając gęby ze zdziwienia. To było niewiarygodne, to wcale nie wyglądało na katastrofę pasażerskiego samolotu, raczej manufaktury. Upływa pięć sekund, dziesięć. I nie wierzę własnym oczom! Na topolach są rozwieszone jak pranie setki metrów tiulu. Tiul to był towar handlowy stewardes. Wreszcie do mnie dociera, co się stało, wydaję komendę: Naprzód, panowie! Jest katastrofa! Myśmy tam byli 45 sekund, może minutę po wypadku.
Ile szokujących obrazów jest w stanie znieść człowiek? Policjant widział ich bardzo dużo, ale ten jeden wydaje się być najwyraźniejszy. Taki, którego nie zapomni do końca życia. - Odwracam się i widzę, jak się później okazało, ciało Anny Jantar. Ma na sobie rude futerko - już była przygotowana do lądowania. Rude futerko, takie krótkie, bo ono nie leżało na ziemi, ono było tak do połowy jej. Te charakterystyczne rude włosy, ale twarz nimi zakryta. Wtedy nie wiedziałem, że to jest Anna Jantar. - opisał.
Policjant widział nie tylko miejsce tragedii i zmasakrowane ciała, ale przede wszystkim odrażające zachowanie świadków tragedii, którzy zjawili się tam gdzie on, tylko po to, aby okraść tragicznie zmarłych: - Ten obraz nigdy nie zniknie z mej pamięci. Widzę czarnoskórych, dużo ich jest, potem się dowiedziałem, że to bokserska reprezentacja USA, którzy są poobcinani do połowy, korpusy stoją na ziemi albo leżą. Jacyś miejscowi, chyba pracowali w pobliżu. Widząc, co się dzieje, że to jest rabowanie, wyjmuję broń i jeb! w górę. I mówię: Rozp*dolę tego, kto się waży tknąć coś z miejsca katastrofy! Won mi stąd! Pogoniłem ich, rzeczywiście, oni uciekli, kiedy w nich wymierzyłem. Ja mam na to świadków. - wspomina w książce.
Dziewulski w rozmowie z Pyzią opowiedział nie tylko o wypadku samolotu "Mikołaj Kopernik". To tylko jedno ze wstrząsających zwierzeń, którymi naszpikowana jest książka. Opowiedział w niej m. in o porwaniach samolotów, negocjacjach z porywaczami, czy spotkaniu najgroźniejszych terrorystów świata, które odbyło się w Polsce w 2002 r. Autor chce, aby jego czytelnicy po przeczytaniu tej lektury zaczęli baczniej rozglądać się po ulicach. On sam wiele już widział.