Władysław Kozakiewicz
Brał pas i sprzączką uderzał. Żeby krew poleciała. Jak bił, krew była na ścianach, wszędzie. Pokój, w którym mieszkaliśmy w piątkę w Gdyni miał 18 metrów, to gdzie można było uciec? Nas traktował jak zło konieczne, balast, który trzeba ciągnąć za sobą - wyznał Władysław w biografii "Nie mówcie mi jak mam żyć".