Wojciech Młynarski był legendą kabaretu. W jego życiu nie zawsze było jednak do śmiechu
Takie było życie wybitnego artysty
Napisał ponad sześć tysięcy utworów – w tym takie hity jak "Jesteśmy na wczasach" czy "W Polskę idziemy". Jego nazwisko zna cała Polska – także za sprawą córek, które poszły w jego ślady i zaczęły karierę w branży rozrywkowej.
W środę 15 marca 2017 roku Paulina Młynarska poinformowała na profilu na Facebooku, że o godz. 20:40 jej ojciec zmarł. Choć artysta chorował od dawna, wiadomość o jego śmierci wstrząsnęła nie tylko jego wiernymi fanami satyry i kabaretu.
Chociaż Wojciech Młynarski odnosił ogromne sukcesy zawodowe, w życiu prywatnym nie układało mu się najlepiej.
Sukces wyssany z mlekiem matki
Jego stryjeczny dziadek był cenionym kompozytorem, mama uczyła śpiewu. Sam Młynarski dość wcześnie zaczął przejawiać talent literacki. Ukończył polonistykę, zaproponowano mu nawet asystenturę na uniwersytecie, ale odmówił. Ciągnęło go na scenę, do świateł jupiterów.
Zadebiutował w latach 60. w kabarecie studenckim Hybrydy.
- _To jest tak, że kiedy jest się młodym, nie zna się wagi różnych spraw, tylko zatyka się nos i skacze na głęboką wodę. Potem przychodzi rozwaga, świadomość ceny, jaką się za wszystko płaci. Tęsknię za tamtą kondycją duchową. _- mówił w obszernym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" w 2015 roku.
Marzenia o rodzinie
- _Duży dom, duża rodzina, dużo przyjaciół. Było głodno i chłodno, ale dom stał otworem dla wszystkich. Babunia dzieliła się chlebem. Pamiętam komorowskie wieczory poezji, przychodziły dzieci, sąsiedzi. Potem zawsze, już po śmierci babci i dziadka, chciałem mieć taki dom _- wspominał.
W dzieciństwie spędzał dużo czasu u dziadków i marzył o ciepłym domu. Chciał go stworzyć u boku Adrianny Godlewskiej, poznanej w kawiarni artystki.
Pierwsze spotkanie
- _Zgasło światło, na estradzie pojawił się młody człowiek ostrzyżony na jeża. Pomyślałam: to będzie mój mąż _- wspominała Godlewska.
Pobrali się w 1964 roku i stworzyli dom, w którym tętniło życie. Wkrótce urodziły się dzieci: Agata, Paulina i Jan. Na pozór szczęśliwa rodzina, która za zamkniętymi drzwiami ukrywała mroczny sekret. Młynarski nie chciał się przyznać przed znajomymi, że cierpi na chorobę maniakalno-depresyjną.
Największą walką toczył sam ze sobą
- _Ja już w czasie pisania "Henryka VI" stwierdziłem objawy, które potem zdiagnozowano, że jestem chory na tak zwaną chorobę maniakalno-depresyjną. To znaczy, że mam okresy wzmożonego dobrego samopoczucia i mam okresy depresyjne. To choroba, którą się leczy, i na którą choruję do dziś _- wyznał w jednym z wywiadów. Niestety, problemy ze zdrowiem psychicznym miały duży wpływ na późniejsze relacje z rodziną.
Rodzinnej idylli nie dało się uratować
Córki Młynarskiego, Agata i Paulina, jeszcze jako nastolatki, uciekły z domu. Godlewska trwała u boku męża, choć nie było jej łatwo – swoje przeżycia opisze później w książce "Jestem, po prostu jestem". Mąż nie docenił jej poświęcenia. Po niemal trzydziestu latach odszedł od żony i syna.
- _Z pierwszą żoną rozstaliśmy się po 29 latach. Była żona napisała o tym książkę. Czy sprawiedliwą? Kobiety nigdy nie są sprawiedliwe. Drugie małżeństwo trwało rok. Jestem ciężkim partnerem w życiu codziennym _- szczerze wyznał.
Zawiłe relacje z córkami
- _Zwłaszcza kiedy moje kochane córeczki poczynały wybijać się na samodzielność, przekonałem się, że najgorszy pomysł to próba podporządkowania sobie na siłę tych młodych życiorysów, które się dopiero rodzą. Napisałem o tym kiedyś w piosence "Dzieci Kolumba". Te dzieci śpiewają m.in.: "Jeszcze krew ciepła w żyłach nie skrzepła i stać na własne nas błędy..." _- wyznał Młynarski w wywiadzie, który przeprowadziła z nim córka Agata. - Jestem zdania, że tak jak ja się uczyłem na własnych wpadkach, tak niech moje córki, które uważam za wybitne, bujne osobowości, uczą się na swoich. Nie można zrobić nic gorszego, niż wkraczać w ten proces zbyt ostro. Niech to się układa samo" - podsumował.
Kilka lat temu Wojciech Młynarski postanowił odbudować nadwyrężone więzy z córkami i synem. Dzieci opiekowały się ojcem, który coraz bardziej podupada na zdrowiu. Wspólnie pracowali także nad wyjątkowym prezentem dla taty. W połowie stycznia ukazała się książka zatytułowana "Od oddechu do oddechu”, zawierająca najpiękniejsze wiersze i piosenki tego wybitnego poety i satyryka.
Wojciech Młynarski
- Nie ma termometru, który to mierzy. Dopóki coś robię, działam, to jestem relatywnie szczęśliwy. Mnie się wydaje - jak kiedyś napisałem w piosence, którą śpiewa Hala Kunicka - że "szczęście to jest iść do celu, w drodze być...". Więc ja uważam, że jeszcze tego celu nie osiągnąłem, może i nie osiągnę. - stwierdził w wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej" w 2015 roku.
Artysta od lat zmagał się z chorobą afektywną dwubiegunową. Z upływem czasu do tych dolegliwości doszły problemy z sercem. W obliczu złego samopoczucia ojca wszelkie nieporozumienia przestały mieć znaczenie.