Woody Harrelson w opałach. Ale to nie on usłyszy zarzuty
Woody Harrelson wdał się w przepychankę z nieznajomym mężczyzna. Ten oskarża aktora o pobicie, ale szala szybko przechyliła się na jego niekorzyść. Teraz to on odpowie przed policją. Stawiane są mu już zarzuty.
O przepychance donoszą zagraniczne media. Mężczyzna, którego personaliów jak na razie nie upubliczniono, wyjawił, że został pobity przez Woody’ego Harrelsona. Aktor miał uderzyć najprawdopodobniej fana, który tak jak gwiazdor i jego córka, przebywał na dachu hotelu Watergate w Waszyngtonie.
Choć z relacji mężczyzny wynikało, że to on jest ofiarą, bo atak i uderzenie Harrelsona były jego zdaniem nieuzasadnione, to prawda na temat zdarzenia okazuje się inna. Świadek incydentu wyjawił, że to nie aktor był agresorem podczas zajścia.
#dziejesiewkulturze: reżyser "Wojny o planetę małp" to wizjoner. Fikcyjna postać niczym Donald Trump
To akurat zgadza się z wersją Harrelsona, który twierdzi, że ów mężczyzna nie reagował, kiedy ten prosił, by przestał robić zdjęcia jemu i jego córce. Tę wersję potwierdza też policja – z oświadczenia możemy się dowiedzieć, że aktor podszedł do mężczyzny poprosić, aby ten zaprzestał robienia zdjęć i usunął te, które już udało mu się wykonać.
Z relacji policji i zeznań świadka wynika, że to właśnie on, nie Harrelson, był agresywny i zaatakował aktora. Woody zaś działał w obronie własnej. W efekcie zarzuty ma usłyszeć nie aktor, a napastliwy agresor.
News 4 dodaje, że śledztwo w sprawie jest w toku. Kiedy zarzuty zostaną ostatecznie sformułowane, policja ujawni dane tajemniczego mężczyzny.