"Wprost" przerywa milczenie, Durczok grozi kolejnym procesem
Światło dzienne ujrzała okładka nowego numeru magazynu "Wprost". Materiał o Durczoku będzie powodem do wytoczenia kolejnego procesu?
Wobec medialnej ofensywy nieprawdy, jaką w ostatnich dniach rozpoczął Kamil Durczok, "Wprost" czuje się w obowiązku przerwać milczenie i ujawnić, w których miejscach były dziennikarz TVN mówi nieprawdę - czytamy na oficjalnej stronie magazynu, który w kioskach będzie dostępny 31 października.
Po tym, jak pismo ujawniło okładkę, Durczok zareagował wpisem na Twitterze.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Na odpowiedź "Wprost" nie trzeba było długo czekać: Tekstu jeszcze Pan nie czytał, a groźby i zapowiedź procesu już są. Kilka godzin po tej wymianie zdań, dziennikarz zamieścił na swoim profilu na Facebooku wywód dotyczący pisma, procesu oraz całej sprawy rzekomego molestowania.
Najnowszy WPROST świeci okładką i tytułem: Kłamstwa Durczoka. Zapowiadam. Będzie kolejny proces. Choćbym miał ostatnie lata życia spędzić na sali sądowej. Pierwszy proces przegrali. Mają zapłacić pół miliona i przeprosić. Jak nikt nigdy dotąd w Polsce. Na okładce i na tych samych stronach, na których zrobili ze mnie narkomana, zboczeńca, zoofila i dziwkarza. Wyrok nie jest prawomocny. Ale widać, że rozwalił ich na drobne. Zmiażdżył. Teraz ku końcowi zmierza drugi proces. Ważny, bo o rzekome molestowanie, którego nigdy nie było. Istotny, bo o resztki wiarygodności tytułu WPROST. O ile jeszcze takie istnieją…
Proces, o którym konsekwentnie milczę, nawet w tej - jak oni to ujęli - „ofensywie PR”. Dla mnie to walka o prawdę i twarz. Ten proces o molestowanie miał się odbywać przy drzwiach otwartych. Tak chciałem ja i moi prawnicy. Druga strona, przyjmując taktykę „trałowania’, czyli zarzucenia sieci, bo a nuż coś się znajdzie, powołała ponad 100 świadków. Połowa mnie nie znała, 1/3 nie miała ze mną żadnego kontaktu. Z wezwania ogromnej części, podając kłamliwe powody, moi wrogowie i przeciwnicy się wycofali. Dlaczego? Bo się zrobiło absurdalnie, kiedy niektórzy widzieli mnie na sali po raz pierwszy i pukali się w czoło, pytani o jakieś molestowanie. Od tej chwili muszę milczeć. Od tej chwili proces jest niejawny. O tej chwili nie wolno mi o nim mówić ani sowa. Pod groźbą odpowiedzialności karnej - czytamy we wpisie.
Durczok zwrócił się w nim bezpośrednio do Sylwestra Latkowskiego oraz Michała Lisieckiego.
Co o tym sądzicie? Czy te medialne oraz sądownicze przepychanki kiedyś się skończą?
Trwa ładowanie wpisu: facebook