Wszyscy znają "ewrynajt". Przekonałem się o tym na koncercie Mandaryny
Jeszcze niedawno wydawało się, że kariera wokalna Mandaryny jest skończona - przecież "śpiewała" z taśmy, a gdy dała popis na żywo, została wyśmiana. Nagranie koncertu z 2005 roku nadal krąży po sieci, rozśmieszając internautów. Jak widać, żenujący wypadek sprzed lat nic nie znaczy. Marta Wiśniewska powróciła i udowodniła, że jej nazwisko wciąż może przyciągać tłumy.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Tak dużych kolejek przed klubem we Wrocławiu dawno nie widziano. Wybrałem się do klubu HAH około godziny 22.00. Trzeba otwarcie przyznać, że Mandaryna przyciągnęła do lokalu całe rzesze. Na zewnątrz czekało na wejście kilkadziesiąt osób. Sami w kolejce spędziliśmy prawie godzinę. Klub pękał w szwach, trudno było znaleźć chociaż kawałek wolnego miejsca.
Jak to możliwe?
*Wszystko zaczęło się od Facebooka. *To w mediach społecznościowych trzeba szukać źródła popularności występu wokalistki. Jej sława powróciła dzięki profilowi Vogule Poland, który przypomniał "kultowy" występ z Sopotu. Nagle okazało się, że ludzie mają ochotę posłuchać Mandaryny. Zainteresowanie wydarzeniem we wrocławskim klubie zadeklarowało ponad 5 tys. osób.
Motywy były różne. Nikt ze stojących przed klubem nie powiedział wprost, że przyszedł na Mandarynę "dla jaj”. W rozmowach podkreślali, że chcą ją ponownie usłyszeć, zobaczyć, czy dojrzała muzycznie. Wyraźnie można było jednak wyczuć w tych stwierdzeniach ironię. Trzeba przyznać, że mało kto ceni Martę Wiśniewską jako wokalistkę. Traktowana jest raczej jako produkt popkultury.
Na koncercie publiczność bawiła się wybornie. Żarty żartami, ale sam występ pokazał, że przy Mandarynie można się dobrze bawić. Powiedzieć, że ludzie byli zadowoleni, to jakby nic nie powiedzieć. Naprawdę dawno nie widziałem, żeby na klubowym koncercie tak wiele osób kręciło występ telefonami komórkowymi. Pod samą scenę nie można się było dopchnąć. Młyn był porównywalny do tych, które możemy obserwować na koncertach uznanych zespołów rockowych. Ludzie skandowali prośby o utwory, a przez cały godzinny występ pozostałe części klubu były praktycznie puste.
Czy śpiewała z playbacku? Takie pytanie pewnie nasuwa się wszystkim ciekawym występu Wiśniewskiej. Mandaryna nie zaskoczyła i przez ostatnie kilka lat nie dokonała niesamowitego postępu wokalnego. Głos był puszczany z taśmy, ale nikomu to nie przeszkadzało. Zwłaszcza, że wybrała hitowy repertuar. Usłyszeliśmy oczywiście "Ev’ry night” i "Here I go again”. Wokalistka sięgnęła również po klubowe aranżacje polskich przebojów "Windą do nieba” grupy 2+1 i "Bo z dziewczynami” Jerzego Połomskiego.
*Czym spowodowany jest fenomen Mandaryny? *Pokuszę się o odważną tezę, że jest to kwestia millenialsów i tzw. poczucia żenady. Piosenki śpiewane przez Martę Wiśniewską nadają się świetnie do zabawy. Podobnie zresztą, jak utwory disco polo albo popularnego w ostatnich miesiącach Sławomira. Nie ma jednak, co się oszukiwać - nie są one najwyższych lotów. Współczesnym młodym ludziom ciężko przyznać, że lubią muzykę prostą. W końcu dużo lepiej w towarzystwie wypada się jako fan Archive albo Mike’a Pattona. Dlatego, chcąc bawić się przy Mandarynie, muszą ubrać to w garnitur obciachu. Przecież to tylko żarty.
Sama Mandaryna nie udaje wielkiej artystki. Jest zwykłą dziewczyną, którą jako wokalistkę wykreował Michał Wiśniewski. Podczas koncertu we Wrocławiu widać było, że podchodzi do siebie z dystansem. W końcu padło z jej ust sławetne "czy znacie ewrynajt?”.
Obecnie Marta prowadzi własne studio tańca. Wiśniewska, która jest chora na cukrzycę działa też, starając się wspierać dzieci cierpiące na tę przypadłość.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.