Taniec z gwiazdami
Wiem, wiem, za każdym razem, gdy startuje kolejna edycja, mam to samo pytanie w głowie - skąd oni wezmą do tego programu ludzi, przecież zatańczyli już wszyscy, łącznie z rodzeństwem celebrytów, których w poprzednich edycjach dało się zidentyfikować dopiero po piątym odcinku. Z pustego nawet Nina Terentiew nie naleje, więc caryca Polsatu postanowiła nieco odwrócić konwencję programu i zaprosić do nowej odsłony nazwiska dopiero aspirujące do wielkiej sławy, ale za to z dużym zapleczem w postaci rozhulanych social mediów (Adam Zdrójkowski z „Rodzinki.pl”) lub po prostu przypomnieć nazwiska, które niegdyś gościły na ekranach telewizorów w każdym polskim domu (urocza Misheel Jargalsaikhan z „Rodziny zastępczej”). I w tym szaleństwie jest metoda, bo choć niemal każdy z uczestników musi się przedstawiać przed każdym tańcem, na parkiecie grzeją nie gorzej niż przemielone już przez wszystkie możliwe show postacie. Kto wie, może następnym razem Polsat zaprosi gwiazdy, które już kiedyś tańczyły w TVN, bo chirurgia plastyczna robi na salonach ostatnio taką furorę, że niektóre celebrytki ze swoimi nowymi twarzami mogłyby z powodzeniem startować ponownie i nikt by nie miał deja vu.
Telewizja Publiczna również nie chciała pozostać w tyle i wyprodukowała swoje talent show. Na szczęście, póki co nie będzie to program, w którym uczestnicy odśpiewują piesni patriotyczne w rytm znanych przebojów, ale za to zaśpiewają dzieci.