Z każdym kolejnym wpisem traci szacunek widzów. To już nie jest ta sama Monika Zamachowska
Dziennikarka jest kojarzona już tylko z aferami
Jeszcze kilka lat temu powiedziałabym, że Monika Zamachowska to prezenterka z krwi i kości. Taka, która odnajdzie się w każdej sytuacji. Zawsze przygotowana, zawsze profesjonalna. I tak z dziennikarki stała się bohaterką opery mydlanej, którą sama tworzy.
Z uniwerku do TVP
Kariera Moniki Zamachowskiej, która 25 kwietnia skończyła 46 lat, przypomina scenariusz rodem z brazylijskiej telenoweli. Ale nie zawsze tak było. Zamachowska niedługo po ukończeniu studiów zaczęła pracę w Telewizji Polskiej. Zapowiadała się na nowę gwiazdę. Miała 23 lata, a pracowała jako wydawca w TVP2. I tu mogłaby się zacząć historia, którą pokazywałoby się młodym dziennikarzom. Przykład tego, że dzięki zaangażowaniu i ciężkiej pracy dochodzi się do sukcesu.
Nowe wyzwania
Monika kontynuowała karierę w TVP. Zasiadała w jury programu "Supertalent". Prowadziła poranny program "Pytanie na śniadanie". Współpracowała także z TVP Info, a dla TVP2 prowadziła program kulturalny "Wstęp Wolny". Do maja 2008 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej czasopisma "Zwierciadło". Pani z telewizji, która w każdej pracy się odnajdzie. Wydawała książki, prowadziła programy, cieszyła się sympatią widzów. A jeśli ktoś cieszy się sympatią widzów, to prędzej czy później z dziennikarza staje się celebrytą. Smutne to, ale prawdziwe. Także w przypadku Zamachowskiej.
Jak złamać swój kręgosłup moralny
W 2009 roku przyjęła propozycję wzięcia udziału w "Tańcu z gwiazdami". W parze z Krzysztofem Hulbojem zajęła czwarte miejsce. Niestety, wbrew jej oczekiwaniom, nikt jej nie zaproponował pracy w TVN. W 2010 roku, w atmosferze skandalu odeszła z Telewizji Publicznej. Powodem zwolnienia dziennikarki miało być złamanie przez nią kodeksu etyki TVP i występ w reklamie kawy. Choć wielokrotnie zapewniała, że już nigdy nie wróci na Woronicza, w kwietniu 2013 roku pojawiła się na antenie TVP2.
Równia pochyła
Pierwszym mężem dziennikarki był Will Richardson – dziennikarz i podróżnik. Drugim był Jamie Malcolm – były pilot RAF. Poznali się w 1989 roku podczas pikniku lotniczego w Góraszce. Monika robiła wtedy relację na żywo z tego wydarzenia. Podobno to była miłość od pierwszego wejrzenia. Jamie miał powiedzieć kolegom, że "oto idzie jego przyszła żona". Pobrali się w 2001 roku. Po kilku latach Monika poznała Zbigniewa Zamachowskiego.
Monika z polskiej telenoweli
Przygotowywali razem program "S.O.S dla świata" (na zdjęciu). Dla obojga był to początek wizerunkowej katastrofy. Dla internautów i czytelników plotkarskiej prasy – początek największej medialnej telenoweli ostatnich lat.
W 2012 roku media rozgrzewały kolejne plotki o romansie dziennikarki i aktora. Zamachowski dla Moniki zostawił żonę Aleksandrę Justę i czwórkę dzieci. Pobrali się w maju 2014 roku. Niedługo później zaczęły mnożyć się wywiady, w których dziennikarka opowiadała, jak "znaleźli szczęście" i że kochali się w sobie od wielu lat. - Zrobiłam bardzo dużo, żeby nasza rodzina była cała. Ale się nie udało. Po drugie, to strasznie małe i niezbyt empatyczne wobec bliskich osób, kiedy na łamach prasy załatwia się rodzinne, najbardziej intymne w życiu sprawy. Uważam, że to bardzo tanie, słabe i tandetne, kiedy kosztem innych, a zwłaszcza dzieci, buduje się swój wizerunek – komentowała na łamach "Pani" Aleksandra Justa.
Uratowała "niepotrzebny mebel"
O tym, co działo się w życiu rodziny Zamachowskich, wiedzieliśmy wszyscy, choć nikt o to nie prosił. Taką telenowelę mogliby wymyśleć wprawieni scenarzyści, a napisała ją sama Zamachowska. Miała nadzieję, że ślub będzie ostatnią sensacją z ich wspólnego życia. Niestety wywiadem, którego udzieliła magazynowi „Viva” niedługo po ceremonii, wzburzyła dzieci Zbyszka, które nie brały udziału w tym wydarzeniu. Najstarsza córka aktora, Maria wystosowała list otwarty do macochy, w którym podkreśliła, że ona i jej rodzeństwo nie życzą sobie kontaktu z nią, a to że mają wspólne nazwisko, nie czyni z nich rodziny.
A Zamachowska opowiadała w „Vivie” takie rzeczy, których wstydziłoby się wiele dzieci rozwodników. - Ten wspaniały skomplikowany facet był od wielu lat nieszczęśliwy. Kiedy z naszych rozmów powoli wyłonił się obraz mężczyzny, który od lat funkcjonował w swoim związku właściwie jako niepotrzebny mebel, przesuwany z kąta w kąt, coś we mnie pękło. Nie z litości, ale z czułości, tkliwości wobec geniusza. Pomyślałam sobie, że jeśli tylko jest to możliwe, oddam Zbyszkowi radość życia, którą miał, kiedy poznaliśmy się przed 30 laty, i której nie miał, kiedy spotkaliśmy się trzy lata temu – mówiła.
Publiczne pranie rodzinnych brudów
Zamachowska publicznie rozliczała rodzinę męża z alimentów, strofowała pasierbicę – Marię Zamachowską – podnosząc poziom żenady do maksimum. Dziennikarka w mediach społecznościowych pisała np. tak: "Maria ma 23 lata i jest rzecznikiem prasowym swojej mamy. Mieszka z mamą i rodzeństwem, nie ma chłopaka ani pomysłu na życie. Od sześciu lat walczymy z mężem o to, żeby umiała zacząć własne życie, stanąć na własnych nogach. Pieniędzy jej nie zabraknie, to gwarantuje jej ojciec. Ale wygodniej jest z jakiejś nieznanej przyczyny podczepić się pod czyjeś żale i pretensje, a nawet czyjąś wojnę. Dokąd ją to zaprowadzi? Jakie ma szanse na samorealizację, własny rozwój?”. Później za wszystko przepraszała. I gdy wydawało się, że to będzie jakaś nauczka, przy następnej okazji komentowała chorobę swojego syna.
Pozbawiła męża godności
To ciekawe, jak można w kilka lat pozbyć się jakichkolwiek granic intymności. Na swoim profilu na Instagramie opowiada o miłości do męża, zdradza jego tajemnice. Ostatnio wyjawiła, że ojciec Zbigniewa Zamachowskiego popełnił samobójstwo i że aktor miał syna, który zmarł w dzieciństwie. Do tego wszystkiego opublikowała zdjęcie ich grobów. „Moi ukochani dziadkowie z Kalisza. Tata Zbyszka w Brzezinach R.I.P” – pisała. A internauci komentowali: „jest pani mistrzynią w przekraczaniu granic żenady”.
Ku przestrodze
Już po pierwszej fali krytyki ze strony internautów wydawałoby się, że Zamachowska odpuści sobie. Ale jeśli ktoś sięgnął wizerunkowego dna, to może jeszcze dokopać się niżej. Szczerość to rzadkość w show-biznesie, ale takiej nikt się nie spodziewał i nie oczekiwał. O kilka wywiadów za daleko. Dziennikarka sama sobie uszyła łatkę wrednej macochy, złodziejki mężów i osoby, która nie powinna mieć dostępu do mediów społecznościowych. I tak wierzymy, że gdzieś tam istnieje ta prawdziwa Monika Richardson (tudzież Zamachowska), która jeszcze zabłyśnie jako dziennikarka, a nie bohaterka opery mydlanej.