Za co kochaliśmy Anię Przybylską? Wypada trzecia rocznica śmierci aktorki
Wspominamy gwiazdę
Właśnie wypada trzecia rocznica śmierci Anny Przybylskiej. Tragedia, która dotknęła artystkę oraz jej najbliższych, wstrząsnęła całą Polską. Chociaż od wielu miesięcy nieoficjalnie było wiadomo, że Anna zmaga się rakiem trzustki, wszyscy mieli nadzieję na szczęśliwy finał. Przypomnijmy sobie za co najbardziej kochaliśmy Anię Przybylską.
Za to jak kochała rodzinę
Gwiazda pozostawiła swojego wieloletniego partnera, Jarosława Bieniuka, córkę oraz dwóch synów. Mimo że od 2001r. żyła w związku z piłkarzem, nie zdecydowała się na ślub. Po jej śmierci, ksiądz Bernard Zieliński, prywatnie przyjaciel aktorki, zdradził, że Ania bardzo chciała to nadrobić.
Dwójka starszych dzieci rozumiała, że ich mama jest ciężko chora. Aktorka nie chciała jednak, by patrzyli, jak umiera. Pożegnała się z nimi wcześniej, by oszczędzić im najtrudniejszych chwil.
Za talent aktorski
Przybylska zagrała w 18 filmach i 9 serialach. Największą rozpoznawalność przyniosła jej rola Marylki w "Złotopolskich". Ostatnia produkcja z jej udziałem to "Bilet na Księżyc", film Jacka Bromskiego z 2013 r. Kolejne angaże i planowane projekty zeszły jednak na dalszy plan, kiedy gwiazda założyła rodzinę.
Za piękny uśmiech
Aktorka miała niewątpliwie najpiękniejszy uśmiech w polskim show-biznesie. Choć była wyjątkowo atrakcyjna nie uważała się za ósmy cud świata.
- Miała kompleksy, jak każda z nas. Marzyła o tym, aby mieć umięśnione łydki jak sportowiec. Potrafiła podziwiać inne kobiety, zachwycać się kimś, mówić: "Pięknie wyglądasz". Nie traktowała kobiet jak rywalek - mówiła menadżerka gwiazdy Małgorzata Rudowska.
Za poczucie humoru
Wszystkim wokół Ani udzielała się jej pozytywna energia. Przybylska bardzo łatwo nawiązywała nowe kontakty i dbała o przyjaźnie. Mało kto wie, że gwiazda bardzo lubiła się z Natalią Siwiec.
Chociaż Ania była wziętą aktorką, która nie musiała zabiegać o uwagę mediów, a Natalia jest modelką, która uwielbia zwracać na siebie uwagę, dogadywały się niemal bez słów. Siwiec imponowało rodzinne życie, które Przybylska wiodła u boku kochającego partnera i trójki dzieci. Panie zawsze mogły na siebie liczyć.
Za wyjątkową urodę
Jak swoje pierwsze spotkanie z późniejszą gwiazdą wspomina Małgorzata Rudowska, jedyna menedżerka Przybylskiej? Miało ono miejsce w 1996 r. Ania była tuż po ukończeniu liceum. Marzyła o tym, by dostać się do agencji modelek.
- To był błysk! Weszła opalona, z orzechowymi oczami, rozjaśnionymi słońcem włosami. Pierwsze skojarzenie - biała Naomi Campbell. Niesamowita. Pomyślałam: "Zrobi karierę" - opowiedziała Rudowska.
Za wspaniałą energię
Karolina Korwin-Piotrowska wyznała, że niedawno wydana biografia Przybylskiej, świetnie oddaje to, jaką osobą była na co dzień aktorka.
- Historia o dziewczynie z marzeniami, potem o pięknej kobiecie, matce, żonie, aktorce, która czekała na spełnienie zawodowe i nieustannie zaskakiwała oraz wypełniała sobą każdą przestrzeń, w jakiej się pojawiała - napisała dziennikarka na Facebooku.
I właśnie w ten sposób zapamiętamy Anię.