Zbigniew Wodecki w oczach artystów, współpracowników i przyjaciół
Jak go zapamiętają?
Wiadomość o jego śmierci wstrząsnęła wszystkimi. Niby wiedzieliśmy, że jest w ciężkim stanie i byliśmy na to gotowi, jednak wciąż nie możemy się z tym pogodzić. Zbigniewa Wodeckiego nie ma już wśród nas.
W ostatnim czasie dużo pracował, współpracował z artystami, którzy pomogli mu dotrzeć do szerszej publiczności i przypomnieć, za co go tak kochamy. Na jego utworach wychowały się pokolenia, "Pszczółkę Maję" nuciły wszystkie dzieci. Słuchali go i starsi i młodsi. A jak zapamiętają go współpracownicy, przyjaciele i gwiazdy, które miały okazję uczyć się od mistrza?
- Był pełen uśmiechu, radości życia, energiczny. Wybitnie zdolny, świetny wokalista, fantastyczny kompozytor… Zawsze to powtarzam – gdyby się urodził w innym kraju, to byłby wielkim wokalistą. To był fantastyczny człowiek, wesoły. Będę go nosić w sercu już do końca. Bardzo żal, że go już nie ma – powiedziała w rozmowie z WP Elżbieta Zapendowska.
Krzysztof Ibisz
- *Ta wiadomość po prostu do mnie nie dociera. Nam się wszystkim wydawało, że Zbyszek będzie z nami zawsze. *To był niezwykle pozytywny człowiek. Nigdy nie widziałem Zbyszka w złym humorze, czy zmęczonego, naprawdę nigdy.
Dystans, życzliwość, uśmiech. Zawsze w biegu, zawsze skupiony, zawsze profesjonalny i dający z siebie 100 proc. Oprócz niewiarygodnego profesjonalizmu na scenie był też bardzo przyjacielski, serdeczny w kontaktach z ludźmi. Miałem zaszczyt prowadzić wiele koncertów z jego udziałem, zarówno osobistych jubileuszy, jak i koncertów na których był jednym z artystów i zawsze starałem się inicjować takie sytuacje, żeby choć na chwile usiąść z nim na kawę, zjeść coś wspólnie w bufecie, żeby móc porozmawiać o życiu. Miałem wrażenie, że bardzo lubił takie prywatne, życiowe rozmowy. Co ciekawe, zawsze znajdywał na nie czas. Niezwykle to w nim ceniłem i jestem mu za te wspólne chwile bardzo wdzięczny. *Zbyszek kochał życie. Miał w rękawie zawsze wiele anegdot, które zdarzały się jemu czy też innym. To była taka osoba, że kiedy wchodził do pokoju, to od razu się robiło jasno, ten świat nabierał przy nim barw. *Dźwięk trąbki na zawsze będzie mi się kojarzył ze Zbyszkiem. Zawsze kiedy ją usłyszę, pomyślę o nim. Mogę tylko podziękować Ci Zbyszku, za to że swoim głosem i ogromnym talentem tworzyłeś ścieżkę dźwiękową także mojego życia. Nigdy o Tobie nie zapomnimy, bo została wspaniała muzyka, a Ty w tej muzyce zostałeś na zawsze. Będziesz obok nas. Do zobaczenia, bo żegnaj nie przechodzi mi przez gardło - powiedział prezenter w rozmowie z WP Gwiazdy.
Beata Wrona
Beata Wrona, była manager projektów muzycznych w Agorze. Zajmowała się promocją ostatniej płyty Zbigniewa Wodeckiego - Zbigniew Wodecki witch Mitch & Mitch Orchestra and Choir "1976: The Space Oddysey".
- Byłam z nim od pierwszego dnia promocji tej wyjątkowej płyty. Zaskoczył mnie. Musiałam się szybko nauczyć analogowego Zbyszka. Nie miał adresu mailowego, nie było go w social mediach. Miał jedynie telefon i odpisywał na SMS-y lub oddzwaniał. Drukowałam terminy wywiadów, a on przepisywał daty do maleńkiego notesika, który nosił w kieszeni na piersi. To był jego komputer. Czytałam mu teksty przez telefon, tak je autoryzował. Nie zapomnę wywiadu dla jednego z magazynów. Spędziłam ze słuchawką przy uchu bite dwie i pół godziny. Nigdy nie poprawiał wiele, ale dbał o słowa – "wiesz inaczej gdy ja to mówię, a inaczej gdy to się czyta". Zbyszek mówił mądrze, przemyślanie. Nie znosił sesji zdjęciowych. Ale nigdy nie marudził. Czasem mówił: "Dam radę to zrobić, jeśli nie będzie trwało zbyt długo". I ludzie to szanowali. A On szanował ludzi - powiedziała w rozmowie z WP Gwiazdy. - W aucie zawsze woził trąbkę i nienagannie wyprasowane koszule. Zachwycał mnie swoją pokorą wobec świata. Z nieustającym zdziwieniem odbierał kolejne nagrody - Fryderyki, Różę Gali, Mateusza Trójki. "Beatko, nie za dużo tych wszystkich wywiadów, czy nie za dużo mnie w mediach?" – pytał. A ja odpowiadałam ze śmiechem: "Nie za dużo, odrabiamy przecież zaległości z 40 lat". Kiedy zbliżała się premiera "Rzuć to wszystko, co złe" w radiowej Trójce martwił się: "Czy ten kawałek sobie poradzi?". "Poradzi sobie Zbyszku" – uspokajałam. A potem dzwoniłam do niego krzycząc w słuchawkę z radości, że zadebiutował na drugim miejscu. ”Rzuć to wszystko…” utrzymywał się na liście przez ponad 33 tygodnie! Ukoronowaniem naszej wspólnej promocyjnej drogi był koncert na Openerze. I znów były pytania: "Myślisz, że ktoś przyjdzie posłuchać dziadka?"
Przyszli. Śpiewali razem z nim. Ani wtedy, ani teraz nie potrafię ukryć wzruszenia. Zbyszek - ciężko ubrać w słowa co czuję, czego mnie nauczył, wspaniały, dobry i piękny człowiek - podsumowała.
Piotr Galiński
- Słowo wielki, jeśli chodzi o Zbyszka Wodeckiego, to za mało. Nie znajdziemy przymiotnika, nie znajdziemy słowa, które mogłoby pana Wodeckiego opisać. Znałem go ponad 30 lat. Nasza znajomość zaczęła się przy premierze słynnego widowiska "Z tyłu sklepu" Zenona Laskowika, gdzie jako młody choreograf zdobywałem arkana sceniczne. W tym programie byli sami artyści, a między nimi Zbyszek, który się okazał zupełnie normalnym facetem, komunikatywnym i fantastycznym. I ta znajomość ciągnęła się wiele lat, aż dotarliśmy do "Tańca z gwiazdami", gdzie spotkaliśmy się jako stare wygi. Nieraz się kłóciliśmy, ale to tylko na antenie i to z przymrużeniem oka. Później w garderobie było fantastycznie i wesoło. Był określony mianem człowiek-dusza. Nigdy nie miał złego humoru, zawsze był pogodny, zawsze zagadywał "co tam Piotr słychać na Mazurach". Okazał się tytanem pracy przy widowisku "Sonata Belzebuba", w którym grał główną rolę w Teatrze STU. Oprócz grania śpiewał i skomponował muzykę. Pokazał wtedy, że jest wielkim artystą. Był fantastyczny dramaturgicznie, pracował po 15 godzin dziennie, mógłby pracować całą dobę. *To był facet nie do zdarcia i to go chyba zgubiło, za dużo pracował. Bardzo go lubiłem, bardzo mi przykro, że go nie ma. Jeśli chodzi o Zbyszka Wodeckiego, to mam wrażenie, że dla nas Polaków, to tak, jakby ktoś z rodziny umarł. *Chyba się nie pomylę, jeśli powiem, że wśród tych rodzin, które lubią muzykę, to będzie właśnie takie uczucie - wyznał choreograf w rozmowie z WP Gwiazdy.
Alicja Majewska
- Wielka wyrwa w naszym życiu, wielki artysta, człowiek nie do zastąpienia. Nie poradziłby sobie z tym, że nie mógłby wrócić do sprawności i zajmować się tym, co kochał - powiedziała piosenkarka w rozmowie z WP.
Grzegorz Betlej - dziennikarz muzyczny
- Widziałem go na początku tego roku, zaledwie kilka miesięcy temu, w Teatrze Polskim w Warszawie. Na scenie tryskał optymizmem, zarażał niespożytą energią, nagrał nową wersję "Zacznij od Bacha" z Rafałem Brzozowskim, żartował w specyficznym dla siebie stylu: z ironią, może lekkim przytykiem, ale zawsze z klasą. Obydwaj mieszkaliśmy w Krakowie, w moim życiu był więc obecny od zawsze, odkąd pamiętam, od urodzenia. W Krakowie kochali go absolutnie wszyscy, widywano go właściwie o każdej porze dnia i nocy na wąskich uliczkach Starego Miasta, gdzie nigdy nie szczędził czasu na rozmowę z napotkanymi osobami, nigdy nie budował muru, nie stawiał się w pozycji gwiazdy. Był blisko ludzi, zawsze chętny, by pomagać, również tym najuboższym, wobec których pochylał się na każdym kroku. Dzisiaj pękło serce Krakowa - wspomina artystę Grzegorz Betlej, dziennikarz OpenFm.
Janusz Panasewicz
- Zbigniewie, dzieki za to ze byles, ze tak wiele wspolnych chwil w najprzerozniejszych miejscach dane mi bylo przezyc w Twoim towarzystwie. Byles wybitnym artysta ale nade wszystko wspanialym czlowiekiem i po prostu dobrym kolega. Nie mowie zegnaj lecz do widzenia... - napisał Janusz Panasewicz na swoim profilu na Facebooku [zachowano oryginalną pisownię].
Andrzej Piaseczny
Przed oficjalnym komunikatem o śmierci Wodeckiego poinformował "Piasek". Internauci długo nie mogli uwierzyć w autentyczność tego posta.
Tomasz Organek
- Nie udało się...... rzucił Pan to wszystko co złe. Zawsze będę tańczył 'w parze ' i z wewnętrznym uśmiechem Pana utwory Panie Zbigniewie. Dał Pan nam sporo słońca, dziękujemy - napisał na Facebooku Organek [zachowano oryginalną pisownię].
Natalia Kukulska
- Zbyszku, nie! To za wcześnie... Dziękuję za to co zostawiłeś po sobie jako artysta i człowiek. Miarą Twojej wielkości była też Twoja skromność, życzliwość i normalność. Jesteś i będziesz zawsze w moim sercu i pamięci. Odpoczywaj... - napisała na swoim profilu na Instagramie [zachowano oryginalną pisownię].
Anna Mucha
Swoje uznanie i żal wyraziła też aktorka Anna Mucha.