Zimna krew rodziny królewskiej. Od lat grożą im terroryści, ale słowem tego nie komentują
Trucizny, bomby, atak nożownika - członków rodziny królewskiej próbowano zabić na wiele sposobów. Próbowano. Udało się tylko raz. Teraz na celowniku terrorystów jest 5-letni George.
W sądzie Woolwich Crown trwa właśnie proces Husnaina Rashida. W październiku ubiegłego roku 31-latek zachęcał ekstremistów do ataku na księcia George’a. W sieci prowadził "poradnik", w którym opisywał sposoby na zabicie syna księcia Williama i księżnej Kate. Gdy tylko informacja ta trafiła do mediów, zaczął się prawdziwy cyrk. Po 8 miesiącach od ujawnienia, kto stoi za podżeganiem do zamachu, Rashid stanął przed sądem.
Jak podają brytyjscy dziennikarze, mężczyzna od lat utrzymywał kontakty z ISIS, bojownikami z Syrii. Na stworzonej przez siebie stronie internetowej pisał o tym, jak można zatruć lody w supermarketach i zaatakować księcia George’a w szkole w Battersea. To on opublikował grafikę, która przedstawiała małego księcia przed szkołą w towarzystwie dwóch bojowników ISIS. Był też napis: "nie odpuścimy nawet rodzinie królewskiej".
Prokurator Annabel Darlow powiedziała podczas pierwszej rozprawy: - Celem jego działalności było promowanie materiałów online – podręcznych informacji dla terrorystów, dla tych, którzy odważyliby się zaatakować. Oferował pomoc, zachęcał i wspierał próby ataków terrorystycznych. Nie zwracał uwagi na to, czy jego działania uderzą w dzieci czy w dorosłych, w wojsko czy w cywilów.
Rashid był wcześniej nauczycielem w meczecie w mieście Nelson. Zanim został zatrzymany w swoim domu, wymienił ponad 290 tys. wiadomości na szyfrowanym czacie z bojownikami ISIS. 31-latek nie przyznał się do sześciu postawionych mu zarzutów. Proces wciąż trwa. Ocenia się już jednak, że resztę życia spędzi w więzieniu. Proces budzi ogromne zainteresowanie mediów i właściwie trudno się dziwić.
Największe tabu rodziny królewskiej
To pierwszy publiczny proces osoby, która groziła atakiem terrorystycznym rodzinie królewskiej. "Firma", jak mówi się o Windsorach, omija ten temat szerokim łukiem. Dziś, kiedy chcą być jak najbliżej ludu, kiedy zapraszają setki tysięcy osób na swoje śluby, podobne historie mogą dziać się znacznie częściej.
Windsorowie są świetnie strzeżeni, bo już od lat są celem ataków terrorystycznych. Ataków, o których praktycznie się nie mówi. W 1840 roku, dokładnie cztery miesiące po ślubie Wiktorii i Alberta szaleniec próbował postrzelić ciężarną królową. Przejeżdżali w otwartym powozie przez Hyde Park. Kilkanaście metrów od bramy Albert zauważył "małego, przeciętnego mężczyznę", który kierował coś w ich stronę. Jak później się okazało, był nim 18-letni barman Edward Oxford. Wycelował w królową, ale ta na szczęście zdążyła się schylić. Tłum zatrzymał 18-latka, a para opuściła Hyde Park jak gdyby nigdy nic.
Królewska krew, to wyjątkowo zimna krew. Królowa Wiktoria mogłaby być inspiracją do niejednego scenariusza hollywoodzkiego thrilleru. W maju 1842 roku próbował ją zastrzelić John Francis. Zaatakował, gdy opuszczała kościół razem z mężem. Nie udało mu się zranić królowej, więc dzień później spróbował jeszcze raz. I tym razem nie wyszło. Wiktoria stwierdziła, że najlepszym sposobem na znalezienie terrorysty jest przynęta. Miała nią być oczywiście ona sama. Wybrała się więc na wieczorną przejażdżkę po Londynie. W otwartym powozie. Okazja wydawałoby się idealna dla terrorysty, mniej ciekawa dla królowej. John wykorzystał okazję. Znów próbował zastrzelić Wiktorię. Tym razem został już ostatecznie schwytany przez oficerów, potem skazany na powieszenie i poćwiartowanie. Królowa, która niejeden atak przeżyła, zdecydowała się zmienić wyrok. Francis musiał wyjechać z Wielkiej Brytanii.
O krok od tragedii było też w 1872 roku. 17-letniemu Arthurowi O’Connorowi udało się dostać tuż pod Pałac Buckingham, gdy zdezorientowana służba otwierała bramę dla powozu Wiktorii. Gdy wróciła do posiadłości, O’Connor podbiegł do niej i wycelował w nią pistolet. W ostatniej chwili złapał go osobisty sługa królowej. Niedługo później okazało się, że broń nie działała, a chłopak przyznał, że nie chciał zabić królowej, a jedynie ją zastraszyć. Przerażona królowa miała podpisać dokumenty, dzięki którym uwolniono by irlandzkich więźniów politycznych. Wyrok dla 17-latka? Rok więzienia i 20 batów. Potem wygnano go do Australii.
- Królowie namaszczeni świętymi olejami mają zwykle więcej szczęścia od nas, szaraczków – pisał ironicznie Marek Rybarczyk w książce „Elżbieta II. O czym nie mówi królowa”.
Zobacz też: Wnuki i prawnuki królowej Elżbiety II
Królowa nigdy nie panikuje
Terroryści przez lata mieli także na celowniku innego royalsa – króla Edwarda. Powodem ataków (m.in. tego z 1936 roku) była jego sympatia do Adolfa Hitlera. W końcu i królowa Elżbieta II stała się celem terrorystów. Pierwsze próby zabicia ulubienicy Brytyjczyków datuje się na lata 60. XX wieku. Robert James Moore przez 15 lat wysyłał paczki do Pałacu Buckingham. Zawierały nieprzyzwoite zdjęcia, listy i… szkodliwe substancje. Co ciekawe, służby przez lata nie potrafiły ustalić, kto stoi za paczkami. Dopiero po 3 latach od tego, jak James wysłał ostatni list, Scotland Yard znalazł jego ciało w St. James Park. Moore popełnił samobójstwo zaledwie kilkaset metrów od posiadłości królowej.
Przez lata rodzina królewska częściej żartowała z ataków terrorystycznych niż brała je na poważnie. W 1974 roku napastnik próbował porwać księżniczkę Annę, córkę Elżbiety II. – W luksusowe auto wjeżdża bez pardonu biały ford escort. Wypadek? Szybko staje się jasne, że to zamach. Z samochodu wyskakuje napastnik z pistoletem w obu dłoniach i zaczyna strzelać. Trafia kierowcę, oficera ochrony i przypadkowego przechodnia. Chce dostać się do pasażerki. Księżniczka Anna stawia opór – relacjonował w książce Marek Rybarczyk.
"Otwórz, albo strzelę! Proszę, wyjdź!" – krzyczał mężczyzna. W końcu przyjechał patrol policji, a mężczyzna został skazany na dożywocie w zakładzie psychiatrycznym. Dumna Anna próbowała potem opowiadać rodzinie, jak udaremniła zamach. Ojciec powiedział jej wtedy: „Ten niedoszły porywacz musiał być stuknięty. Gdyby mu się udało, miałby się z pyszna, bo z Anną nie jest przecież łatwo”.
Jedynym udanym zamachem na rodzinę królewską był ten z 1979 roku. Terroryści wysadzili statek, na którym przebywał Louis Mountbatten (ten, po którym imię dostało trzecie dziecko Kate i Williama). To był pierwszy zamach na rodzinę królewską kierowany przez IRA. I wydawałoby się, że ta rodzinna tragedia odbije się na Windsorach jak żaden inny atak do tej pory.
Odbił się pewnie na wydatkach na ochronę, ale na pewno nie na królowej Elżbiecie. Gdy w 1981 roku podczas parady Trooping the Color pewien nastolatek oddał kilka strzałów ze ślepaków, Elżbieta najbardziej była zła na swoją kawalerię, która spanikowała. Rok później bezrobotnemu Michaelowi Faganowi udało się jakimś cudem dostać do sypialni królowej. Podobno wspiął się po rynnie do prywatnych apartamentów. Królowa zamiast krzyczeć po pomoc, przez 10 minut spokojnie rozmawiała z Faganem. Poprosił nawet o papierosa. Królowa zadzwoniła po lokaja, ten zawiadomił straż. Mężczyznę skazano na kilkanaście lat więzienia.
Sytuacja zrobiła się poważna od 2014 roku, gdy do władzy doszły bojówki ISIS. Wtedy po raz pierwszy próbowali zabić królową. Dziennikarze dotarli do informacji, że dżihadyści zamierzali dźgnąć królową nożem podczas obchodów 96. rocznicy zakończenia I wojny światowej. Rok później brytyjskie służby specjalne udaremniły kolejny atak ISIS. Brytyjczyk współpracujący z bojownikami z Syrii wyreżyserował akcję zabicia królowej. Rejaad Khan został szybko odnaleziony i zastrzelony na miejscu.
Bliżej ludzi, bliżej zagrożenia
Mówi się, że rodzina królewska przeżywa dziś prawdziwy renesans. Monarchia znów jest modna, a wszystko to dzięki popularności młodych członków „Firmy” - rodziny Williama, za niedługo dojdą też dzieci Harry’ego. O tym, jak są chronieni, nie dowiemy się wiele. To jeden z nielicznych tematów o członkach dworu, który nigdy nie będzie zgłębiony.
Informacje o tym, ile wydaje się na ochronę rodziny królewskiej, nie są podawane do publicznej wiadomości. „The Mirror” próbował kilka lat temu szacować, ile to może kosztować. Wyszło, że rocznie na całodobową ochronę 21 Windsorów wydaje się ponad 100 mln funtów. Zatrudniają ochroniarzy, których nawet ciężko dostrzec w tłumie. Szkoła George’a współpracuje dodatkowo z Departamentem Ochrony Dyplomacji. Szacunki brukowca mogą być więc nieprzesadzone. Ale Brytyjczycy zrobią wszystko, by ich ukochana rodzina żyła długo i szczęśliwie.