Zmarł na stole operacyjnym i wrócił. Nigdy o tym nie mówił
Jeden z najbardziej znanych hollywoodzkich aktorów zwierzył się, że przeżył śmierć kliniczną. Opowiedział, co zobaczył po drugiej stronie.
Tę twarz znają chyba wszyscy. Burza blond włosów, wielkie śnieżnobiałe zęby i lekko obłąkane spojrzenie. Gary Busey to jeden z najbardziej rozpoznawalnych amerykańskich aktorów charakterystycznych.
Dziś ma 75 lat, a na koncie bez mała 180 ról. I ciągle pojawia się przed kamerą – można go właśnie oglądać w nowym show Amazona "Pet Judge".
Gary Busey udzielił dużego wywiadu brytyjskiemu "Guardianowi", w którym przywołał dramatyczny fakt sprzed lat. Chodzi o wypadek z 1988 r., w którym o mały włos nie zginął i dzięki któremu bezpowrotnie się zmienił.
ZOBACZ TEŻ: Efekt filmu Latkowskiego. Szyc zaszył się w głuszy
- Miałem wypadek na moim Harleyu. Jechałem bez kasku, uderzyłem głową w krawężnik i rozwaliłem czaszkę. Po operacji mózgu umarłem i przeniosłem się na "drugą stronę" – do duchowego wymiaru, gdzie doznałem oświecenia - zdradził aktor dziennikarzowi Simonowi Hattenstone'owi.
Busey znalazł się w miejscu, gdzie "otaczały go anioły", a wokół niego "unosiły się kule światła".
- Poczułem ufność, miłość, opiekę i radość, jakich nie możesz doświadczyć na ziemi - kontynuował aktor.
I właśnie wtedy przemówił do niego "androgenicznych głos".
- Za każdym razem, kiedy się odzywał, czułem się taki kochany, jak małe dziecko w ramionach swojego brata. […] Głos prawdy powiedział mi, że moje dni na ziemi, jeszcze nie dobiegły końca - mówił Busey.
Kiedy się obudził i doszedł do siebie, przewartościował swoje życie, nawrócił się i do dziś wdzięczny jest za tamten wypadek, ponieważ był "częścią jego wędrówki, dorastania i poznania".
Gary Busey uznanie zdobył w latach 70. takimi filmami jak "Wielka środa", "Narodziny gwiazdy" czy "The Buddy Holly Story", za rolę w którym został nominowany do Oscara.
Pojawił się w niezliczonej ilości seriali i filmów, głównie na drugim planie. Wystąpił też m.in. w "Zabójczej broni", "Predatorze 2", "Na fali", "Graczu" czy "Srebrnej kuli".