"Zniszczy pani wszystko, co jest do zrujnowania". Martyna Wojciechowska mimo ostrzeżeń lekarzy jedzie na plan
"Kobieta na krańcu świata” to projekt, któremu Martyna Wojciechowska poświęciła wiele lat życia, ale również zdrowie. Tym razem znów wybrała program zamiast koniecznej rehabilitacji.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
W 2016 r. podczas kręcenia programu we Francji, miała wypadek motocyklowy, na skutek czego złamała obojczyk. Przeszła poważny zabieg, ale tempa nie zwolniła. Teraz, mimo problemów z nogą, nadal zamierza ciężko pracować. Wczoraj, podczas rozmowy z "Faktem" zdradziła, że ma pękniętą torebkę stawową w kostce, ale nie zamierza przerywać zdjęć.
- Kontuzja dopadła mnie w niedzielę późnym wieczorem. Ale i tak pakuję się i jadę do Salwadoru kręcić kolejne odcinki programu "Kobieta na krańcu świata" - powiedziała.
Nas w ogóle to nie dziwi. Martyna to twarda sztuka. Wygrała walkę z białaczką we wczesnej młodości i weszła na Mount Everest dwa lata po urazie kręgosłupa. Najwyraźniej lekarze dobrze znają charakter Martyny, bo przestają nalegać na natychmiastową reakcję. Na pytanie, co zalecił lekarz, dziennikarka odpowiada:
- Powiedział mi: Wiem, że to nie ma sensu, bo pani i tak pojedzie i zniszczy wszystko, co jest do zrujnowania w tej kostce. Ale proszę jechać i robić swoje, a jak pani wróci, to się tym zajmiemy.
Jak sama twierdzi, "Kobieta na krańcu świata” jest dla niej niezwykle ważnym projektem, bo dzięki niemu pokazuje prawdziwą sytuację różnych kobiet w XXI wieku. Aktualnie możemy oglądać 9. sezon programu, w którym podróżniczka dzieli się historiami z Pakistanu, Malezji czy Belgii.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.