Zofia Czerwińska nie miała łatwego życia. "Często dostawałam obuchem w łeb"
[GALERIA]
Zofia Czerwińska, znana z filmów: "Alternatywy 4", "Miś", "Czterdziestolatek" oraz "Świat według Kiepskich", 19 marca skończyłaby 86 lat. Smutną wiadomość o jej śmierci jako pierwszy podał Mariusz Szczygieł.
Jej życie nie było usłane różami. Nie spotkała miłości życia, ani nie zdążyła zostać matką. Zawodowo musiała znosić lata upokorzeń i niepowodzeń. Jako że była atrakcyjną kobietą, wielokrotnie składano jej niemoralne propozycje. Mimo to nigdy nie straciła pogody ducha. Przypomnijcie sobie losy aktorki.
PRZECZYTAJ TEŻ: Zofia Czerwińska nie żyje. Aktorka chciała różową urnę
Osłonił ją przed kulami
Życie nigdy jej nie oszczędzało. 22 sierpnia 1944 roku, 11-letnia Zosia, jak co dzień, wyszła na spacer z psem, którego jej ojciec uratował dwa lata wcześniej.
- Mieszkałam na rogu Piusa i Mokotowskiej i akurat tego dnia był atak na Małą PAST-ę przy ul. Piusa, dzisiaj Pięknej - opowiadała w "Wysokich Obcasach". - W pewnym momencie pies mnie przewrócił i zakrył sobą. Dostał kulę albo dwie przeznaczone dla mnie. Czułam tylko, jak jego serduszko przestaje bić. Gestapowski pies uratował mi życie, bo do tego był szkolony. Ja zostałam tylko ranna.
Pierwsza porażka
Aktorka nie miała łatwego życia, a o swoje role niejednokrotnie musiała walczyć. Po maturze Czerwińska poszła do krakowskiej szkoły teatralnej, gdzie jej nauczyciele twierdzili, że pisana jest jej wielka kariera. Po otrzymaniu dyplomu aspirująca artystka sądziła więc, że bez problemu dostanie angaż w jednym z krakowskich teatrów.
- Okazało się, że hołubiona Zosia, która chciała zostać w Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej lub w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, nie została tam przyjęta - wspominała. - Wejście w aktorstwo miałam łatwe, ale potem często dostawałam obuchem w łeb.
Lata upokorzeń
Ale to był dopiero początek niepowodzeń. Przez jakiś czas pozostawała bez pracy, aż wreszcie zaproponowano jej angaż w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Czerwińska, pełna nadziei, spakowała więc walizki i wyjechała do innego miasta. A tam czekało ją kolejne rozczarowanie.
- W repertuarze było "Wesele" i reżyser Iwo Gall, który znał mnie ze szkoły, obsadził mnie w roli Racheli. Przyjeżdżam, patrzę na obsadę: nie gram Racheli. Rachelę gra żona scenografa - opowiadała w "Wysokich Obcasach".
Czerwińska zacisnęła jednak zęby i stwierdziła, że nie zamierza się poddawać. Próbowała też przebić się przed kamerami. Nierzadko prosiła reżyserów, by pozwolili jej zagrać, cokolwiek, byle mogła pracować.
- Prosiłam i reżyserzy dawali role - mniejsze, większe, ale były. I dlatego do dziś zagrałam w 300 filmach, łącznie z odcinkami seriali. Ale często grałam epizody tak małe, że nie umieszczano mnie w czołówce i to było upokarzające - dodawała.
Niemoralne propozycje
Oczywiście, zdawała sobie sprawę, że osiągnęłaby więcej, gdyby złamała swoje zasady. Wiele razy proponowano jej role za seks. - Pewnie grałabym więcej, gdybym przystała na pewne propozycje - mówiła w "Super Expressie".
- Byłam wtedy młodą kobietą, bardzo seksowną, tak mówili inni - dodała w "Wysokich Obcasach". - Miałam ogromne powodzenie u mężczyzn. (...) I bardzo często moja propozycja zagrania roli spotykała się z kontrpropozycją: "Mogłabyś zagrać nawet więcej, tylko...". Ale mam alibi: grałam mniej.
Wreszcie jednak doceniono jej talent. Aktorka zaczęła regularnie pojawić się w serialach, a gdy dobiegała pięćdziesiątki, wreszcie zaproponowano jej wymarzony etat w Teatrze Syrena.
Mężczyźni jej życia
- "Mężczyzna mojego życia to mężczyzna z walizką za drzwiami" - na pozór mówię to jako kobieta wyzwolona, która cieszy się, że wziął walizkę i poszedł. Tymczasem na tym polegały trzy największe tragedie mojego życia. Nie dość, że odchodzili albo zdradzali, to jeszcze w okropny sposób - mówiła w "Wysokich Obcasach".
Jej pierwszym mężem został Leszek - zostawił dla Czerwińskiej żonę i malutkie dziecko.
- A ja byłam dumna, że wybrał mnie. Tak nie wolno nigdy myśleć, ale dopiero teraz to wiem - dodawała.
Ostatecznie Czerwińska nie miała szczęścia do mężczyzn; jej trzy małżeństwa zakończyły się rozwodami, które bardzo przeżyła.
Nie zdążyła zostać matką
Kiedy przyłapała pierwszego męża na zdradzie, była zrozpaczona. Do tego stopnia, że chciała nawet odebrać sobie życie - postanowiła rzucić się pod pociąg.
- Następni mężczyźni też mnie zostawiali, ale tak dramatycznie już nie przeżywałam.
Żałowała tylko jednego - że nie zdążyła zostać matką. - Chciałabym mieć dzieci, ale choroba mi to uniemożliwiła. To moja wielka tragedia, bo czuję, że nie spełniłam się w roli matki - mówiła.
Nie myślała pani potem o adopcji? - zapytał ją dziennikarka "Gazety.pl". - Nigdy nie trafiłam na tak odpowiedzialnego partnera. O dzieciach nie było mowy. Moi dwaj mężowie byli fajni, ale w ogóle się do tego nie nadawali. Muśnięcie tematu to już był dla nich koszmar. A muskałam. Ale nie, skąd. Nie było rozmowy. (...) Jak już poznałam właściwego partnera, byłam za stara. No i się przerzuciłam na czworonogi.
W jednym z ostatnich wywiadów przyznała, że niedawno straciła swojego pupila, 16-letniego teriera, który towarzyszył jej na każdym kroku - Straciłam psa i jest to dla mnie wielka tragedia. Wie pani, nagle zostałam sama - powiedziała w dniu 85. urodzin.