Zofia Marcinkowska zabiła ukochanego. Sama popełniła samobójstwo
Zofia Marcinkowska miała zrobić wielką karierę za oceanem. Nie zdążyła pokazać swojego talentu, ponieważ w wieku 22 lat popełniła samobójstwo.
Jak magnes
Zofia Marcinkowska działała na mężczyzn jak magnes. W szkole teatralnej, gdzie się uczyła, kochali się w niej niemal wszyscy.
- W szkole teatralnej, choć wokół się roiło od pięknych dziewczyn, miałem jedną wielką miłość. To była krakowianka Zofia Marcinkowska, jedna z najpiękniejszych kobiet w polskim kinie. Jej uroda była zjawiskowa: oczy jak chabry, nosek delikatny, kilka piegów, wysoka kultura osobista, a do tego wszystkiego kształtny i obfity biust - mówił o niej Bohdan Łazuka.
Przez krótki czas artysta związany był z Zofią Marcinkowską. Kiedy aktorka obroniła dyplom, postanowiła wrócić do rodzinnego Krakowa. Z tego powodu para rozstała się. Jednak nie tylko Łazuka miał przez nią złamane serce. Marcinkowska wielokrotnie odrzucała zaloty mężczyzn.
ZOBACZ: Film "Tylko nie mów nikomu" atakiem na Kościół? Zbigniew Ziobro odpowiada
W 1960 r. Kazimierz Kutz zaangażował Zofię do filmu "Nikt nie woła". Na planie filmu w aktorce zakochał się operator, Antoni Nurzyński. Niestety, gwiazda również nie dała mu szansy.
- Rozpił się całkowicie. Leżał w kącie w pokoju na podłodze, a dookoła butelki - mówił Józef Hen, autor scenariusza do "Nikt nie woła".
Ostatecznie film okazał się porażką. Twórcy zostali za niego skrytykowani, a jako jedyny pozytyw wskazywano głównie grę aktorską Zofii Marcinkowskiej. Wróżono jej nawet karierę w Hollywood. Na drodze do sukcesu stanęło jednak fatalne uczucie.
Tragiczna miłość
Niedługo po tym, jak Zofia Marcinkowska przyjechała do Krakowa, poznała o 8 lat starszego aktora Zbigniewa Wójcika. Zakochała się w nim do szaleństwa. Była pewna, że to z nim chce spędzić resztę życia. Gwiazdor nie miał zbyt dobrej opinii. Mówiono, że przez alkohol marnuje sobie życie. Spóźniał się na próby i spektakle albo nie przychodził, bo był pijany. To była bardzo toksyczna relacja, o której pisaliśmy na łamach WP.
Marcinkowska o wszystkim wiedziała. Miała rówież świadomość, że Wójcik po alkoholu robił się agresywny. Kilka razy przekonała się o tym na własnej skórze. Aktorka wszystko mu wybaczała, choć nie było jej łatwo. Momenty, że Zbigniew Wójcik nie pił należały do rzadkości.
8 lipca 1963 r. gwiazdor przyszedł do domu kompletnie pijany. Zrobił awanturę Zofii Marcinkowskiej i rzucił się na nią z pięściami. Tym razem ona nie wytrzymała. Odepchnęła od siebie ukochanego tak mocno, że zachwiał się i upadł. Uderzył o krawędź kuchennego blatu.
Mężczyzna stracił przytomność, a przestraszona Marcinkowska nie próbowała go reanimować. Aktorka uznała, że go zabiła, dlatego napisała na kartce: "Nie potrafię bez niego żyć" i odkręciła gaz.
Zofia Marcinkowska myliła się, myśląc, że zabiła Zbigniewa Wójcika. Sekcja zwłok wykazała, że oboje zmarli wskutek zatrucia.