8 osób nie żyje, setki rannych. Są pierwsze pozwy po koncercie Travisa Scotta
Pierwszy dzień festiwalu muzycznego Astroworld w Houston w Teksasie zakończył się tragedią. Lokalne władze definiują zdarzenie jako wypadek masowy, a prawnicy uczestników koncertu składają pierwsze pozwy. Gwiazdor wieczoru Travis Scott miał podżegać tłum i lekceważyć ryzyko, co doprowadziło do śmierci ośmiu osób i kilkudziesięciu hospitalizacji.
Tragedia rozegrała się w piątek 5 listopada, gdy na scenie NRG Parku w Houston występował Travis Scott. Towarzyszył mu inny idol nastolatków, Drake, i to właśnie ci dwaj artyści zostali pozwani przez 23-letniego Kristiana Paredesa. Jego prawnik podkreślił, że panika i chaos wybuchła w momencie, gdy do Scotta na scenie dołączył Drake i żaden z nich nie przerwał koncertu, mimo że w tłumie rozgrywały się dantejskie sceny. Ludzie napierali na scenę, deptali po sobie, tracili przytomność.
Dane ofiar śmiertelnych nie są znane, ale wiadomo, że ponad 20 osób w wieku 14-27 lat zostało przewiezionych do szpitala. A kilkaset innych odniosło lżejsze obrażenia.
Prawnik innego poszkodowanego, Manuela Souzy, oskarżył Scotta o "świadome lekceważenie skrajnego ryzyka wyrządzenia krzywdy koncertowiczom, które narastało od kilku godzin".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Lokalne władze definiują wydarzenie jako wypadek masowy. Z definicji jest to katastrofa, w której nie można udzielić natychmiastowej pomocy wszystkim poszkodowanym.
Kolejny pozew wpłynął w imieniu 21-letniego Noah Gutierreza. Wszyscy podkreślają, że Travis Scott nie przerwał koncertu w momencie, gdy pojawiły się pierwsze sygnały niebezpieczeństwa, a nieprzytomni ludzie zaczęli być wynoszeni na rękach. Na wielu filmikach widać, jak Scott przerywa swój występ, ale po chwili śpiewa dalej.
Travis Scott w emocjonalnym filmiku na Instagramie wyznał, że modli się za ofiary i stara się dotrzeć do ich rodzin, by pomóc im w tym trudnym czasie. Artysta podkreślił, że zawsze stara się dbać o swoich fanów i reagować, gdy dostrzega niebezpieczeństwo.