Trwa ładowanie...

Adam Ferency dokładnie pamięta dzień, w którym przeszedł zawał. 10 minut śmierci klinicznej

- Nagle bateryjka zmieniła się w bombę atomową – wspomina Adam Ferency. Aktor jest jedną z wielu znanych w Polsce osób, które publicznie opowiadają o problemach z sercem. Jego wyznanie daje do myślenia.

Adam Ferency dokładnie pamięta dzień, w którym przeszedł zawał. 10 minut śmierci klinicznejŹródło: ONS.pl
df0gznk
df0gznk

W lutym 2016 roku Adam Ferency trafił do szpitala w wyniku problemów z sercem. Długo nie chciał komentować swojego stanu zdrowia. Przebyty zawał zmusił aktora do rezygnacji z ról teatralnych i odpoczynku. W najnowszym "Wproście" aktor opowiedział, co stało się tuż przed tym, zanim trafił na szpitalny oddział. - Nagle poczułem coś dziwnego, jakby ktoś mi bateryjkę pod mostek włożył. Nie był to żaden wielki ból, ale coś nowego, dlatego zwróciłem na to uwagę. Pomyślałem, że nie powinienem już dziś palić – opowiada. Wtedy akurat był w Teatrze Dramatycznym w Warszawie na próbie "Miarki za miarkę".

Po próbie zapalił jeszcze jednego papierosa, zrobił zakupy i dotaszczył je do domu na piąte piętro. Kompletnie zbagatelizował swoje samopoczucie. W końcu poprosił żonę, żeby zadzwoniła na pogotowie. Jak wspomina, ratownicy przyjechali, zrobili badania, ale urządzenie, które mieli, wykrywa zawał. Nie przewiduje, że dojdzie do niego dopiero za chwilę. Aktor usłyszał, że to pewnie nerwica.

- Zeszliśmy do karetki. Mieliśmy jechać i nagle bateryjka zmieniła się w bombę atomową. Niewiele pamiętam z tego, co się działo. Ale zapamiętałem, jak wyszarpują mnie z tej karetki już przy szpitalu. Ci ludzie uratowali mi życie – wspomina.

Przez 10 minut był w stanie śmierci klinicznej.

Zobacz też: 7 najczęściej ignorowanych objawów zawału

Każdego roku z przyczyn kardiologicznych umiera ok. 175 tys. Polaków. Ferency jest jedną z wielu znanych osób, które otwarcie postanowiły opowiedzieć o tym, co przeszły i jak można uniknąć problemów. Wszystko po to, by zwiększyć świadomość społeczeństwa. Dziennikarka Paulina Drażba-Kamińska, mając 32 lata, trafiła do szpitala z podejrzeniem zawału. Wylądowała na intensywnej terapii. Okazało się, że to nie zawał, a kardiomiopatia takotsubo – niewydolność nazywana czasem zespołem złamanego serca. – Byłam przerażona, bo nagle musiałam mocno zweryfikować swoje życie – mówi w rozmowie z tygodnikiem "Wprost".

df0gznk

Piotr Machalica kilka lat temu musiał przejść operację wymiany zastawki. – Ja nawet po operacji nie odpuściłem. Sam się oszukiwałem, że nie ma to znaczenia. A tak naprawdę to równia pochyła, ogromne spustoszenie organizmu. Dziś nie palę, biorę leki, staram się dużo spacerować – przyznaje.

O wadzie serca otwarcie mówi też Mateusz Hładki, dziennikarz Dzień Dobry TVN. Opowiada: - Zaczęły mi doskwierać napady bardzo szybkiej pracy serca. Biło mi ono tak mocno, że traciłem oddech, traciłem świadomość. Zdarzyło mi się kilka razy zemdleć na ulicy (…) Po tym, co mi się stało, stałem się bardziej czujny, słysząc wypowiedzi typu: "Coś mi serce kołacze, coś mnie serce zabolało". Wielu ludzi macha ręką, mówiąc, że to wpływ stresu. Ale jeżeli coś takiego się dzieje, to nie jest to normalne.

df0gznk
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
df0gznk