Odkrył prawdziwe powołanie
Na początku lat 90. Adam Woronowicz zamiast do seminarium trafia więc do Warszawy i tamtejszej Akademii Teatralnej. W stolicy nie tylko rozwijał swoją pasję i aktorskie umiejętności, ale i dbał o rozwój duchowy. W wywiadzie dla "Frondy" nie ukrywał, że czasy studenckie często są wyzwaniem dla wiary, ale w chwilach słabości siły szukał w modlitwie.
"Studia są często trudne dla wiary. Wielu traci wiarę. I mnie też było bardzo trudno. Szczególnie pierwsze tygodnie. Byłem sam. Ale pamiętam, że zabrałem ze sobą do Warszawy krzyż i obrazek Matki Bożej Częstochowskiej. Powiesiłem je sobie nad łóżkiem. Pamiętam taki wieczór, że spojrzałem na krzyż i zacząłem płakać. Wtedy przyszło mi do głowy, żeby przed zajęciami iść następnego dnia na mszę świętą do kapucynów na ósmą. I tak zostało przez cztery lata" - wspominał w katolickim piśmie.