Afera z wekslami Kamila Durczoka. Prokuratura natrafiła na przeszkodę w śledztwie
Prokuratura wróciła się do Sądu Okręgowego w Warszawie o zwolnienie banku z tajemnicy. Śledczy chcieli sprawdzić, czy na złożonych 10 lat temu wekslach, widnieje autentyczny podpis żony Kamila Durczoka. Zachodzi bowiem podejrzenie, że został sfałszowany. Jednak sąd odmówił.
Wniosek złożony do sądu przez Prokuraturę Rejonową w Katowicach nie został uwzględniony. Dlaczego? W rozmowie z "Super Expressem" rzeczniczka pokuratury Ewa Bielik wyjaśnia:
"Sąd zarzucił temu wnioskowi ogólnikowość i niewskazanie konkretnych osób, które miałyby złożyć zeznania. Jednocześnie Sąd sam wskazał, iż dopiero analiza dokumentów bankowych, o które wnioskowała prokuratura pozwoli na ustalenie osób, których przesłuchanie jest konieczne w toku postępowania".
Jednak w ocenie prokuratury wniosek "wyczerpująco określał zakres informacji niezbędnych do dalszego prowadzenia śledztwa". A samo postanowienie sądu jest wewnętrznie sprzeczne. Dlatego postanowienie sądu zostało zaskarżone. Prokuratura czeka na orzeczenie sądu apelacyjnego.
ZOBACZ TEŻ: Kamil Durczok prowadził pod wpływem alkoholu. Dziennikarz przeprasza
Tabloid pisze też, że sam bank, w którym Kamil Durczok wziął kredyt, także zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa.
Przypomnijmy. W sierpniu TVP Info ujawniło, że w 2009 r. Durczok złożył w jednym z banków dwa "weksle własne". Opiewały one na kwotę ponad 2 mln franków szwajcarskich i ponad 300 tys. zł.
Po co? Było to poręczenie kredytu na zakup nieruchomości. Na papierze widniały podpisy dziennikarza i jego ówczesnej żony Marianny Dufek.
W czerwcu br. była już żona Durczoka dostała wezwanie do banku. Dowiedziała się, że musi wykupić weksel poręczyciela, ponieważ kredytobiorca nie uiścił należności.
Dufek zakwestionowała autentyczność swojego podpisu na wekslu. Dodatkowo stwierdziła, że nigdy nie widziała dokumentu, ani nie była obecna przy jego składaniu w banku.
W lipcu 2019 r. prawnicy reprezentujący Dufek złożyli zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Z Kamil Durczok twierdzi, że przy podpisywaniu umowy pożyczki była również jego ówczesna żona, która wiedziała o kwocie pożyczki oraz zabezpieczeniu w postaci weksla.
W sierpniu sprawą zajęła się prokuratura, która wszczęła śledztwo. Za fałszowanie papierów wartościowych grozi kara nawet 25 lat pozbawienia wolności.