Alec Baldwin przypadkowo zastrzelił kobietę. Wypominają mu "prorocze" słowa
Na planie nowego filmu Aleca Baldwina doszło do tragedii. Aktor strzelił z atrapy broni i w niewyjaśnionych okolicznościach ranił dwie osoby. Jedna z nich nie przeżyła. Po tym wydarzeniu jak bumerang wróciły jego własne słowa, którymi uderzył w policjanta, odpowiedzialnego za śmierć młodego mężczyzny.
Do tragedii doszło w czwartek na planie westernu "Rust" w Nowym Meksyku. Gwiazdą i producentem niezależnego filmu jest Alec Baldwin i to właśnie on wystrzelił z rekwizytu, który ranił operatorkę Halynę Hutchins i reżysera Joela Souzę. 42-letnia Hutchins została przetransportowana helikopterem do szpitala uniwersyteckiego w Albuquerque. Tam zmarła.
48-letni Souza także trafił do szpitala. Przeżył, ale jego stan zdrowia pozostaje niewiadomą. Doniesienia potwierdziło lokalne biuro szeryfa. Z oświadczenia wiadomo, że gdy policja pojawiła się na planie, Baldwin płakał.
Wieść o tragedii na planie wywołała prawdziwą burzę. Oficjalnie nie wiadomo, jak mogło dojść do takiego wypadku. Niektórzy przypominają historię syna Bruce'a Lee, który zginął na planie filmu od postrzału ze ślepego naboju (więcej tutaj). Inni wracają pamięcią do "proroczych" słów samego Baldwina.
Mowa o jego wpisach na Twitterze z 2017 r. Baldwin udostępnił wtedy krótki filmik z Huntington Beach, gdzie policjant zastrzelił młodego mężczyznę po szarpaninie przed sklepem.
"Zastanawiam się, jakie to uczucie, gdy się kogoś niesłusznie zabije" – napisał Baldwin, wydając wyrok na policjanta po obejrzeniu krótkiego filmiku. Niestety teraz te słowa wróciły do niego ze zdwojoną siłą.