Aleksander Milwiw-Baron otworzył farmę. Przetestowaliśmy produkty
110 zł za torbę warzyw. Dokładnie tyle trzeba zapłacić za ekologiczne przysmaki z "Ostoi Natury", którą prowadzi Aleksander Milwiw-Baron wraz ze wspólnikami.
Aleksader Milwiw-Baron, Antoni Pawlicki i Maria Konarowska założyli farmę "Ostoja Natury". Poza działaniami, dzięki którym znani są szerszej publiczności, produkują też żywność bio. Cała trójka bardzo dba o to, co je i jakiego pochodzenia są produkty, w które się zaopatrują.
ZOBACZ: Baron: "Wakacje mam bardzo pracowite. Julia też jest zajęta"
Ostoja Natury to 50 hektarów w Tomaszynie na Mazurach, gdzie Baron wraz ze wspólnikami rozpoczęli uprawę ziemniaków, marchewek, brokułów, jarmużu i wielu innych zdrowych warzyw.
- Ta ekologiczna farma stanowi zamknięty obieg, w którym odpad jest paliwem, a dzięki temu gospodarstwo produkuje energię, umożliwia całoroczną produkcję żywności i działa efektywniej, zapewniając większe plony - czytamy na stronie farmy.
W ofercie ekologicznej farmy znajdują się przede wszystkim warzywa, ale też owoce i zioła. Jak można się domyśleć, ceny tych produktów są znacznie wyższe niż w dyskoncie, czy nawet na bazarku. Postanowiłam przetestować nowy biznes Barona, Pawlickiego i Konarowskiej.
Na stronie internetowej zamówiłam zestaw o wdzięcznej nazwie "Sierpniowe melodie". Co wchodzi w jego skład? 2 kg młodych ziemniaków, 1 kg ziemniaków w czerwonej skórce, 250 g pomidorków koktajlowych, cukinia, kalafior, botwinka, pęczek kopru, pęczek jarmużu, seler młody, dwa pory, 1 kg cebuli, kapusta, sałata masłowa i 0,5 kg fasolki szparagowej. Taka przyjemność kosztuje całe 110 zł. Do tego dochodzi dostawa, za którą zapłacimy 15 zł.
"Ostoja Natury" - nowy biznes Barona
Proces składania zamówienia na stronie "Ostoi Natury" jest dość przestarzały. Najpierw trzeba napisać maila, w którym informujemy, co chcemy zakupić. Potem pani odpisuje: "Świetnie, proszę numer telefonu. Zadzwonimy w sprawie dostawy".
Dostawa jest raz w tygodniu, a jej data jest podana wyraźnie na stronie. Zazwyczaj odbywa się godz. 12:00-22:00. Termin ustala się telefonicznie. Nadchodzi dzień dostawy mojego zamówienia. Jest godzina 14:00, a do mnie nikt jeszcze nie zadzwonił umówić godziny odbioru. Pomyślałam, że po prostu o mnie zapomnieli i nie dostanę "Sierpniowych melodii". Pieniędzy nie stracę, bo zamówienie opłaca się dopiero przy odbiorze.
I wtem po godzinie 15:00 pan informuje mnie przez telefon, że może dostarczyć warzywa za godzinę lub późnym wieczorem. Fajnie, że w ogóle zadzwonił, ale na duży minus zdecydowanie zasługuje forma umawiania dostawy na ostatnią chwilę.
Całe zamówienie dostarczane jest w papierowej torbie, a nie w skrzynce tak jak jest to pokazane na stronie. Warzywa pachną pięknie, ale jakość niektórych z nich pozostawia wiele do życzenia. Zwłaszcza jak na tak wysoką cenę.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Na pierwszy rzut weźmy cukinię. Wyraźnie widać, że na jej czubku zaczyna się robić pleśń, co oznacza, że całe warzywo wyląduje w koszu. Cena - 7 zł / szt., w sklepie ok. 5 zł za kg.
Koperek (pęczek 5 zł / szt.) wygląda bardzo ubogo i nie wiem, czy ktoś by się na niego skusił, gdyby zobaczył go wcześniej na żywo. Przypomnę, że w sklepie można kupić koperek za niecałe 2 zł.
Jarmuż, seler i por wyglądają bardzo zachęcająco. Nie są zwiędnięte w przeciwieństwie do np. liści botwinki. W przypadku selera (5 zł) i pora (2 szt. 8 zł) nie ma już też dużej przebitki cenowej.
Z nóg zwaliła mnie jednak cena pomidorków koktajlowych. Fakt, że są pyszne, ale 250 g kosztuje aż 12 zł, co wychodzi 48 zł za kg. W przesyłce z farmy zapakowane są w kartonowe pudełko.
Fani fasolki szparagowej też znajdą coś dla siebie. Cena? 10 zł za pół kg. Wygląda bardzo dobrze i została przywieziona w papierowej torbie.
Podsumowując, jestem rozczarowana tym zamówieniem, a zwłaszcza cukinią, która zdążyła zajść pleśnią. 110 zł to nie jest mało i od takich produktów oczekuję naprawdę świetnej jakości. Rozumiem, że liście botwinki mogą zwiędnąć w transporcie, ale o to, żeby dostarczyć zdrową cukinię, naprawdę można zadbać.
Zdecydowanie na minus jest też forma dostawy i uzgadnianie terminu odbioru. Do ostatniej chwili czekałam na telefon, a przecież przez brak kontaktu mogłam zmienić plany i być w zupełnie innym miejscu. Poza tym wszystkie warzywa były spakowane w papierową torbę (plus za ekologię), a nie w drewnianą skrzynkę jak na zdjęciach. Przez to niektóre warzywa były pogniecione, zwiędnięte i nie wyglądały zbyt apetycznie.
Myślę, że wystarczy dopracować kilka szczegółów, a wszystko będzie perfekcyjne. Sama idea farmy jest świetnym pomysłem i myślę, że z pewnością się przyjmie nawet wśród coraz bardziej świadomych konsumentów.