Allison Mack nie jest jedyną gwiazdą, która wstąpiła do sekty. Hollywood zna więcej wstrząsających historii
Werbowała kobiety do sekty, oznaczała je i tatuowała. Kiedyś Allison Mack przedstawiano jako aktorkę, dziś sutenerkę. Ona sama przyznaje, że do sekty wstąpiła, bo nie ułożyła się jej kariera. Nie była jedyną gwiazdą Hollywood, która dała się omotać w ten sposób.
Od kilku tygodni media w Stanach żyją historią Allison Mack, która została oskarżona o handel żywym towarem i działalności w organizacji Nxivm. Przyznała się, że to ona wymyśliła, by nowo zwerbowane kobiety oznaczać i tatuować. Dziennikarze upublicznili wywiad, którego udzieliła jeszcze przed aresztowaniem. Opowiada w nim o rytuałach, jakie przechodziły członkinie sekty i dlaczego ona sama do niej wstąpiła.
Otwarcie mówi, że była sfrustrowana tym, jak potoczyła się jej kariera w Hollywood. Podkreśla, że potrzebowała wsparcia, a organizacja jej to zapewniała. Uwierzyła, że kobiety w Nxivm współpracują ze sobą, wspierają, "razem pokonują ból". To jej własne słowa.
Hollywood kusi wielką karierą, sukcesami, luksusem – słowem wszystkim, co najlepsze. Ale rzeczywistość potrafi być brutalna i ten sukces osiąga tylko niewielu. I gdy się nie udaje, ludzie potrzebują wsparcia. Wtedy na drodze pojawiają się sekty. Schemat stary jak świat. Celebrytów, którzy dali się uwieść charyzmatycznym liderom, nie ma wielu, ale historie, które potem wychodzą na jaw, są równie fascynujące i przerażające, co ta Allison Mack.
Hipisowska komuna i 14 żon
- Ci, którzy dołączają do sekt, to wyjątkowo inteligentni ludzie, otwarci, kochający – komentuje sprawę Mack Jodi Willie, reżyserka opublikowanego w tym roku filmu dokumentalnego "The Source Family". Opowiada historię Ojca Yoda, słynnego lidera sekty, która w latach 70. przyciągała nie tylko hipisów, ale i gwiazdy światowego formatu. – Ludzie potrafią się zagubić w Hollywood. I nieważne, czy na twojej drodze stanie Harvey Weinstein czy lider Nxivm – poddasz się temu – przyznaje Willie.
Wspomniany Ojciec Yoda (Jim Baker) na przykład potrafił tak sprawnie mieszać ludziom w głowach, że uznawali go za oświeconego artystę. Prowadził nawet restaurację (Source Restaurant), która dziennie miała obroty rzędu 10 tys. dolarów. Gościli w niej celebryci z Hollywod. Bywał Marlon Brando, Steve McQueen, Joni Mitchell, ale chyba największym poplecznikiem Yody był John Lennon.
Muzyk wciągnął się w mądrości głoszone przez charyzmatycznego lidera, który miał wyjątkowo bogatą przeszłość. Był członkiem marines, kaskaderem, mistrzem ju-jitsu i założycielem psychodelicznego zespołu Yo Ho Wa13. Gdy nie karmił ludzi "oświeconymi naukami Jezusa Chrystusa" i ciasteczkami z haszyszem, budował komunę, która ściągała przez lata setki wiernych. Stworzył "Source Family". Source, czyli z ang. źródło. Mieli symbolicznie nawiązywać do początków stworzenia, gdy wszystko było niczyje, żyło się w zgodzie z naturą.
Ten powrót do natury miał jednak wiele konsekwencji. Jim Baker obsesyjnie kontrolował swoich wyznawców. Dziś pisze się, że Yod z biegiem lat zaczął tracić coraz bardziej kontakt z rzeczywistością. Praktykował magię, nawoływał do rozwiązłości seksualnej. Nie brakuje relacji członków jego sekty, którzy wprost przyznają, że nakazywał niezabezpieczanie się podczas stosunku. Pierwsza żona Bakera musiała ustąpić miejsca 13 kolejnym. Była zmuszona poddać się jego woli. Wśród wybranek lidera były nieletnie dziewczyny. I gdy sekta się rozrastała, budziła coraz większe zainteresowanie władz i lokalnych społeczności. Każde nowe otoczenie bojkotowało ich, aż w końcu musieli przenieść się na Hawaje. Tam Yoda zmarł w tragicznym wypadku lotniczym. Zdaniem członków sekty nigdy nie umarł. Duch opuścił ciało.
Niewolnice muzyka
Lennon to jednak "lekki" przypadek. Choć był członkiem sekty, nikogo do niczego nie zmuszał, nie łamał prawa.
W lipcu ubiegłego roku na jaw wyszły informacje o innym muzyku zaangażowanym w religijne kulty. R. Kelly, który wcześniej był oskarżony o gwałty na nastoletnich dziewczynach, stworzył swoją własną sektę. Przetrzymywał wbrew woli kilka kobiet i traktował je jak erotyczne niewolnice.
Matka jednej z nich wspomina ich ostatnie spotkanie, do którego doszło w grudniu 2016 roku.
- Zdawało się, że wyprano jej mózg. Wyglądała jak więźniarka. To było straszne - powiedziała kobieta, która prosiła o anonimowość dla siebie i córki. - Nie mogłam przestać jej przytulać. A ona wciąż mi powtarzała, że jest zakochana w Kellym i to on o nią dba. Nie wiedziałam, co robić. Miałam nadzieję, że jeśli ją odzyskam, będę mogła zapewnić jej wsparcie dla ofiar sekt. Tam będą mogli ją przeprogramować - dodała.
Trzy uciekinierki wyznały, że każda z jego "niewolnic" spełnia inną funkcję. 31-latka jest odpowiedzialna za wprowadzanie nowych kochanek do grupy i uczenie ich, jak zaspokajać R. Kelly'ego. "Niewolnice" muzyka musiały prosić o pozwolenie, jeśli chciały opuścić dom albo studio nagrań, gdzie pracowały. Wszędzie były wożone czarnymi SUV-ami z przyciemnianymi oknami, nie wolno im było posiadać telefonów komórkowych, czy też kontaktować się z rodzinami. Ich seks był zawsze nagrywany, po czym gwiazdor pokazywał nagrania kolegom. Nie pozwalał też, aby jego dziewczyny nosiły zbyt workowate ubrania, zakrywające ich figury. R. Kelly nazywał kochanki swoimi "dziewczynkami" i oczekiwał, że będą się do niego zwracały "tatusiu".
Sprawa przeciwko wokaliście wciąż trwa. Jeśli potwierdzą się zeznania kobiet, R. Kelly prawdopodobnie spędzi resztę życia w więzieniu.
Dzieci Boga
Niewiele osób wie, że nie brakuje też gwiazd, które wychowały się w sektach. Otwarcie opowiedział o tym m.in. Joaquin Phoenix. Razem z bratem dorastał wśród członków sekty Dzieci Boga. – Kiedy ludzie mówią o organizacji, to zawsze w takim oskarżającym tonie. Myślę, że moi rodzice byli niewinni, nic złego nie zrobili. Oni naprawdę wierzyli, że to dobra społeczność. Ale ludzie tego nie rozumieją i zawsze uważałem, że to jest nie fair – mówił aktor w rozmowie z "Playboyem".
Rodzice Joaquina i Rivera odeszli z sekty, gdy synowie zaczęli dorastać. Nie wiadomo, z jakich powodów. Spekuluje się często, że być może zrozumieli, że liderzy wykorzystują seksualnie nieletnich. Te oskarżenia wróciły też, gdy poinformowano o samobójstwie Rivera. Brat aktora przedawkował heroinę i kokainę. Zmarł w ramionach Joaquina.
Dzieci Boga lub – jak nazywają się dziś – Family International, to ruch religijny założony przez pastora Davida Berga w latach 60. na zachodnim wybrzeżu USA. Berg po latach ogłosił się ostatnim najważniejszym prorokiem. W sekcie panuje do dziś "prawo miłości", które zakłada nieskrępowane wyrażanie seksualności. Prawo bardzo szybko było nadinterpretowane przez członków – problemem stało się molestowanie dzieci, o czym w wielu publikacjach opowiedzieli byli wyznawcy ruchu.
- David Brandt Berg miał w sobie wiele ciemności. Nim założył sektę, miał problemy z własnymi dziećmi. Molestował je. Został też wydalony z kościoła, ponieważ chciał mieć wiele żon. On po prostu nie wiedział, jak mieć jedną kobietę – opowiadała w jednym z wywiadów Dawn Watson, która dorastała w sekcie.
I dodawała: - W czasie kiedy dzieci uczą się, jak dobrze i dokładnie wyszorować zęby, ja uczyłam się, jak uprawiać seks. To było coś, co muszę robić, bo tak jest. Dowiedzieliśmy się, że Bóg jest miłością, a sposobem wyrażania miłości jest seks.
– Mówiono nam, że seks jest dobrą rzeczą i powinniśmy się nim cieszyć – opowiadała dziennikarzom inna kobieta, Christina Bobin. Wyjawiła, że dzieciom nie wolno było płakać. Za okazywanie emocji przewidziane były srogie kary. Musiały opiekować się innymi maluchami, wstawać wcześnie rano i recytować modlitwy. Były zmuszane do seksu. Christina przyznała, że w każdej chwili mogła się spodziewać, że ktoś zażąda od niej seksu. Zdarzało się, że sypiała z małżeństwami.
O sekcie napisano kilka książek, powstały filmy dokumentalne, m.in. ten z 2007 roku. W "Dzieciach Boga: Zagubione i odnalezione" jedna z kobiet opowiada o liderze tak:
- On był pedofilem, pamiętam jak miałam 5 lat, mieliśmy takie przebierane noce, w których wszyscy musieli uczestniczyć. Potem dziadek uprawiał seks z wszystkimi kobietami. Jedna po drugiej, zaczynając od dorosłych po dzieci (…). Wyobraź sobie, że jesteś w łóżku, a tu nagle pojawia się pijany David Berg, ponieważ jego wnuczka nie chce z nim spać tej nocy. Pobił ją tak, że miała czarno-niebieskie sińce. Zrobił to, bo musiał wygonić z niej demony. W związku z tym upił się i przyszedł do pokoju swojej pasierbicy i mojego. Wyciągnął nas z łóżek i zaczął gwałcić, a my płakałyśmy. Następnego dnia nasza matka ukarała nas za to, że nie chciałyśmy uprawiać seksu z guru.
W sekcie Dzieci Boga dorastał także muzyk Christopher Owens i aktorka Rose McGowan (jej ojciec był liderem włoskiej części organizacji).
Zobacz też: Tajemnice Charlesa Mansona
Stłamszona, zaślepiona i pełna poczucia winy
Patricia i David Arquette po latach przyznali, że dorastali z kolei w innej organizacji – Subud. Zrzesza ludzi o różnych poglądach i zainteresowaniach. Zakłada całkowite poddanie się woli bożej, życie w zgodzie z naturą, często w komunach, które nie wykorzystują w ogóle prądu. Patricia Arquette w rozmowie z Oprah Winfrey przyznała, że rodzice dołączyli do tej sekty w młodości razem z przyjaciółmi. – Chcieli budować utopijne społeczeństwo – mówiła.
W sekcie wychowała się także Glenn Close. Przez 15 lat to przywódcy decydowali o tym, w co może się ubierać, co wolno jej mówić i myśleć. Aktorka nie lubi wspominać dzieciństwa. Urodziła się w zamożnej rodzinie. Ojciec – chirurg po Harvardzie, mama – kobieta z wyższych sfer. Dołączyli do fundamentalistycznej grupy Moral Re-Armament, której liderem był wielebny Frank Buchman.
- Byłam stłamszona, zaślepiona i pełna poczucia winy – mówiła po latach Close. - Wydaje mi się, że bardziej niż cokolwiek innego uratowało mnie pragnienie, by zostać aktorką – opowiadała.
Miała 22 lata, gdy udało jej się odciąć od sekty. - Ta organizacja wyprała mi mózg. Było to dla mnie bardzo trudne, bo nie jest łatwo rozstać się z wiarą, którą wtłoczono ci do głowy jako dziecku. To wymaga lat pracy. Musiałam też zerwać z ojcem i ludźmi, których przez długie lata traktowałam jak rodzinę, choć czułam się przez nich stłamszona. Tam trzeba było myśleć, czuć i mówić pod dyktando przywódców organizacji. (…) Gdybym nie umiała przebaczać, nadal bym cierpiała. To, co robi sekta z człowiekiem, jest straszne. Skutki wymagają leczenia psychiatrycznego. Długo nosiłam w sobie poczucie winy, że z nimi zerwałam – wyznała.