Andrzej Rybiński wraca do wstrząsających wspomnień. "Mam już dość, nie mam siły"
Lubiany i ceniony muzyk prowadzi szczęśliwe rodzinne życie. Ale osobiste dramaty nie są mu obce. Nie raz uszedł z życiem z najgroźniejszych sytuacji. Mówi, że ocalenie zawdzięcza Bogu.
Andrzej Rybiński śpiewa profesjonalnie już od ponad pół wieku. Zaczynał w zespole 2+1, potem z pierwszą żoną założył duet Andrzej i Eliza, a od 40 lat występuje solo. Jego największym przebojem jest wpadający w ucho utwór "Nie liczę godzin i lat". Znają go doskonale zwłaszcza widzowie programu "Sanatorium miłości", gdzie muzyk pojawiał się osobiście.
Jego znakiem rozpoznawczym jest szczery szeroki uśmiech. Jednak los nie oszczędzał jego i jego rodziny. W 2014 roku zdarzyła się ogromna tragedia: zmarł czteromiesięczny wnuczek Rybińskiego. To była tzw. śmierć łóżeczkowa. Rodzice chłopca mimo strasznego bólu zdobyli się na piękny gest i zgodzili się na pobranie organów. Uratowali w ten sposób życie trójki innych dzieci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"The Voice Senior": Piotr Cugowski śpiewa w hołdzie zmarłemu uczestnikowi
"Do dziś pamiętam ten ogromny huk"
W 2019 roku Rybiński wraz z żoną Jolantą mieli wypadek samochodowy.
- Do tej pory nie wiemy, dlaczego samolot wyleciał w powietrze. Do dziś pamiętam ten ogromny huk - opowiada w rozmowie z "Dobrym tygodniem". Auto było kompletnie zniszczone, ale oni wyszli z tego zdarzenia cało. - Czuję opiekę boską - mówi.
Kolejne zagrożenie dla życia nadeszło w czasie pandemii. Andrzej Rybiński zachorował ciężko na COVID-19, trafił do szpitala. Jego wspomnienia są wstrząsające.
- Leżałem w jednej sali z tymi, którzy przegrali walkę z chorobą. Przeżyłem w szpitalu taki moment, kiedy już myślałem, że odejdę - relacjonuje. Lekarze nawet przekazali rodzinie, by być gotowym na najgorsze.
- Powiedziałem sobie: "Mam już dosyć, nie mam siły. Zamknę oczy i zobaczę, co dalej". I wtedy ujrzałem moją mamę, która od dawna nie żyje. Nic nie mówiła, pokazała mi się tylko. I wtedy nastąpił przełom. Zacząłem walczyć o życie. I z tej beznadziejnej sytuacji wyszedłem - czytamy słowa muzyka w gazecie.
Do dziś muzyk podkreśla, że jego życie jest pełne cudów. - Widocznie Najwyższy stwierdził, że mam jeszcze coś ważnego do zrobienia na tym świecie - kwituje.
Trwa ładowanie wpisu: instagram