Anna Mucha uwięziona na lotnisku w Hongkongu. Nie mogła wrócić do Polski
Zagraniczny wyjazd okazał się wyjątkowo pechowy dla Anny Muchy. Na lotnisku w Hongkongu przeżyła prawdziwe piekło. Wszystko zrelacjonowała na swoim profilu na Instagramie.
Anna Mucha jest jedną z najbardziej aktywnych gwiazd w mediach społecznościowych. Nie szczędzi fanom relacji z życia prywatnego. Tym razem obserwatorzy aktorki razem z nią przeżywali dramat, który rozgrywał się na lotnisku w Hongkongu.
ZOBACZ TAKŻE: Marysia Starosta: Sokół zrobił ze mnie kobietę
W Hongkongu trwają obecnie manifestacje przeciwko nadużyciom policji.
Na ulice wyszło blisko 2 miliony protestujących, którzy m.in. uniemożliwili pasażerom przedostanie się do strefy odlotów.
W związku z tym m.in. lot Anny Muchy został odwołany. I choć sytuacja chwilowo wydawała się napięta, aktorka zapewniała, że mimo wszystko panuje tam spokój.
Na swoim profilu na Instagramie Anna Mucha apelowała:
"Ci ludzie walczą o swoją przyszłość, a nas najgorsze, co może spotkać to jeszcze jedna noc w Hongkongu".
Ku zaskoczeniu celebrytki, turyści nie bojkotują demonstracji i zachowują się wyjątkowo spokojnie.
Anna Mucha wspiera demonstrujących i z pełnym zrozumieniem wypowiadała się na ich temat w social mediach. Niestety, nerwy puściły jej po tym, jak jedna z kobiet nie potrafiła uszanować manifestacji mieszkańców Hongkongu.
"Ale się zdenerwowałam przed chwilką. Jakaś głupia, starsza pani, Amerykanka, Angielka, nie mam pojęcia, podeszła do protestujących z pretensją o to, że ona nie może wyjechać na wakacje" - usłyszeliśmy.
"Powiedziałam jej: "Stara (oczywiście byłam miła) generalnie miałaś wakacje wcześniej, będziesz miała wakacje później. O co ci chodzi?". Jakby jej cholera jasna, białej kobiety nie było stać na to, żeby wziąć łódeczkę... Wakacje to stan umysłu. Dobra? Możesz mieć wakacje w Radomiu! Ja na przykład się czuję fantastycznie w Radomiu! A ci ludzie walczą o ważniejsze sprawy" - dodała.
Co uważacie o postawie Anny Muchy?