Axl Rose rzucił mikrofonem w fankę. Kobieta zalała się krwią
Guns N' Roses zawitali wlaśnie do Australii, gdzie zaczyna się letni sezon koncertowy. Znakomite show miało jednak tragiczny finał. Mikrofon rzucony z impetem przez wokalistę zespołu trafił w twarz jednej z uczestniczek imprezy i okrutnie ją zranił.
Od czasu reaktywacji w 2016 r. Guns N' Roses, w składzie z Axlem i Slashem, znowu są na fali. Pod koniec sobotniego koncertu w Adelajdzie, kiedy wybrzmiewały ostatnie dźwięki "Paradise City", Rose rzucił w kierunku widowni swój mikrofon. Nieszczęśliwie trafił on prosto w twarz Rebecci Howe.
- Mój nos eksplodował. Miałam wrażenie, że zderzyłam się z pędzącą ciężarówką - powiedziała ofiara w rozmowie z australijską stacją Network 10.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Doda: "Slash bardzo kocha Polskę. Ludzie rocka mają zupełnie inny luz"
Fanka zespołu momentalnie zalała się krwią. Podczas wywiadu telewizyjnego widać było jej posiniaczone powieki i nos, który został złamany.
- Co by było, gdyby to było kilka centymetrów w prawo lub w lewo? Mogłam stracić oko. Co by było, gdyby mikrofon uderzył mnie w usta i połamał mi zęby? A gdyby trafił mnie w skroń? - zastanawiała się kobieta.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Wypadek skomentował sam Axl Rose, który uznał, że większość jego fanów złapałaby mikrofon. "Rzucając mikrofonem pod koniec koncertu przez ponad 30 lat byliśmy przekonani, że jest to znany wszystkim rytuał, a fani dobrze się bawią, mając możliwość złapania mikrofonu" - napisał muzyk w swoich mediach społecznościowych. Dodatkowo wyraził ubolewanie z powodu nieszczęśliwego zdarzenia, choć nie przeprosił ofiary. Obiecał, że kończy z tą niebezpieczną tradycją.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Trwa ładowanie wpisu: twitter