Beata Kozidrak wróciła na scenę. Łzy i niekończące się brawa
Głośny aplauz i wielki bukiet czerwonych róż - tak publiczność przywitała Beatę Kozidrak podczas jej pierwszego publicznego występu od czasu wrześniowego incydentu. "Zapraszamy i czekamy" - zapewniali poznańscy fani i fanki.
W niedzielę wieczorem w Sali Ziemi Międzynarodowych Targów Poznańskich na scenie pojawiła się Beata Kozidrak. Zaśpiewała tylko jedną piosenkę, zaproszona do wspólnego występu przez Justynę Steczkowską, hucznie inaugurującą tego wieczoru swoją specjalną, jubileuszową trasę z okazji 25 lat działalności. Ale był to występ bez precedensu: Kozidrak pojawiła się publicznie po raz pierwszy od czasu wydarzeń z początku września: została wtedy zatrzymana na jednej z warszawskich ulic za kierownicą samochodu, będąc pod wpływem alkoholu. Kilka godzin później wydała tylko oficjalne oświadczenie, przepraszając wszystkich, a potem zamilkła na miesiąc. W Poznaniu stanęła na scenie i, jeśli przyjąć, że tamta sytuacja mogła być końcem jej kariery, w zasadzie narodziła się na nowo.
Jej występ miał szczególną oprawę. Zanim weszła na scenę, po godzinie koncertu gwiazdy wieczoru, Steczkowska najpierw poprosiła do siebie dziennikarza muzycznego, Hieronima Wronę. Wyszedł na scenę i w swoim charakterystycznym, gawędziarskim stylu opowiadał o obu wokalistkach. O Kozidrak powiedział, że to "wielka diva z potężnym głosem", artystka o wielkim talencie i kobieta o wielkiej sile.
Już po samej tej zapowiedzi na sali odezwały się brawa. Kozidrak wychodziła na scenę dość pewnie, choć można było wyraźnie zauważyć, że stawia jednak pierwsze kroki dość ostrożnie, czekając na reakcję publiczności. Błyskawicznie okazało się, że nie ma się czego obawiać - po sali przeszedł głośny aplauz. Nie było słychać niczego, żadnego głosu czy buczenia, które mogłyby świadczyć o niechęci do artystki.
Beata Kozidrak wiele zawdzięcza rodzinie. Jedna z córek poszła w jej ślady
Kozidrak podeszła do brzegu sceny, powiedziała skromne "dobry wieczór", ukłoniła się i czekała, aż ustaną brawa.
Steczkowska podeszła do niej i zapytała publiczność, jakby z lekką niecierpliwością: "czy już możemy?".
Wokalistki stanęły ramię w ramię i wspólnie zaśpiewały piosenkę z nowej płyty Steczkowskiej, zawierającej duety z innymi artystkami i artystami.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Po tym utworze Kozidrak doczekała się jeszcze cieplejszego przyjęcia, prawdziwego hołdu ze strony widzek i widzów. Kiedy tylko ucichły ostatnie nuty, cała publiczność natychmiast stanęła na baczność i zgotowała artystce długą, wielominutową i bardzo głośną owację. Były oklaski, okrzyki i wiwaty, ktoś podbiegł nawet do brzegu sceny i wręczył artystce imponujący bukiet czerwonych róż.
Kozidrak kłaniała się wielokrotnie. I kilka razy dziękowała publiczności. Mówiła o tym, że na poznańskie fanki i fanów zawsze może liczyć. Powiedziała też, że ma nadzieję, że niedługo wróci do stolicy Wielkopolski ze swoim własnym, pełnowymiarowym koncertem. Po tych słowach aplauz jeszcze się wzmógł, a ktoś z sali krzyknął nawet głośno: "zapraszamy i czekamy". Wokalistka, wyraźnie wzruszona, ukłoniła się nisko i zeszła ze sceny. Steczkowska skomentowała ten fragment swojego koncertu znacząco, mówiąc przez łzy: "też się popłakałam".