Bosacka ostro o Lewandowskim: "Reklamowanie niezdrowych produktów jest zakłamaniem i obłudą"
Katarzyna Bosacka, prowadząca program "Wiem, co jem", ostro oceniła kampanie reklamowe, w których biorą udział sportowcy. "Nie wyobrażam sobie, żeby którykolwiek z nich miał przyzwolenie we własnej diecie na napoje energetyzujące czy śmieciowe jedzenie" - powiedziała w rozmowie z WP Gwiazdy.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Patrycja Ceglińska: Ostatnio zapadł wyrok w sprawie programu "Zdrowie na widelcu". Sąd nie przychylił się do pani wniosku.
Katarzyna Bosacka: Czekamy na uzasadnienie sądu. Szanuję ten wyrok, ale nie zgadzam się z nim do końca. Wysłałam 47 scenariuszy "Wiem, co jem" na skrzynkę pocztową firmy Formacja. Potem ze zdziwieniem dowiedziałam się, że ta sama firma robi podobny program z wynajętą do roli aktorką. Dla mnie to był cios, ponieważ wcześniej, zanim ukazał się mój program, miałam też napisaną książkę. Zdecydowałam się skierować sprawę do sądu. Nie zawsze się wygrywa procesy. To jest dla mnie w pewnym sensie porażka, ale trzeba się z tym pogodzić.
Właściwie wydawało się, że to będzie wygrana dla pani sprawa, ponieważ podobieństwo było uderzające.
- Prawda jest taka, że kwestia praw autorskich nie do końca jest uregulowana. Twórcy muzyczni mają swoją instytucję, która pilnuje, kiedy artyści mają mieć wypłacane tantiemy za użycie muzyki oraz tekstów. Natomiast my, twórcy telewizyjni czy prasowi, nie mamy instytucji, która pilnowałaby naszych praw. Nie do końca jesteśmy chronieni. Nie mamy związków zawodowych. Mój program jest programem poniekąd wyjątkowym, ponieważ mam wrażenie, że to pierwszy format, który od A do Z tłumaczy etykiety produktów oraz uczy, jak jeść zdrowo i świadomie.
Czy ma pani poczucie, że coś się zmieniło w Polakach w kwestii żywienia i świadomych zakupów?
- Bardzo często spotykam się z opinią, że nauczyłam czytać etykiety, że zmieniłam czyjeś życie, że dzięki mnie ktoś schudł. Prawda jest taka, że nawet jeśli byłam pierwsza, to zmiana życia stoi po stronie konsumenta. To oni wykonali ogromną pracę. Po pierwsze, widzę dużo ludzi, którzy czytają etykiety. Po drugie, zmieniły się reklamy żywności. Firmy reklamują się tym, że ich produkty są bez fosforanu, że kiełbasa jest tylko z szynki, że żywność nie zawiera konserwantów. Zmieniło się też nastawienie producentów. My, konsumenci, głosujemy jak w wyborach prezydenckich. W momencie, gdy decydujemy się na zakup konkretnego produktu, to dajemy nasze pieniądze producentom, którzy są uczciwi albo nie. Przez ostatnie 10 lat, bo tyle mniej więcej zajmuje się badaniem rynku żywności, nastąpił ogromny postęp.
Pani jako jedna z nielicznych miała odwagę skomentować to, że np. Robert Lewandowski reklamuje niezdrową żywność.
- Nie pan Robert Lewandowski jedyny. Kuba Błaszczykowski reklamuje chipsy, Grosicki napój energetyczny. Mam w sobie odwagę, żeby powiedzieć jasno i prosto, że nad dietą tych ludzi czuwa sztab dietetyków. Nie wyobrażam sobie, żeby którykolwiek z nich miał przyzwolenie we własnej diecie na napoje energetyzujące czy śmieciowe jedzenie. Jednak jeśli zjemy coś takiego od czasu do czasu, nic się w sumie nie stanie.
Mój syn poprosił, abym na mecz Polski z Senegalem kupiła mu chipsy. Kupiłam mu chipsy naturalne, ale u nas w domu też zdarzają się takie rzeczy. Uważam, że napoje gazowane są elementem dzieciństwa. To nie jest tak, że tego kompletnie nie ma w moim domu. Natomiast to, w jaki sposób sportowcy reklamują śmieciowe jedzenie, jest obłudą i zakłamaniem, bo im tego nie wolno konsumować. Jeśli ktoś uważa, że w związku z tym należy mi się hejt, to jego sprawa.
Od dłuższego czasu modny jest zdrowy styl życia. Jest pani zwolenniczką diet?
- Nie zastanawiam się, czy to, co jem, należy do diety paleo, bezglutenowej, wegańskiej czy jakiejkolwiek innej. Produkt jest albo zdrowy nie. Jeśli kupuję chleb, to razowy; jeśli jem coś na obiad, to kaszę lub makaron. Bardziej patrzę pod kątem produktów, a nie pod kątem diety. Uważam, że bardzo dużo złego zrobiły ostatnie szalone, celebryckie diety polegające na tym, że się nie je glutenu, że się odstawia nabiał, bo to jest najgorsza rzecz na świecie. I inne tego typu głupoty. Propagowanie, żeby zamiast polskiego, ekologicznego masła wpychać w siebie oleje kokosowe. To nie jest zdrowa dieta. Ostatnio pojawiła się kolejna opinia, że olej kokosowy jest jednym z najbardziej szkodliwych tłuszczów.
Ostatnio celebryci szczycą się spektakularnymi efektami po diecie dr Dąbrowskiej, która jest bardzo radykalna.
- Jeśli stosujemy tę dietę pod okiem dietetyka i lekarza oraz w określonym celu, nie tylko po to, żeby schudnąć, to nie mam nic przeciwko. Po stosowaniu takiej diety lepiej czujemy smaki, mniej solimy, nie potrzebujemy tak dużo cukru. Niestety, są tacy, którzy zamiast stosować tę dietę 6 tygodni, przeciągają na 6 lat i jedzą te warzywa wyłącznie. Te spektakularne schudnięcia w show-biznesie są oparte na tym, że przez pół roku je się tylko warzywa. Dr Dąbrowska wyraźnie mówiła, że to musi trwać określony czas.
Katarzyna Bosacka - ukończyła polonistykę, pracowała w „Gazecie Wyborczej”, była szefem działu urody w „Wysokich Obcasach”, następnie korespondentką „Wysokich Obcasów” w Waszyngtonie, gdzie mieszkała razem z mężem, który był korespondentem zagranicznym „Gazety Wyborczej”.
Prowadziła programy w stacji TVN Style: „Wiem, co jem”, „Wiem, co jem i wiem, co kupuję” i „O Matko!”, które przyniosły jej popularność i sympatię widzów. Wydała poradnik kosmetyczny zatytułowany „Cena urody” (razem z Marią Noszczyk) oraz książki „Jestem mamą” i „Kasia Bosacka cudnie chudnie. Żegnaj pulpecie”. Przez dwa lata współprowadziła program „Salon piękności” w stacji TVN Style. W 2012 roku otrzymała wyróżnienie za najlepszy program, poświęcony ochronie praw konsumenta.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.