Bułka i kawa u Musiała. Paragon grozy? Tylko zobaczcie
Maciej Musiał otworzył swoją kawiarnię. U gwiazd najczęściej tanio nie jest, a rosnące ceny i tak już wszystkich przyprawiają o zawroty głowy. Ile trzeba zapłacić za kawę i ciastko u aktora? O paragonie grozy na szczęście nie ma mowy.
Niektóre gwiazdy inwestują w mieszkania, inne w samochody, a znaczna część w swoje własne restauracje, puby czy kawiarnie. Do tego ostatniego grona dołączył ostatnio Maciej Musiał. Nic dziwnego, jego prężnie i ciekawie rozwijająca się kariera w branży filmowo-serialowej z pewnością przynosi mu niemałe pieniądze, które warto ulokować w gastronomię. Ludzie w końcu uwielbiają jeść ciastka u Magdy Gessler, hot dogi u Kuby Wojewódzkiego w gdyńskiej restauracji czy pizzę u Lewandowskiego. Ciekawy pomysł na biznes nie potrzebuje znanego nazwiska, ale na pewno pomaga przyciągnąć klientów.
Tych Maciejowi Musiałowi nie brakuje. Chwilę po starcie Cafe Podrygi w Warszawie, internet zalały teksty o tym, że Musiał serwuje warszawiakom za dnia kawkę, a wieczorami także drinki. Sporo szumu było też o ogłoszeniu na barmana, które wstawiono do sieci. Na instagramowym profilu kawiarni pojawiły się komentarze o zbyt niskich wypłatach dla pracowników. "Płacimy stawki rynkowe zgodnie z prawem a nasi pracownicy są zadowoleni ze swoich wynagrodzeń" - można było przeczytać w odpowiedzi. A jak jest na miejscu?
Musiał o studiach aktorskich: "Dają ogromny warsztat. Byłem chłopcem w ciemnym pokoju"
Cafe Podrygi zlokalizowane jest na terenie Muzeum Narodowego w centrum Warszawy. Po sąsiedzku: Ministerstwo Rozwoju, słynna sztuczna palma na rondzie De Gaulle’a, kilka luksusowych butików i gwarne Aleje Jerozolimskie. Tu ludzi i potencjalnych klientów nie brakuje, choć kawiarnia schowana jest za otaczającą to miejsce zielenią kwitnącego jaśminu.
Miejsce to ma przyjemny klimat. Na zewnątrz ustawione jest kilkanaście stolików, gotowych na wieczorne oblężenie. Dobrym i raczej niespotykanym pomysłem jest ustawienie długiego stołu tuż na wprost wejścia do lokalu, przy którym można ugościć ok. 14 osób jednocześnie.
Karta jest krótka, co może być zaletą. Pracownicy mogą skupić się na przygotowywaniu kaw, a nie kilkudziesięciu propozycji dla klientów. Ceny kaw nie wydają się wygórowane jak na kawiarnię w centrum Warszawy sygnowaną nazwiskiem aktora. Za kawę w popularnych sieciówkach, które znajdują się niedaleko na Dworcu Centralnym, trzeba zapłacić więcej.
Za espresso zapłacicie tu 9 zł, americano to koszt 12 zł. Najdroższe jest latte, za które trzeba zapłacić u Musiała 14 zł. Do wyboru są jeszcze herbaty – wszystkie po 15 zł, ale dostajecie półlitrowy dzbanek. Od popularnego earl grey po fantazyjnie brzmiące owocowo-ziołowe połączenia.
Jest jeszcze krótka lista owocowych soków, które kosztują po 10 zł. Zdecydowanie więcej można zapłacić w nadmorskich miejscowościach w trakcie sezonu, gdzie nikt nie dba o to, czy ceny nie są przypadkiem aż nadto absurdalne.
Co do zjedzenia? Tu niestety bez szaleństw. Croissant za 7 zł lub taki z nadzieniem, po 9. W karcie znajdziecie też Małyszówkę po 12, klasyczną W-Z za 13 i miodownik o złotówkę droższy. Aż prosi się o więcej, tym bardziej, jeśli miejsce aspiruje do tego, by ludzie spędzali tu nieco więcej czasu niż tyle, ile potrzeba by dopić kawę. Kilka bułek z pater na ladzie nie wygląda specjalnie kusząco. Trochę więcej życia i smaku, bo o ile sama przestrzeń wygląda dobrze, tak słodkości to raczej smutny obrazek.
Kawiarnia funkcjonuje dopiero od kilku dni więc można przyznać, że to udany pomysł na biznes. Z ogromnym potencjałem, który można wykorzystać. Z łatwością można wyobrazić tu sobie wieczorne kameralne koncerty, może spotkania autorskie… Musiałowi trzeba oddać, że nie doi swoich klientów, serwując kawę i ciastko w normalnych cenach i w pięknych okolicznościach przyrody.
Trwa ładowanie wpisu: instagram