Były idolkami nastolatek. Powrót Spice Girls w okrojonym składzie odsłania ich spory i zazdrości
Spice Girls wracają na scenę ku uciesze fanów, ale powrót ten, krótko mówiąc, jest słodko-gorzki. Każdy zapewne potrafi wymienić choć jeden przebój energetycznej piątki, ale nie każdy wie, że więzy ich przyjaźni, o której tak chętnie śpiewały, dawno już się rozluźniły.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Spicetki, bo tak nazywano członkinie zespołu, stały się symbolem popkultury. Choć nie do końca potrafiły śpiewać, to show robiły na najwyższym poziomie, a piosenki od pierwszych nut wpadały w ucho. Fanki chciały być takie jak ich idolki, panowie skrycie się w nich podkochiwali. Ich stroje wyznaczały nową modę, przełamywały tabu i obowiązujące w latach 90. konwenanse. Geri Halliwell, Victoria Beckham, Mel C, Mel B i Emma Bunton kreowały zupełnie nową, szaloną rzeczywistość. W sklepach pojawiały się kolekcje inspirowane ich stylem, które rozchodziły się jak świeże bułeczki. Szał na Spicetki ogarnął nie tylko Wielką Brytanię, ale też pozostałe kraje Europy.
Sukces zespołu jest o tyle zaskakujący, że grupa powstała zupełnie przypadkowo. Wokalistki nie znały się wcześniej, a członkinie formacji wybrano w czasie castingu. W 1994 r. magazyn “The Stage” wyłonił pięć dziewczyn w wieku 18-21 lat, które miały stworzyć zespół o nazwie Touch. Były to Melanie Brown, Melanie Chisholm, Victoria Adams, Geri Halliwell i Michelle Stephenson. Ostatnia z nich zrezygnowała już na początku działalności ze względu na problemy prywatne. Zastąpiła ją Emma Bunton. Rok po stworzeniu zespołu jego dotychczasowi menadżerowie podjęli decyzję, że nie chcą kontynuować tej przygody. Piosenkarki natomiast były innego zdania, dlatego zmieniły nazwę zespołu na Spice Girls i zatrudniły nowego menadżera – Simona Fullera. To on przyczynił się do tego, że Spicetki zaczęły zarabiać 75 mln rocznie, ich płyty sprzedawały się w mgnieniu oka, a bilety na koncerty rozchodziły się w kilka minut.
Idolki nastolatek
W 1997 r. dziewczyny podpisały też kilka intratnych kontraktów reklamowych - pojawiały się m.in. w kampaniach czekoladek, sygnowanych własnymi nazwiskami polaroidów, dezodorantu "Impulse Spice", skuterów, lizaków Chupa Chups, chipsów, gumy do żucia, własnej gry Playstation i napoju Pepsi. Świat należał do nich. Do nich też należały serca fanek na całym świecie, dla których Spicetki stały się uosobieniem "girl power”, niezależnych, przebojowych i silnych młodych kobiet. Nastolatki marzyły o tym, by mieć przy sobie choć cząstkę swoich idolek. Każdy gadżet stawał się praktycznie osobistym trofeum.
- Pamiętam, gdy w latach 90. dostałam od chrzestnego w prezencie na Pierwszą Komunię Świętą różowy Polaroid z naklejkami Spice Girls. Radości nie było końca, a tego wspaniałego gadżetu zazdrościły mi wszystkie koleżanki, ponieważ absolutnie każda dziewczynka chciała być taka jak członkini Spice Girls. Do dzisiaj w piwnicy mam ten aparat i myślę, że jeszcze długo nie będę mogła się z nim rozstać – mówi Patrycja Ceglińska z WP Gwiazdy.
I podczas gdy wydawało się, że pięć szalonych dziewczyn pozostanie tylko kolorowym symbolem lat 90., bo ich ścieżki dawno się rozeszły, fani wciąż nie chcą o nich zapomnieć. O ich powrocie mówiło się już od dłuższego czasu. Pierwsze plotki pojawiły się już w 2012 r. Zaczęły się spekulacje, że Spicetki szykują reaktywację z okazji zbliżającej się 20. rocznicy wydania ich największego hitu, singla "Wannabe". W 2016 r. pojawiły się nawet takie plany, ale… bez Victorii. Nie chciała kolejny raz wchodzić do tej wody. – Bycie Spicetką było fantastyczną przygodą. Wiedziałam jednak, że nie zostanę świetną piosenkarką. To nie była moja pasja – mówiła w jednym z wywiadów Beckham.
Pozostałe wokalistki były gotowe na negocjacje. Ostatecznie w kwietniu wycofała się też Mel C, mówiąc, że nie chce być częścią tej reaktywacji. Pomysł upadł. W czerwcu pojawiła się jeszcze jedna próba reaktywacji, ale Victoria i Mel C podobno zagroziły zapowiadając, że wstąpią na drogę sądową. Wszak bez ich zgody nie można było używać nazwy zespołu, czy wykonywać wspólnych utworów.
Większość z nich czuła jednak podskórnie, że nie może się poddać. Że nie mogą zrobić fanom piękniejszego prezentu, niż powrót na scenę. Z pewnościa pieniądze, które pojawiłyby się dzięki takiej reaktywacji, były nie bez znaczenia! Zdawały sobie jednak sprawę, że choć ponowne spotkanie wzbudza euforię, to praktycznie niemożliwe jest, by wrócić do tego, co było. Zmienił się show-biznes, ale przede wszystkim, zmieniły się one same.
Karkołomna reaktywacja
Przekonały się o tym już w 2007 r., podczas ostatniej trasy koncertowej, która nawet nie dobiegła końca. Ego każdej z nich, jak przypomina "Daily Mail”, nie mieściło się w jednym pomieszczeniu. Victoria, będąc już żoną Davida, doprowadzała podobno koleżanki do szału, prowadząc telefoniczne rozmowy z ukochanym za kulisami, nawet w najmniej odpowiednim momencie. Już wtedy zachowywała się jak największa ze wszystkich gwiazda. Geri Halliwell z kolei potrafiła pokrzyżować codzienne plany np. nagłą chęcią medytacji. Każda z nich prowadziła już tryb życia, w którym było coraz mniej miejsca dla koleżanek. Mel C czuła się stłamszona przez pozostałe Spicetki, Emma natomiast próby kończyła we łzach. Chociaż nigdy nie zerwały kontaktów, to magia, jaka łączyła pięć koleżanek, zaczęła zanikać.
Najbardziej poróżniły się Mel B i Victoria. W kuluarach mówiło się o tym, że Melanie od zawsze uważała, że Beckham nie ma wokalnego talentu (nie od dziś wiadomo, że to właśnie Posh wyłączano mikrofon podczas występów na żywo, co odbierała jako upokorzenie). Mówiło się o tym, że pozostałe członkinie zespołu stają się zazdrosne o to, że to właśnie ona staje się najbardziej popularna, a co za tym idzie najbogatsza (nie bez znaczenia pozostawał fakt, że jej mężem został jeden z najbardziej rozchwytywanych piłkarzy).
Brown nawet po latach nie omieszkała wbić szpili koleżance, przebierając się za Victorię podczas ostatniego Halloween. Wymownie dała do zrozumienia, że Posh mimo błagań fanów, nie będzie już wśród Spicetek. I chociaż pozostałe wokalistki uznały "wybryk" za raczej żenujący i czuły się zawstydzone sytuacją, Mel B stwierdziła, że jej związek z Beckham jest zwyczajnie słodko-gorzki.
Długa droga do bycia razem
Ostatecznie dzięki dawnemu managerowi, udało im się dojść do porozumienia w kwestiach prawnych. Beckham postanowiła nawet wypuścić koszulki sygnowane logo zespołu. Nie wszystko jednak poszło po myśli Spicetek. Do szczęścia brakowało już tylko podjęcia decyzji o trasie. Beckham oznajmiła jednak, że… w żadną trasę się nie wybiera. Poczuły, że dały się nabrać.
Najmniej medialna, wycofana i skryta Victoria wydała później oświadczenie, w którym poinformowała, że jest pewna tego, że show jej koleżanek będzie spektakularne. Według oficjalnych informacji, Beckham ma za dużo zobowiązań zawodowych i nie może pozwolić sobie na to, aby wyjechać w trasę. Prawda jest jednak taka, że wizerunek Spice Girls mocno gryzie się z tym, jak Victoria chce być postrzegana w mediach obecnie. Zamiast szaleć na scenie, woli wspierać koleżanki. - Życzę moim dziewczynom miłości i zabawy, skoro wracają w trasę. Wiem, że wykonają niesamowite show, a fantastyczni fani Spice Girls z kiedyś i z dziś, będą mieli wspaniały czas – napisała na swoim profilu na Instagramie.
Dojrzałe już Spicetki czekała też łyżka dziegciu ze strony fanów. Mimo panującej w większości euforii, nie omieszkali im wytknąć, że robią to dla pieniędzy. Trudno się dziwić, każda ma nie tylko rodzinę na utrzymaniu, ale też inne finansowe zobowiązania, nadwyrężające nawet ich gwiazdorskie budżety. Szczególnie Mel B, która ma za sobą długi i kosztowny rozwód z drugim mężem, Stephenem Belafonte, a nie może się pochwalić takim majątkiem, jak Victoria Beckham (jej majątek wycenia się na 240 mln funtów) czy chociażby Gerri Halliwell (jej majątek jest już dużo mniejszy, bo wynosi ok. 30 mln funtów). Powiedzmy jednak sobie szczerze – kto by się nie skusił, gdyby miał okazję zgarnąć fortunę, robiąc to, co kocha?
Spicetki, jeśli nie teraz to kiedy?
Wokalistki powoli dobiegają pięćdziesiątki, więc jeśli jeszcze chcą wykrzesać z siebie pokłady młodzieńczej energii, teraz jest na to ostatni moment. Nic nie stoi na przeszkodzie, jeśli mają dać przy tym fanom mnóstwo powodów do radości, w końcu same nie mogą się tego doczekać. - Powrót kobiecej siły, przyjaźni i miłości wydaje się bardziej istotny niż kiedykolwiek. Mamy nadzieję, że każdy dołączy do nas podczas jednej wielkiej imprezy Spice Girls! – napisano w oficjalnym oświadczeniu zespołu.
- Mogłabym krzyczeć praktycznie z każdego dachu: zobaczę was wszystkich z moimi dziewczynami na scenie! – podsumowała podekscytowana Mel B. Jesteście ciekawi przyszłorocznych koncertów Spice Girls?
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.