Filip Chajzer zgubił garnitur i buty. "Pierdoła ruska"
Filip Chajzer niedawno zniknął z "Dzień dobry TVN". Jednak zdecydowanie nie brakuje mu wrażeń na urlopie zdrowotnym. Właśnie poinformował, że w pociągu do Berlina zgubił bagaż. Przy okazji wyjawił, dlaczego pojechał do stolicy Niemiec.
W czerwcu na profilu "Dzień dobry TVN" pojawił się zaskakujący wpis. Poinformowano, że z programem żegna się pięcioro prowadzących. Agnieszka Woźniak-Starak, Małgorzata Rozenek-Majdan, Anna Kalczyńska, Andrzej Sołtysik i Małgorzata Ohme nie wrócą po wakacjach do prowadzenia śniadaniówki. Widzowie nie zobaczą też Filipa Chajzera, choć w jego przypadku sprawa nie jest do końca jasna.
Prezenter twierdzi, że zniknął z ekranów, by skupić się na walce o zdrowie. Jednak potem okazało się, że jego urlop zdrowotny nie polega na wypoczywaniu w domu. W rozmowie z "Faktem" zdradził, że otwiera własny biznes w Warszawie.
- Pracuję nad otworzeniem knajpy, śniadaniowni. Spełniam swoje romantyczne marzenie, nawet nie nastawiam się na jakiś wielki zysk, bo to wróżenie z fusów. Chciałbym mieć takie swoje miejsce, do którego mógłbym zaprosić ludzi. Mam po prostu taką potrzebę przytulenia kogoś i poczęstowania czymś dobrym - wyznał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz: Duże zmiany w TVN. Fala odejść i zwolnień
W najnowszym wpisie na Instagramie Filip Chajzer zdradził, że ma w planach stworzenie "najlepszej sieci kebabowej w Polsce". "To będzie taki kebab na jaki pod koniec lat 80-tych zabrał mnie tata, kiedy tapetował ściany w Berlinie Zachodnim. Jego smak pamiętam do dziś" - napisał.
Celebryta specjalnie pojechał do stolicy Niemiec, by, jak stwierdził, nauczyć się robić od przyjaciół z Turcji "najlepszy kebab na świecie". "Po to żebyście nie musieli już jeździć do Berlina po ten smak - Berlin przyjedzie do was" - zapewnił.
Jednak podróż do Berlina nie okazała się dla Chajzera najszczęśliwsza. W długim wpisie wyznał, że zgubił w pociągu bagaż. "Zagadałem się w przedziale pociągu z WWA i pierdoła ruska (u was też tak się mówiło?) wyszedłem z bonanzy bez dwóch toreb. Chwilę później wiedziałem już, że prędzej przez radioteleskop MeerKAT skontaktowałbym się z obcą cywilizacją niż iPhonem z infolinią PKP" - poinformował.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
W dalszej części były prezenter opisał swoje perypetie z niemiecką infolinią. Z racji weekendu nieszczególnie mógł pomóc swojej sprawie. "RUF mogę zrobić w Montag, bo w weekend nikt tu nie odbierze, a ja już wiem, że w myślach żegnam garniak, buty i inne rzeczy" - rzucił.
Jednak syn Zygmunta Chajzera nie przejął się swoją stratą. Jak ujął, spacer gorącą noc w Berlinie warty był więcej niż wszystkie "garnitury z KaDeWe".