Trwa ładowanie...

"Gwiazdy chcą pozwać Latkowskiego. Nie będzie łatwo im wygrać" [Opinia]

Sylwester Latkowski w filmie "Nic się nie stało" powiązał znanych aktorów, muzyków, celebrytów z głośną aferą pedofilską. Kilkanaście osób zapowiedziało złożenie pozwu. Radca prawny Tomasz Ejtminowicz specjalnie dla WP ocenił, jakie szanse przed sądem ma reżyser i gwiazdy z filmu.

"Gwiazdy chcą pozwać Latkowskiego. Nie będzie łatwo im wygrać" [Opinia]
d1m0c9b
d1m0c9b

Jeśli dojdzie do sądu, to ta sprawa będzie spektakularna. Bo wbrew pozorom nie jest zero-jedynkowa. Po pierwszym pobieżnym obejrzeniu filmu i dyskusji w studio miałem duże wątpliwości. Sam film, szumnie zapowiadany jako demaskujący pedofilię wśród celebrytów, nie zawiera wprawdzie żadnych dowodów, ale też nie wskazuje palcem konkretnych celebrytów popełniających przestępstwo. Z kolei wypowiedzi Latkowskiego po emisji odbierałem raczej jako apel: "bawiliście się tam regularnie, powiedzcie, co wiedzieliście o innych, żeby przerwać zmowę milczenia".

Obejrzyj: Oświadczenie Blanki Lipińskiej w sprawie filmu Sylwestra Latkowskiego

Dziennikarz ma prawo dociekać, bo służy obywatelowi. Jest – jak sama nazwa wskazuje – "medium", czyli pośrednikiem. Dlatego w imieniu obywatela stawia pytania: "skoro tam bywał i dobrze się bawił, to jakim cudem nie widział, co się dzieje? Czy to możliwe i wiarygodne?".

Rozumiem także, z jak złożoną prawnie dziedziną mamy do czynienia. Pedofilia i molestowanie to tematy szczególnie trudne dla dziennikarza. Wymagają naprawdę ogromnej determinacji i doświadczenia. A przede wszystkim potrzebna jest niezwykła odwaga pokrzywdzonych. To one muszą przerwać zmowę milczenia. Regułą w tych sprawach jest, że każdy sprawca stosuje niemal identyczne metody obrony: "gada tak, bo chce się zemścić", "matka ją nakręca na kłamstwa, bo chce kasy", "prowokowała", "nikt nic nie widział, nie ma świadków", "ubierała się jak 20-latka".

d1m0c9b

Porównajmy teraz brak twardych dowodów z pręgierzem społecznym, pod jakim dziennikarz stawia domniemanego sprawcę. Właśnie dlatego często tacy ludzie wywijają się wymiarowi sprawiedliwości, a karani są dziennikarze oraz (!) ofiary, którym zakłada się procesy karne o pomówienie. Wystarczy spojrzeć jak niewiele takich afer wyszło na jaw od czasów "Pracy za seks w Samoobronie" z 2006 r. (artykuł Marcina Kąckiego z "Gazety Wyborczej" – dop. red.).

Nie zapominajmy też, że dziennikarz nie jest prokuratorem. Nie może człowiekowi, kolokwialnie mówiąc, grzebać w szufladzie, ani założyć podsłuchu. Jego pracy nie ocenia się przez pryzmat skazał, czy nie skazał człowieka. Sąd patrzy nie na kodeks karny, lecz na prawo prasowe: czy dziennikarz zrobił wszystko, co jego w mocy, by dojść do prawdy (staranność), czy działał uczciwie intelektualnie i unikał manipulacji (rzetelność) oraz czy robił to dla wyjaśnienia problemu bulwersującego opinię publiczną (ważny interes społeczny), czy też dla taniej sensacji.

I właśnie uważniejsza analiza filmu Latkowskiego prowadzi do wniosku, że mamy do czynienia z manipulacją i insynuacjami bez konkretnych dowodów. Czyli z działaniem nierzetelnym i niestarannym, a więc bezprawnym.

d1m0c9b

Narrator Latkowski opowiada w filmie: "Zajmując się pedofilią wśród elit, tylko się obrywa", po czym pojawiają się przebitki ze zdjęciami konkretnych celebrytów bawiących się w Zatoce Sztuki. Reportaż filmowy jest gatunkiem składającym się z wielu warstw, które się wzajemnie przeplatają. Obraz funkcjonuje w połączeniu ze słowem i muzyką, a widz odbiera to całościowo.

Zdjęciom aktorów towarzyszą stwierdzenia "bogacze czują się bezkarni", "przestaną ulegać hakom", "celebryci przyjeżdżali i myśleli, że nic im się nie stanie" itp. Z takiej zbitki jasno wynika: bohater kadru to pedofil.

"Nic się nie stało". Reakcja prezydenta Sopotu. Jacek Karnowski o "królestwie koksu i botoksu"

Oczywiście autor zadał sobie trud, aby zamaskować sugestie kontrargumentami, np. prezydent Sopotu Jacek Karnowski, komentując obronę Zatoki Sztuki przez celebrytów, mówi: "Dalej chyba nie ma świadomości, co tam się stało i do jakiej tragedii tam doszło".

d1m0c9b

Film nie pokazuje również wprost – aktor X to pedofil. Ale zbitka obrazów i wypowiedzi to dość jasno podprowadza.

Stara rzymska maksyma brzmi: "Ei incumbit probatio, qui dicit, non qui negat", czyli "Ciężar dowodu spoczywa na tym, kto twierdzi, a nie na tym, kto zaprzecza". Jeśli coś twierdzisz, to wyłóż dowody. Latkowski dowodów nie wykłada.

Przekaz płynący z reportażu filmowego należy oceniać szeroko. Poza samym filmem prawne znaczenie ma to, jak był promowany przez TVP ("pedofilia wśród celebrytów") oraz jak wyglądała dyskusja w studio po emisji.

Screen z TVP
Źródło: Screen z TVP

A tam Latkowski wyłożył karty na stół, zwracając się wprost do Borysa Szyca i innych celebrytów słowami: "powiedz prawdę, co robiłeś i czego nie robiłeś; powiedź prawdę", "osoby, które mówiły o was, boją się". Całą wypowiedź puentował frazą o walce z pedofilią nie tylko wśród kleru, ale również aktorów, celebrytów i biznesmenów ("kasta mająca prawo do pedofilii"). Czyli jakich innych aktorów i celebrytów miał na myśli poza tymi, których wprost wskazał palcem w rękawiczce?

d1m0c9b

Nie lekceważę argumentu, że skoro celebryci brylowali w Zatoce Sztuki, to mamy prawo stawiać im pytania "co widzieli". Ale film nie jest o tym. Film i nierozłączna z nim dyskusja w studio był o "pedofilii wśród celebrytów".

Pozostaje pytanie, czy kogoś zabolałby finansowo wyrok? Praktyka sądowa w podobnych sprawach kształtuje się na poziomie 50 tys.– 80 tys. zł na osobę. Pytanie też - kto odpowiada? Teoretycznie i telewizja, i autor. Jeśli sąd stwierdzi, że film jest "legalny", to pozostanie kwestia, kto weźmie odpowiedzialność za oskarżenia wypowiedziane przez Latkowskiego na wizji live po filmie.

Osoba prowadząca z nim rozmowę kilkakrotnie zwracała uwagę, że to "mocne słowa". Takie dystansowanie się jest przyjętym mechanizmem obrony w radiu i telewizji przed pozwami za rewelacje podawane w programach na żywo. Zastanawia mnie jednak, co Sylwester Latkowski ustalał z Jackiem Kurskim przed wejściem live i czy te oskarżenia padły za cichą aprobatą telewizji.

Tomasz Ejtminowicz - radca prawny, prowadzi procesy sądowe z zakresu ochrony dóbr osobistych, usług programistycznych, zwalczania nieuczciwej konkurencji itp. Specjalizuje się w prawie własności intelektualnej, prawie internetu, IT, prawie autorskim i prasowym. Jest partnerem w kancelarii Meritum.

d1m0c9b
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Wyłączono komentarze

Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski
d1m0c9b

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj