Dlaczego nonsensowna piosenka o byciu niebieskim podbiła świat?
To był jeden z większych przebojów końca lat 90. Ukazał się w 23 lata temu, w październiku 1998 r. Ale dlaczego właściwie cały świat śpiewał "I’m blue da ba di, da bi da" wraz z zespołem Eiffel 65?
Gdy utwór nagrany przez włoskie trio Eiffel 65 ukazał się po raz pierwszy, nikt go nie zauważył. Singiel sprzedał się raptem w 200 egzemplarzach. Jednak rok później stał się światowym przebojem. Co się stało?
Był rok 1998. Trójka muzyków Maurizio Lobina, Gabry Ponte i Jeffrey Jey pracowała razem w jednym studiu nagraniowym BlissCo w Turynie. Każdy zajmował się swoimi kompozycjami.
Jak wspominają muzycy na portalu Vice, pewnego dnia Maurizio Lobina zaczął w swoim pokoju grać charakterystyczną melodię na fortepianie. Przez drzwi usłyszeli go inni, bo studio BlissCo było miejscem, gdzie spotykali się muzycy, producenci i didżeje.
Utwór powstał w godzinę. Amerykanin Jeffrey Jey, który jako nastolatek przeniósł się z Nowego Jorku do Turynu, szybko, bo w 40 min, dopisał słowa do melodii Maurizio.
Jefrey: - Napisałem trzy wersje tekstu. Pierwszy – normalny, drugi – taki sobie i trzeci – odjechany.
Ta trzecia wersja tekstu opowiadała o małym gościu – little guy – który żyje w niebieskim świecie. Nie wiadomo, czy złapał bluesa i był po prostu smutny, czy miał depresję, czy może był Smurfem i dlatego był cały niebieski.
Bohater ma niebieski dom, niebieskie okna i wszystko, co nosi na sobie, jest oczywiście niebieskie. Tak samo jak drzewa na zewnątrz, a nawet jego niebieska dziewczyna.
Po słowach "I'm blue" w refrenie pojawiają się słowa "da ba di, da bi da". Mógł je zaśpiewać każdy na świecie, dziecko i dorosły.
Eiffel 65 - Blue (Da Ba Dee) [Gabry Ponte Ice Pop Mix] (Original Video with subtitles)
Była więc melodia, były słowa. Potrzebny był producent – to didżej Gabry Ponte, który również pracował w studiu BlissCo i wyprodukował ostateczną wersję utworu, znaną jako DJ Ponte Mix.
Piosenka została nagrana w 1998 r. Muzycy nazwali swój projekt Eiffel 65 i postanowili przetestować utwór w lokalnym klubie.
- To była katastrofa - wspomina Gabry Ponte. - Wszyscy zeszli z parkietu.
Wytwórnia BlissCo wydała 1000 egzemplarzy płyty. Sprzedali tylko 200. Klapa finansowa i artystyczna. Muzycy pogodzili się z faktem, że nagrali utwór, który nie chwycił i zajęli się swoim sprawami, zapominając o piosence.
Na wiosnę 1999 r. jeden z didżejów popularnego włoskiego Radia Dee Jay - gość o pseudonimie Alebrtino - zaczął grać utwór w swojej audycji. Chwyciło. Włochy oszalały na punkcie piosenki, a potem cała Europa i USA.
Zespół stworzył teledysk imitujący grę komputerową. Niebieskie ufoludki porywają wokalistę, a dwaj pozostali członkowie grupy ruszają mu na pomoc.
Płyta sprzedała się w 50 mln egzemplarzy. Eiffel 65 grali obok Destiny’s Child czy zespołu Bon Jovi. Zagrali trasę po USA. Kawałek "I'm Blue" okazał się najwyżej notowaną piosenką włoskiego zespołu na amerykańskiej liście przebojów "Billboard". Dotarł do szóstego miejsca.
Jedni doszukiwali się w piosence hymnu kończącego się stulecia, piosenki idealnej na przełom wieków, utworu, który tak naprawdę mówi o depresji i egzystencjalnym smutku przed rokiem 2000. Inni wzruszali ramionami – da ba di, da bi da? Toż to kompletnie nonsensowna piosenka, dobra do poskakania i tyle.
Nie wszyscy byli zachwyceni. Magazyn muzyczny "The Rolling Stone" ocenił: "Przy tej piosence Teletubise brzmią jak Szekspir".
Eiffel 65 okazał się zespołem jednego przeboju, choć w klubach popularna była także piosenka "Move Your Body". Debiutancki album nosił tytuł "Europop".
Gabry Ponte miał ambicje zostać światowej sławy didżejem i zaczął grać sam. Dwaj pozostali członkowie założyli zespół Bloom 06. Od czasu do czasu reaktywują zespół, by ruszyć w trasę koncertową.
- Chcieliśmy zaistnieć w lokalnych dyskotekach, a podbiliśmy cały świat - mówią muzycy na portalu Vice. - To kwestia nie tylko talentu, ale i ogromnego szczęścia.