Doda zagrała pierwszy koncert po przerwie. Sporo ją to kosztowało
Doda nadal bardzo przeżywa śmierć swojej babci. Mimo to zdecydowała się wrócić na scenę. Nie zachowywała się jednak tak, jak zawsze, co zauważyli i wytknęli jej fani.
Babcia Pelagia zmarła 20 czerwca w wieku 91 lat. Doda, która była z nią bardzo blisko, pogrążyła się w żałobie. Odwołała koncerty oraz swoją obecność na imprezach show-biznesowych, przestała udzielać się na portalach społecznościowych i prosiła fanów o wyrozumiałość.
W rozmowie z WP bliscy piosenkarki martwili się o jej stan. Z kolei menadżer Dody zapewniał nas, że mimo ogromnego bólu, artystka postanowiła wrócić do pracy.
- Nie będę ukrywał, Doda w dalszym ciągu jest bardzo przybita tym, co się stało i nie czuje się dobrze. Zdecydowała jednak, że 7 lipca zagra koncert zgodnie z planem. To dlatego, że ma ogromny szacunek do swoich fanów, którzy czekają na jej występ. Doda myśli też o całej ekipie, która przecież towarzyszy jej na koncertach od lat. Ludzie chcą pracować, a ona nie chce wszystkich zawieść - powiedział WP Gwiazdy Rafał Bogacz.
W sobotę Doda faktycznie wystąpiła w Żarach. Na swoim Instagramie podzieliła się filmem, na którym śpiewa piosenkę Harry'ego Stylesa "Sign Of The Times". Utwór porusza tematykę śmierci.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Po koncercie piosenkarka nie spotkała się, jak ma w zwyczaju, z fanami. Niektórzy z nich wytknęli jej to w komentarzach pod postem. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać.
- Żeby pozować do zdjęć ze szczerym uśmiechem, trzeba mieć radosną duszę. Przez jakiś czas nie będę fałszywie uśmiechać się do aparatów - napisała gwiazda.
Widać, że jeszcze nie uporała się z utratą babci.