Dzieci walczą po śmierci znanego ojca. José José nie mógł być pochowany
Tysiące ludzi opłakuje śpiewaka José José, który zmarł po długiej walce z rakiem trzustki. Mieszkańcy jego rodzinnego Meksyku urządzają ceremonie pożegnalne, które robią ogromne wrażenie. Tymczasem jego dzieci urządzają awantury o to, jak i gdzie ma być pochowany ojciec.
Życie José José to gotowy scenariusz na film. Dorastał w rodzinie utalentowanych artystów Ojciec był śpiewakiem operowym, matka pianistką. Chłopak też chciał zająć się w życiu muzyką, ale ojciec próbował go zniechęcić, mówiąc, że taka kariera jest naprawdę ciężka i mógłby zająć się czymś innym. Miał ok. 15 lat, gdy ojciec (jak się okazuje, alkoholik)
zostawił rodzinę. Nastoletni José musiał isć do pracy, by pomóc matce utrzymać dom.
Miał 19 lat, gdy zaczął odnosić pierwsze sukcesy w muzyce. José José z roku na rok zyskiwał coraz większą popularność. Był laureatem wielu nagród, w tym Grammy. Gdyby robić więc o nim film, byłaby to częściowo historia jednego chłopaka, który odniósł potężny sukces. W Meksyku José José był i jest kochany.
Zobacz: Twórca Booksy usłyszał: albo rak, albo skrajne wyczerpanie
Ale ten film miałby też wiele mrocznych scen. Scenariusz tej ostatniej napisały dzieci muzyka, gdy zmarł.
Zagraniczne media podają, że muzyk nie mógł być pochowany, bo dzieci kłóciły się o to, gdzie dokładnie ma spocząć. Z pochówkiem czekano aż dwa tygodnie i dalej sytuacja nie jest jasna.
Czytamy, że prochy mają być podzielone pomiędzy 3 dzieci gwiazdora: Marysol i José Joel z drugiego małżeństwa z Aną Eleną Noreñą, i Saritę z trzeciego małżeństwa z Sarą Salazar.
Walka wyglądała tak: Sarita razem z matką chciały, by ciało José José zostało skremowane. Prochy miały zostać pochowane w Miami, na Florydzie, gdzie od dekad mieszkał gwiazdor.
Marysol i José Joel nie godzili się na kremację. Uważali, że ludzie mają prawo pożegnać ukochanego muzyka podczas ceremonii w Meksyku. I nie było mowy o tym, by żegnali urnę z prochami, chodziło o całe ciało. José Joel udzielił nawet wywiadu telewizyjnego, podczas którego błagał trzecią żonę ojca, by ta pozwoliła na przewiezienie ciała do rodzinnego Meksyku.
Sprawa na tę chwilę wygląda tak, że część prochów José José trafi do Meksyku, gdzie w środę, 9 października, odbędzie się pożegnalna ceremonia. Uczestniczyć mają w niej fani i rodzina. Będą oddawać hołd zmarłemu gwiazdorowi.
Pytanie, czy po śmierci José José zachowano szacunek do zmarłego? Są wątpliwości. Dawno w mediach nie rozgrywała się taka walka o to, w jaki sposób ma zostać pochowany człowiek. Nieważne, czy był znany, czy nie.
José José zmarł 28 września w wieku 71 lat. Jego życie - choć pełne sukcesów - było też usłane problemami. Gdy odszedł od niego ojciec, sam zaczął pić. Uzależnienie od alkoholu przekuło się w uzależnienie od kokainy. W latach 80. José José uczęszczał na spotkania AA, ale nie pomagały mu zerwać z nałogiem. Gdy w 1991 r. odeszła od niego pierwsza żona, mówił wprost, że chce umrzeć z przepicia. Z pomocą rodziny i przyjaciół poszedł na odwyk i od tamtego czasu był trzeźwy.
Wtedy zaczęły się inne problemy ze zdrowiem. Miał cukrzycę, poważnie chore płuca, niedowład w oku (częściowe porażenie wywołane depresją), miał zapalenie żołądka i kataraktę. W 2008 r. przeszedł udar mózgu. Wszystko to przełożyło się na jego niezdolność do śpiewania. Nie mógł pracować, więc nie zarabiał. José José przyznawał, że piętrzące się rachunki medyczne sprawiły, że stał się bankrutem.
W 2014 r. sprzedał dom warty 5 mln dolarów, by mieć za co żyć i przeniósł się do mieszkania w Miami. O tym, że choruje na raka trzustki, świat dowiedział się w 2017 r.