Ewa Pacuła ma za sobą bardzo trudny czas. "Nie obnoszę się ze swoimi dramatami"
Mówi się, że nieszczęścia chodzą parami. Powiedzenie to pasuje do sytuacji Ewy Pacuły, u której seria przykrych wydarzeń zdaje się nie mieć końca. W rozmowie z "Na żywo" prezenterka opowiedziała o tym, przez co przeszła w ciągu ostatnich kilku miesięcy.
11 lat temu wszystkie media pisały o tym, że Przemysław Saleta oddał swojej córce nerkę. Niestety po sześciu latach od tamtego momentu organizm Nicole odrzucił przeszczepiony organ. Od tamtej pory czekała ona na nowego dawcę. Po trzech latach znalazł się dawca i można było przeprowadzić przeszczep. Ta operacja okazała się jednak zdecydowanie trudniejsza.
Jednak informacja o kłopotach ze stanem zdrowia Nicole nie obiegła tym razem mediów. W rozmowie z "Na żywo" Ewa Pacuła przyznała, że chciała zapewnić córce tyle spokoju, ile tylko było to możliwe. – Choroba Nicole nie jest ani tajemnicą, ani tematem tabu. Jednak nie nagłaśnialiśmy tej informacji, bo zawsze staram się zapewnić córce maksymalny spokój w jej codziennych zmaganiach o zdrowie. Nicole jest bardzo dzielna, ale to, że ma znanych rodziców, wcale nie ułatwia jej tej walki. To skromna, zwyczajna dziewczyna, która nie potrzebuje szumu wokół siebie - skomentowała Pacuła.
Prezenterka nie chce zbyt wiele mówić o tym, co przechodzi jej córka, ale głęboko wierzy w to, że wszystko będzie dobrze. – Nie chcę zapeszać, bo organizm ludzki jest zagadką, a w przypadku przeszczepów zawsze trzeba być przygotowanym na ewentualne niespodzianki. Dzieci są moim największym skarbem i, jak każda matka, chciałabym, żeby były zdrowe. Niczego więcej nie pragnę, ale właśnie w tej sprawie nic nie mogę zrobić. Pozostaje wierzyć, że będzie dobrze i nie poddawać się – kontynuowała swoją wypowiedź.
Okazuje się, że operacja Nicole nie była dla Pacuły jedynym trudnym doświadczeniem w ciągu ostatnich miesięcy. Niedawno zmarła również jej matka. – To prawda, mam za sobą ciężkie chwile. Gdy odchodzą rodzice, pozostaje pustka i ból, którego nie można oswoić. Ale ja nie obnoszę się ze swoimi dramatami. Na płacz jest miejsce w domu, w ramionach kogoś bliskiego. A poza tym, gdy ma się trójkę dzieci, to nie ma wyjścia - trzeba być silnym – mówiła dla "Na żywo" Ewa Pacuła.