Trwa ładowanie...

Festiwal w Jarocinie. Namalowali kwadraty na trawie, reakcja mogła być tylko jedna

Gorąca, radosna atmosfera, świetna organizacja i niemal całkowite ignorowanie przez publiczność pandemicznych obostrzeń i wskazówek organizatorek i organizatorów - tak wyglądała tegoroczna edycja kultowego festiwalu w Jarocinie.

W Jarocinie ludzie chcieli zapomnieć o pandemiiW Jarocinie ludzie chcieli zapomnieć o pandemii
dvzafxx
dvzafxx

W Jarocinie w weekend odbyła się kolejna edycja kultowego, jednego z najstarszych w Polsce, festiwalu muzycznego. Edycja wyjątkowa pod wieloma względami: był to debiut w roli organizatora agencji Good Taste Production, a zarazem - jeden z nielicznych plenerowych festiwali w tradycyjnej formule, który odbył się w tym roku w Polsce. Przez trzy dni kilka tysięcy osób bawiło się przy muzyce na żywo, granej przez rodzimą czołówkę punka, rocka, metalu, popu i kilku innych gatunków. 

Podzieleni jak bydło?

W przypadku imprezy, która odbywa się w czasie pandemii, w momencie krótkiego oddechu między jej kolejnymi falami, nie mogło być inaczej: temat koronawirusa zdominował wiele rozmów i wpływał bardzo mocno na kształt festiwalu

Kontrowersje zaczęły się już w piątek rano, długo zanim ze sceny zabrzmiały pierwsze dźwięki. Perkusista grupy Dezerter, Krzysztof Grabowski, opublikował w mediach społecznościowych zdjęcie zrobione podczas próby. Widać było na nim teren festiwalu i zaznaczone na ziemi kwadraty, w których mieli przebywać uczestnicy i uczestniczki imprezy, żeby zachować odpowiedni dystans.

Pod wpisem pojawiła się prawie setka komentarzy. Sporo z nich miało charakter żartobliwy, ale szybko rozgorzała ostra debata dotycząca pandemicznych obostrzeń na festiwalu. 

dvzafxx

Jej uczestniczki i uczestnicy nie przebierali w słowach: "i gdzie tu wolność?! to zdrada! prawdziwa publika jarocińska w życiu nie dałaby się wpakować do żadnych boksów! nawet malowanych!" - pisała jedna z komentatorek. Ktoś inny zacytował słynne hasło z jarocińskiego koncertu Dezertera sprzed kilku dekad: "daliście się podzielić, jak wielogatunkowe bydło!"

Dystans społeczny na festiwalu to fikcja. Wszyscy zignorowali kwadraty wyrysowane na trawie (Materiały WP) Materiały WP
Dystans społeczny na festiwalu to fikcja. Wszyscy zignorowali kwadraty wyrysowane na trawie Źródło: Materiały WP

Wpadają na siebie, ocierają się, całują 

Internetowe spory przeniosły się na teren festiwalu. Organizatorki i organizatorzy zrobili wszystko, żeby zapewnić bezpieczeństwo publiczności, artystkom i artystom. Spełnili wszystkie wymagane prawem warunki. Infrastruktura była odpowiednio przygotowana, osoby zajmujące się ochroną imprezy zalecały noszenie maseczek i zachowywanie dystansu. Prowadzący, między występami kolejnych zespołów, przypominał ze sceny o przestrzeganiu pandemicznych obostrzeń. Ale w praktyce mało kto się do nich stosował. 

Kwadraty pod sceną z miejsca okazały się fikcją - pod barierkami natychmiast zgromadził się tłum, obserwujący z bliska kolejne koncerty. Za jego plecami kotłowało się klasyczne punkowe pogo. Ludzie tańczyli, skakali, wpadali na siebie, ocierali się, popychali. Nie brakowało nawet par w miłosnych uściskach. Mimo wymaganych prawem sugestii, maseczek nie nosił w zasadzie nikt, ani na wolnym powietrzu, ani podczas imprez odbywających się pod dachem. 

Powrót z muzycznej emerytury 

Na festiwalu panowała radosna, beztroska, rodzinna atmosfera. Z dała od sceny można było dostrzec wielopokoleniowe grupy, piknikujące na kocach. Było widać bardzo wyraźnie, że wszyscy bardzo spragnieni są festiwalowego doświadczenia, bycia ze sobą, wspólnej zabawy, tańczenia pod sceną i wykrzykiwania refrenów razem z tłumem. I mimo sugestii organizatorek i organizatorów, nikt nie ma ochoty na zakłócanie radosnego bycia na festiwalu martwieniem się o przestrzeganie ograniczeń sanitarnych. Wszyscy celebrowali powrót imprezy po rocznej przerwie. 

dvzafxx

- Miałem w oczach łzy ze wzruszenia, kiedy zobaczyłem, co tu się dzieje - mówił ze sceny Michał Wiraszko, wokalista zespołu Muchy. - Bardzo nam tego brakowało. Widzę, że wam też. To wspaniałe, że to wszystko wróciło. 

Rafał Piotrowski, wokalista grupy Decapitated, mówił o "powrocie z muzycznej emerytury, która na szczęście okazała się niezbyt długa". 

"Bis, bis, ***** ***"

Jak przystało na festiwal z długą tradycją punkowego oporu wobec rzeczywistości, w tym roku w Jarocinie nie mogło zabraknąć politycznych akcentów. 

dvzafxx

Jednym z powracających motywów były polityczne okrzyki publiczności: typowe koncertowe domaganie się bisu bardzo często spontanicznie przeradzało się w znane z jesiennych protestów ulicznych hasło przeciwko partii PiS.

Polityczny przekaz płynął także ze sceny. Wiraszko apelował o to, żeby nie zaglądać sobie "do paszportu, do portfela, do majtek" i nie dzielić ludzi według rasy, pochodzenia czy zamożności. 

Zapowiadając liczący czterdzieści lat utwór "Odnowa", opowiadający o kłamliwej komunistycznej propagandzie, wokalista grupy Dezerter, Robert Matera, skomentował, że dziś ta piosenka mogłaby mieć tytuł "Polski ład". 

dvzafxx

Do współczesności odwoływali się też uczestnicy festiwalowej debaty o historii kulturowego i politycznego oporu w Polsce. 

- Nie drażniły mnie radykalne hasła na ostatnich demonstracjach - komentował Krzysztof Grabowski z Dezertera. - To tylko pokazuje, jak mocna jest skala niechęci do władzy. Mam nadzieję, że da to wreszcie politykom do myślenia. 

Festiwal w Jarocinie kiedyś i dziś

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
dvzafxx
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dvzafxx