Gdy o pogrzebie Kory wypowiedziano już stek bzdur, z otchłani wychynął pewien komik
Ksiądz profesor mówi, że "Chrystus czeka na Korę", wierzący fani Maanamu nie wiedzą, czy się za nią modlić, a jakiś ksiądz pisze o "samozbawieniu". A na koniec wyskoczył niejaki Ryszard Makowski i pozamiatał wszystkich.
Religie może dzielić wszystko, ale jedno łączy – zawsze znajdą się i wyznawcy, i kapłani przekonani, że niewierzący to gorszy sort. To tacy ludzie potrafią wykoślawić nawet najpiękniejsze wartości, które niesie ze sobą ich religia. U nich nie ma miejsca na szacunek dla drugiego człowieka i jego wyborów. Pokażą, jak marnie według nich żył i dopadną nawet po śmierci, tak jak Korę Jackowską – piosenkarkę kochaną za swoją muzykę przez miliony.
Profan z Bielan śmiał oddać hołd zmarłej
Zaczęło się już 28 lipca, w dniu śmierci artystki. Wystarczyło, że w kościele na Bielanach ksiądz Wojciech Drozdowicz zagrał "Krakowski spleen" i spadły na niego gromy. "(...)jakie jest stanowisko Kurii w sprawie tej hucpy (...). (...)osobie, która przez dziesiątki lat publicznie podważała podstawy prawa naturalnego i Doktryny Kościoła oddany został w kościele hołd" - napisał do kard. Kazimierza Nycza człowiek z tytułem profesora.
A na FB, obok pozytywnych komentarzy, pojawiły się i takie: "Uczyniliście ze świątyni prywatę i spelunę", "W świątyni w obecności Żywego Boga został oddany hołd artystce, której życiowa droga chrześcijańską nie była”, "W mojej ocenie doszło do profanacji".
Wspomniany profesor był łaskawy. Nie odmawiał Korze modlitwy. Jednak dyskusja o tym, czy zmarła istotnie na nią zasługuje rozgorzała na katolickich portalach.
"Potrzebuje tej modlitwy ktoś, kto jawnie szydzi z Boga i Kościoła, odmawia tego wszystkiego, co jest działaniem Boga na rzecz człowieka" – rozstrzygnął wreszcie na Fronda.pl ksiądz prof. Paweł Bortkiewicz.
A ksiądz prof. Robert Skrzypczak z przekonaniem dodał, że "Chrystus czeka na Korę".
"Czarna msza", czyli sytuacja, gdy komik jest żałosny
Ale czy Kora czekała na Chrystusa? Raczej nie, ale to dla duchownych sprawa drugorzędna. Jej stosunek do Kościoła i tego, co głosi, był bardziej niż chłodny. Tak samo jak do kapłanów – była molestowana przez duchownego. Bolało ją, że jej przekonań nie uszanowano nawet w czasie choroby. W "Gazecie Wyborczej” mówiła: "Ja ledwo dycham, a wchodzi obcy mężczyzna.Tak było w jednym, drugim, trzecim szpitalu. A jak pytałam, dlaczego mnie tak boli, że wymiotuję i - za przeproszeniem - robię pod siebie, to mi pokazywali na krzyż. Że Chrystus cierpiał na krzyżu".
Również sam pogrzeb Kory, który miał charakter świecki, dla niektórych był obrazą. Na Twitterze ks. Sławomir Marek ocenił: "Samozbawienie. Zamiast krzyża zdjęcie z młodości. Zamiast Salve Regina pioseneczka o niczym. Smutny koniec".
Duchownemu ze Stanowic na Dolnym Śląsku odpowiedział błyskawicznie ks. Wojciech Lemański: "Zamilknij klecho. Po tym, jak została przed laty skrzywdzona przez faceta podobnego do ciebie, powinniśmy Bogu dziękować, że zmarła nie zażyczyła sobie, by na jej pogrzeb nie wpuszczano żadnego księdza". A ks. Stanisław Walczak skomentował: "Książę Proboszczu, to serce zostało w dzieciństwie oplute i odseparowane od Boga przez kolegę po fachu!”.
Wszystkich przebił Ryszard Makowski, z zawodu podobno "komik”: "Byłem na pogrzebie Kory. Przesiąkłem złą energią Pomijając sprawy polityczno-światopoglądowe, podczas odprowadzenia urny puszczono jakieś potępieńcze jęki na cały cmentarz. A "Czarna Madonna” Organka, to tandetne bluźnierstwo. Czarna ateistyczna msza wyszła".
Kupuję tę religię
W co naprawdę wierzyła Kora? Odpowiedzi znajdziemy w jej piosenkach. Kamil Sipowicz stwierdził: "Moja żona do końca była wierna religii słońca, wiatru i kwiatów”. Ja kupuję taką religię. Cieszę się, że wiatr wygwiżdże mi w ucho jedną z piosenek Kory. "Raz dwa raz dwa" poproszę.