Musiał zejść ze sceny. Teraz muzyk disco polo ratuje ludziom życia
Pandemia koronawirusa uniemożliwiła artystom wykonywanie ich pracy. Odczuł to również Grzegorz Winiarski z zespołu E-maill. Jednak muzyk zamiast próżnować, oddał się pracy w swoim wyuczonym zawodzie.
Od ponad dwóch miesięcy Polacy nie mogą uczestniczyć w imprezach masowych. Odwołano wszystkie koncerty, a wielu muzyków znalazło się w trudnej sytuacji finansowej.
Na swój los nie narzeka Grzegorz Winiarski z zespołu disco polo E-maill. Teraz zamiast występować na scenie, jeździ karetką. Mężczyzna jest z wykształcenia ratownikiem medycznym.
Zobacz: Koronawirus. Jak gwiazdy spędzają kwarantannę?
- Na co dzień stoję na pierwszej linii walki z niewidzialnym zagrożeniem. Oczywiście, jak każdy człowiek, obawiam się o swoje zdrowie, ale chyba najbardziej drżą o nas najbliżsi - zwierzył się muzyk-ratownik w rozmowie z "Na żywo".
W domu na Winiarskiego czekają strapieni rodzice i ukochana Anna. Mimo niebezpieczeństwa, mężczyzna nie wyobraża sobie, aby w takiej sytuacji nie zaangażować się w pomoc potrzebującym.
- Pacjenci liczą na naszą pomoc. Przecież nie możemy ich zostawić - zauważa.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Muzyk-ratownik medyczny nie ukrywa, że stres i zmęczenie dają mu się we znaki. Brakuje mu występów na scenie.
- Kontakt z fanami na pewno znacznie poprawiłby mi nastrój i dał zastrzyk pozytywnej energii. Niestety, obawiam się, że nadchodzący sezon koncertowy już można spisać na straty - przyznał.
Mimo to Grzegorz Winiarski stara się być dobrej myśli i jak zapewnia, nie daje się zwariować.
- Każdemu, a w szczególności osobom, których zawód nie pozwala na pozostanie w domu, życzę dużo zdrowia i wytrwałości w tym trudnym dla nas wszystkich czasie - podsumował.