Gwiazda "Matyldy" wspomina po latach: "Listy od 10-latków były słodkie. Od 50-latków zdecydowanie nie"
Mara Wilson na własnej skórze przekonała się, czym jest mroczna strona sławy. Najgorszej, że miała wtedy mniej więcej 12 lat. Aktorka "Matyldy" i "Pani Doubtfire" opowiada, co przeżyła jako dziecko.
Mara Wilson miała 8 lat, gdy zagrała w "Matyldzie". Rozkochała w sobie miliony widzów na świecie i zdobyła popularność, której nie chciała. Młodziutka aktorka miała mnóstwo szczęścia, jak przyznaje po latach, bo rodzice pilnowali, by sława nie wywróciła jej życia do góry nogami. Nie mieli jednak wpływu na to, jak Marę traktowano w mediach i jak odbierali ją niektórzy fani, niezwracający kompletnie uwagi na to, że jest dzieckiem. Mara na długie lata odsunęła się od show-biznesu, niedawno zrobiło się o niej głośniej za sprawą filmu dokumentalnego HBO "Dzieciaki z show-biznesu", o którym pisaliśmy więcej w poprzednim tekście.
Aktorka napisała esej dla "New York Timesa", w którym wraca do historii z dzieciństwa. Pisze o listach od 50-latków i niestosownych pytaniach dziennikarzy.
Zobacz: Julia Wróblewska - "Trudno jest być nastoletnią gwiazdą"
Mara postanowiła odnieść się do filmu dokumentalnego "Framing Britney Spears", w którym dziennikarze "NYT" opowiedzieli m.in. o tym, jak złamano młodziutką piosenkarkę, jak ojciec przejął całkowicie kontrolę nad jej finansami i życiem prywatnym. Historia Britney podawana jest często jako przykład toksycznej kariery dziecięcych gwiazd. Mara Wilson podkreśla w swoim tekście, że to nie zawsze tak wygląda i młodzi artyści nie są w cale z góry skazani na bolesny upadek.
Przyznaje, że "wiele młodziutkich aktorek i piosenkarek podkreśla swój seksapil i w ramach 'rytuału przejścia' pojawia się na okładkach kolorowych magazynów albo w prowokacyjnych klipach wideo", ale ona sama wiedziała, że nigdy w życiu nie dojdzie do czegoś takiego w jej życiu.
Podkreśla jednak, że w mediach seksualizowano jej wizerunek, choć angażowano ją tylko do filmów kina familijnego, a na wydarzenia medialne ubierała się w dziecięce stroje. - Ludzie pytali mnie w wywiadach "czy mam chłopaka", odkąd miałam 6 lat. Pamiętam, jak jeden z dziennikarzy zapytał mnie, którego aktora uważam za najbardziej seksownego, a innym razem o to, co myślę o Hugh Grancie, którego aresztowano po tym, jak przyłapano go publicznie na stosunku z prostytutką - punktuje Mara.
Wilson generowała w latach 90. spore zainteresowanie fanów. - Listy od 10-latków były słodkie, bo pisali, że się we mnie zakochali. Słodko nie było, gdy listy pisali także 50-latkowie - wspomina.
I dodaje: - Zanim skończyłam 12 lat, moje zdjęcia krążyły po stronach dla fetyszystów stóp, mój wizerunek był wykorzystywany przy fotoszopowaniu pornograficznych zdjęć. Za każdym razem, gdy coś takiego wypływało na światło dzienne, czułam wstyd.
Wilson przyznaje, że nigdy nie miała takich doświadczeń jak aktorki, które zetknęły się ze skazanym już Harveyem Weinsteinem, ale to, jak traktowały ją niektóre media i obcy ludzie, można nazwać molestowaniem.
Mara, w przeciwieństwie do Britney, miała rodziców, którzy dbali o jej komfort, bezpieczeństwo i o to, by sława nie uderzyła jej do głowy. W tekście wspomina, że dzieliła cały czas pokój z siostrą i chodziła do szkoły mimo rosnącej popularności.
- Moje życie było łatwiejsze tylko dlatego, że nigdy nie budziłam zainteresowania tabloidów. W przeciwieństwie do Britney Spears miałam wsparcie rodziców. Wiedziałam też, że odkładają moje pieniądze, że one są moje i będę mogła z nich korzystać. Jeśli chciałam zniknąć z oczu wielkiej publiki - znikałam, bezpiecznie zaszywając się w szkole lub w domu - opowiada Wilson.