Halber o walce z alkoholem i narkotykami. "To był naprawdę koszmar i najgorszy moment mojego życia"
Małgorzata Halber od kilku lat głośno mówi o tym, że walczyła z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków. Zmagała się też z depresją. I choć chora zostanie do końca życia, dziś czuje się wygrana. Jak sama powiedziała w najnowszym wywiadzie, chce "żyć na trzeźwo tak, jakby żyła, gdyby była pod wpływem".
Małgorzata Halber zaczynała swoją karierę w mediach bardzo wcześnie. Była jedną z gwiazd programu dla dzieci i młodzieży "5-10-15", a w 2000 r. została prowadzącą stacji muzycznej Viva. Gdy w 2011 r. zniknęła z anteny, słuch o niej zaginął. Do show-biznesu wróciła cztery lata później. I to z przytupem. Dziennikarka wydała książkę "Najgorszy człowiek na świecie", która opowiadała m.in. o jej walce z nałogiem alkoholowym.
Okazało się, że Halber wychowywała się w domu alkoholików. Od dzieciństwa poddana była olbrzymiej presji i nie mogła liczyć na akceptację rówieśników. W końcu sama wpadła w nałóg, z którym przez lata nie potrafiła się uporać.
- Nie byłam normalną osobą. Byłam dziwolągiem. Co najważniejsze, ta moja persona telewizyjna, również potem, była tak niespójna z tym, co mam w środku. (...) Pamiętam lęk, który we mnie powstał, gdy miałam 6 lat, jak znalazłam moją mamę. Nieprzytomną. Byłam sama w domu, nie wiedziałam, co się stało. Dopiero potem zdałam sobie sprawę, że przez to dostałam nerwicę. Miałam takie nerwobóle, że rodzice wozili mnie do chirurga. Rozdrapywałam rany na całym ciele. A to wszystko ta wesoła dziewczynka z "5-10-15" - powiedziała w wywiadzie z Markiem Sekielskim.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Choć Halber nie ukrywa, że miała trudne dzieciństwo, nie chce obwiniać za to swoich rodziców.
- Są wspaniałymi osobami. A jeśli bym powiedziała to wszystko, to znaczy, że byłabym niewdzięcznym, złym dzieckiem. (...) Oni też mieli zje...ne dzieciństwo. (...) Pamiętam rozmowę z nimi, kiedy ja się już zdiagnozowałam i stwierdziłam, że pójdę na terapię. Mój ojciec zachował się skandalicznie. Wyciągnął wódkę, wypił kieliszek, popatrzył na mnie i powiedział: "no, a tobie nie wolno" - wspominała ze łzami w oczach.
Pisarka przyznała się również do tego, że gdy zaczęła walczyć z alkoholem, wpadła w szpony uzależnienia od miękkich narkotyków. Uporała się ze wszystkim, choć nigdy nie wyleczyła, ok. 8 lat temu.
- Ale miałam później wpadki. Takie jednorazowe "zapicia". (...) Od lat toczę walkę. Trochę w imieniu prawdy, o której się nie mówi. To jest choroba, która może mieć remisję. Jak wtedy sobie radziłam? Chodziłam na meetingi. Przystąpiłam do wspólnoty Anonimowych Narkomanów. (...) Myślałam, że jeśli chodzę na terapię, to to mnie chroni, że będę trzeźwa. Okazało się, że nie.
Gdy już wydawało jej się, że wyszła na prostą, spotkała ją olbrzymia tragedia. Nie potrafiła poradzić sobie ze śmiercią matki.
- Teraz jestem w pogłębionej terapii i bardzo ją sobie chwalę. Ona nie ma nic wspólnego z nałogami. Poszłam tam, kiedy zmarła moja mama. W tragicznych okolicznościach. W jak tragicznych może umrzeć alkoholiczka, to już sobie niech każdy sam powie. To było straszne. Ja po prostu, dosłownie i w przenośni, zwariowałam. To był naprawdę koszmar i najgorszy moment mojego życia. Potem "tylko" przeszłam epizod depresyjny - wyznała w tym samym wywiadzie.
- Jestem szczęśliwym człowiekiem. Ale nie byłabym, gdyby też nie farmakologia. Biorę leki przeciwlękowe i paroksetynę, którą daje się żołnierzom na PTSD (zespół stresu pourazowego - przyp. red.). (...) Pomagają mi więc leki, terapia, umiejętność stawiania granic i robienie tego, na co mam ochotę. Żeby żyć na trzeźwo tak, jakbym żyła, gdybym była pod wpływem - podsumowała w rozmowie z Markiem Sekielskim.