Halina Mlynkova walczyła o własny styl. Od lat utrzymuje się na fali
Gdyby nie popularność zespołu Brathanki na przełomie lat 90. i początku dwutysięcznych, pewnie niewielu słyszałoby o Halinie Mlynkowej i jej kariera potoczyłaby się inaczej. Dziś jest jedną z najpopularniejszych piosenkarek – jak zmieniała się przez lata?
"Czerwone korale", "Gdzie ten, który powie mi" czy "W kinie w Lublinie" – te przeboje nuciła cała Polska. Wszystko za sprawą zespołu Brathanki, który w swoim poprockowym brzmieniu sprytnie przemycał chwytliwe melodie i zapadające w pamięć refreny stylizowane na ludowe przyśpiewki.
Początek lat dwutysięcznych był złotym okresem dla folkowej kapeli. Zespół promował przebój za przebojem, a płyty "Ano!" i "Patataj" szybko pokryły się platyną. Brathanki intensywnie koncertowały, nie omijając oczywiście największych telewizyjnych festiwali.
Zobacz też: Mlynkova: "Wielu Czechów uważa Warszawę za centrum Europy. Jest podziw dla Polski!"
Sukces Brathanków nie udałby się oczywiście bez charyzmatycznej wokalistki. Halina Mlynkova, zwana wówczas Halinką, i jej donośny, dźwięczny głos, a także młodzieńcza energia urzekały słuchaczy i sprawiały, że na koncerty grupy przychodziły tłumy. Mlynkova była wówczas nieopatrzoną jeszcze na polskiej scenie twarzą, a fanów szczerze intrygowały jej polsko-czeskie korzenie.
Z czasem w równym stopniu, co jej twórczość, media i fanów zaczęło interesować życie prywatne piosenkarki. Zwłaszcza że w okresie, kiedy postanowiła o rozstaniu z zespołem, skupiła się na życiu prywatnym i wyszła (w 2003 r.) za mąż za popularnego aktora Łukasza Nowickiego. Rok później na świat przyszedł ich syn Piotr. Para długo uchodziła za dobrze dobraną.
Małżonkowie chętnie pojawiali się na ściankach i branżowych imprezach, wyrastając na jedną z najpopularniejszych par w polskim show-biznesie. Funkcjonowanie w blasku fleszy wpłynęło na życie małżonków. Kolorowa prasa z czasem zaczęła donosić o poważnym kryzysie w ich związku, a ostatecznie w 2012 r. Mlynkova i Nowicki się rozwiedli.
Prywatne zawirowania nie przeszkodziły jednak Mlynkovej w intensywnej pracy nad solowym debiutem. Bo w 2011 r. Halina wydała autorską płytę, na której, jak się okazało, nie odcięła się od folkowych korzeni.
Zaprezentowała się fanom w nowej odsłonie na krążku "Etnoteka". Dwa lata później ukazała się jej kolejna płyta "Po drugiej stronie lustra".
Mlynkova przez lata pracowała na swój solowy wizerunek. Nie bała się eksperymentować ani z muzyką, ani z wyglądem. W tym czasie dojrzała i prywatnie, i zawodowo. I tylko długo musiała się upominać, żeby nie nazywać jej infantylnie Halinką – wszak była już dojrzałą artystką, a wizerunek wokalistki Brathanków odszedł w zapomnienie.
Niedługo później znów zrobiło się głośno o jej życiu prywatnym. Piosenkarka nie kryła, że znalazła na nowo miłość, a w 2016 r. poślubiła czeskiego producenta muzycznego Leszka Wronkę.
Ten związek jednak też nie przetrwał próby czasu. Para rozwiodła się po pięciu latach, a wokalistka w pełni przeniosła swoje życie z Czech do Warszawy (w międzyczasie wydała płytę "Życia mi mało").
Jeśli jednak ktoś spodziewał się, że to koniec zmian w życiu uczuciowym piosenkarki, był w błędzie. Mlynkowa związała się tym razem z muzykiem Marcinem Kindlą.
Kindla osiągnął sukces np. z Piotrem Kupichą. Piosenka "Jeszcze się spotkamy" trafiła do finału "SuperPremier" na festiwalu w Opolu. Utwór wygrał Festiwal Piosenki Krajów Nadbałtyckich w 2012 r. Artysta jest też autorem tekstów, który współpracował m.in. z Ewą Farną, Andrzejem Rybińskim czy Stachurskim. Para obecnie przeżywa wyjątkowo szczęśliwy okres, kilka miesięcy temu powitała na świecie dziecko.
Mlynkova nie zwalnia zaś zawodowego tempa. W ostatnim czasie śpiewała na świątecznych czy okolicznościowych koncertach TVP i festiwalach. I wciąż nie powiedziała ostatniego słowa.