Hanna Lis wspomina ojca. "Żałuję, że nie było szczerej rozmowy"
W najnowszym numerze magazynu "Viva!" Hanna Lis zdobyła się na szczerą rozmowę o zmarłym ojcu, Waldemarze Kedaj, który przez siedem lat walczył z nowotworem. Wyznała, że mimo upływu lat, wciąż tęskni i żałuje niewykorzystanych okazji.
Hanna Lis wyznała, że ojciec, który był pisarzem i dziennikarzem, jako pierwszy zaszczepił w niej dziennikarską ciekawość świata. A gdy umierał, nauczył ją cierpliwości i bezwarunkowego wsparcia.
- To jest bardzo ryzykowna ścieżka, bo zawsze jak mówię o ojcu, to się rozklejam. Im więcej czasu mija od jego śmierci, tym bardziej - wyznała z żalem.
- W jakimś sensie jest to wspaniałe doświadczenie. Bo choroba taty pozwoliła nam zbliżyć się do siebie w sposób absolutny, totalny. Wyruszyliśmy razem na wojnę. Oboje w przeciwieństwie do mamy, która do końca oczekiwała na cud, wiedzieliśmy od początku, czym ta wojna się skończy - dodała.
Dziennikarka powiedziała, że towarzyszenie osobie chorej w odchodzeniu, to cenne choć trudne doświadczanie. Ojciec nauczył ją cierpliwości, ale również bezwarunkowego wspierania się w trudnych momentach. I choć obydwoje wiedzieli, że ich wspólny czas nieuchronnie zbliża się do końca, to Hanna nigdy nie zdobyła się na poważną rozmowę.
- Jedyne, czego żałuję, naprawdę szczerze żałuję, to tego, że nie zdobyłam się na szczerą rozmowę. Pamiętam niedzielę, na kilka miesięcy przed śmiercią, kiedy zabrałam go na obiad do restauracji. Czułam, że coś jest nie tak, a mimo to udawałam Greka. Jechaliśmy samochodem i ojciec powiedział: "Wiesz co, Aniu? To się chyba niedługo skończy".
Wtedy zamiast porozmawiać o tym, co nieuchronne, Hanna nadal zagrzewała go do walki i niepoddawania się. Jednocześnie też stwierdziła, że to typowe zachowanie dla ludzi z naszej kultury konsumpcyjnej, która zapomina, że śmierć czeka na końcu każdego ludzkiego życia. Tą cenną lekcję odrobiła niedługo później podczas jednego z kilku spotkań z ks. Kaczkowskim.
- Spotykaliśmy się nad befsztykiem i rozmawialiśmy o tym szczerze, a nawet z lekkością. Jan o swoim umieraniu potrafił dowcipkować. On mi pozwolił zrzucić ciężar braku ostatniej rozmowy z tatą - powiedziała w wywiadzie.
I choć od czasu śmierci jej ojca minęło już osiem lat, to w jej sercu wciąż pozostała wyrwa i tęsknota, która z upływem czasu nie maleje.