Idole skrajnej prawicy w CSW. 5 lat temu grali na zaproszenie ONR Podhale
W rocznicę Bitwy Warszawskiej w Centrum Sztuki Współczesnej ma zagrać węgierski zespół Hungarica. W rozmowie z WP dr Przemysław Witkowski mówi krótko: "To skandal".
Grzegorz Kłos, WP: Czy zaproszenie zespołu Hungarica na obchody rocznicy Bitwy Warszawskiej do Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie jest niestosowne? Dlaczego polscy artyści – np. Luxtorpeda – nie chcą z nimi grać?
Dr Przemysław Witkowski, politolog, nauczyciel akademicki, badacz ruchów skrajnych: To jest zespół popularny przede wszystkim w kręgach skrajnej prawicy. Nie tylko polskiej, ale i w regionie. Na Węgrzech występował m.in. na wiecach Jobbiku, zanim partia wizerunkowo odcięła się od ewidentnych rasistów, cyganofobów oraz antysemitów i stała się dla Hungariki najwyraźniej zbyt "letnia".
O czym śpiewa Hungarica?
W swoich tekstach Hungarica kultywuje pamięć Wielkich Węgier i reprezentuje rewizjonistyczne poglądy skrajnie prawicowego ugrupowania Ruch Młodzieżowy 64 Komitatów.
Chodzi o powrót do historycznych granic sprzed I wojny światowej, kiedy częścią Królestwa Węgier były tereny dziś należące do m.in. Słowacji, Siedmiogrodu, Chorwacji, a nawet Polski, takie jak Orawa i Spisz.
Oddała swoje ciało na 6 godzin obcym ludziom. Wnioski są szokujące
A co poza rewizjonizmem historycznym? Jakie mają poglądy, z którymi pan się nie zgadza?
Wokalista zespołu Balázs Sziva to znany członek Aryan Greens, faszystowskiej grupy kibiców Ferencvárosu Budapeszt. Regularnie bierze udział w demonstracjach prawicowej ekstremy, w tym nazistów, coverował też piosenki Iana Stuarta Donaldsona, założyciela nazistowskich terrorystów Combat18.
Był oskarżany o udział w zamieszkach, niszczenie mienia i wydalono go w 2008 r. ze Słowacji, którą zresztą uważa za część Węgier. Wydał nawet epkę "Góry, nie Słowacja".
Fakt, że taki człowiek ma występować za publiczne pieniądze w najważniejszej polskiej instytucji sztuki współczesnej, to zwykły skandal.
Ale nie jest to ich pierwsza wizyta u nas.
5 lat temu Hungarica zagrała pod Zakopanem na imprezie z okazji rocznicy Bitwy Warszawskiej, która została zorganizowana przez ONR Podhale. Grupę tak skrajnie radykalną, że nienależącą nawet do struktur ONR. Poza tym występowali też w Warszawie i Wrocławiu, przede wszystkim na zaproszenie skrajnej prawicy.
W takim razie skąd pomysł, aby zapraszać ich do CSW?
Dyrektor CSW Piotr Bernatowicz już w Poznaniu, z którego pochodzi i gdzie szefował Galerii Miejskiej Arsenał oraz był prezesem lokalnej rozgłośni, zaczął otaczać się nacjonalistami.
Współpracował m.in. z Hubertem Jachem z Młodzieży Wszechpolskiej, organizatorem bardzo podobnych koncertów tzw. muzyki tożsamościowej. To dość niewinna nazwa, ale kryją się za nią zespoły skrajnie prawicowe, neofaszystowskie, nacjonalistyczne, często jawnie nazistowskie.
Na koncertach organizowanych przez Jacha grali tacy wykonawcy jak Nordica, funkcjonująca kiedyś pod nazwą Agressiva 88, znana z takich piosenek, jak "Biała ku***a czarnucha", raper Wuem Enceha czy Obłęd, który tworzą byli członkowie faszystowskiej Konkwisty 88.
Na zdjęciu w Wikipedii członkowie zespołu nie wyglądają na kogoś, z kim kojarzymy neonazistowskich bojówkarzy.
Hungarica może sobie robić zdjęcia w białych koszulach i pozować na normalną rockową grupę, ale wystarczy spojrzeć na listę zespołów, z jakimi występuje.
Proszę zauważyć, że to już nie są lata 90., kiedy tego typu muzykę grały zespoły pokroju Konkwisty 88 czy Honoru, kojarzone z neonazistowskim odłamem kultury skinheadów.
Dobrym przykładem jest wspomniana Nordica, która w pewnym momencie zmieniła nazwę, nigdy nie wytłumaczyła się ze swojej przeszłości, a dziś gra "patriotyczne" piosenki opiewające żołnierzy wyklętych i jest zapraszana na koncerty finansowane z państwowej czy samorządowej kasy.
Zresztą, wystarczy spojrzeć na poboczne dokonania Balázsa Szivy. Okładka płyty jego drugiego zespołu jawnie odwołuje się do "brunatnej" symboliki.
W CSW mieli wystąpić też polscy wykonawcy, Maleo Reggae Rockers, Luxtorpeda i Kękę, ale zrezygnowali. Powodem jest dzielenie sceny z Hungariką.
Kękę nie jest wcale dużo lepszy, rapując o odzyskiwaniu Lwowa i Wilna. Proszę sobie wyobrazić hipotetyczną sytuację, w której w niemieckiej instytucji kultury występuje raper nawijający o powrocie do macierzy Gdańska i Wrocławia. Nie jest to najlepszy sposób na prowadzenie relacji z naszymi sojusznikami na wschodzie.
Cała ta kuriozalna sytuacja pokazuje tylko, że dyrektor Bernatowicz nie ma kompletnie pomysłu na CSW. Co zresztą dobitnie pokazał, organizując w Zamku Ujazdowskim koncert Jana Pietrzaka, który rzucał ze sceny "żarciki" o Niemkach brzydszych od krowy.
Czekam, aż na 1 marca zorganizuje koncert Obłędu czy Nordiki, która skoro śpiewa o Józefie Kurasiu, to może zaśpiewać z tej okazji w CSW, bo czemu nie.
Trwa ładowanie wpisu: facebook