Irena Dziedzic nie doczekała się nagrobka. Zakonnice kupują jej znicze z datków
Irena Dziedzic zmarła rok temu w niewyjaśnionych okolicznościach. Dopiero kilka tygodni później zorganizowano jej pogrzeb. Dawna gwiazda telewizji nie miała nikogo, kto zadbałby o jej godny pochówek.
Irena Dziedzic przez 25 lat prowadziła w Telewizji Polskiej program rozrywkowy "Tele-Echo". Choć oglądały ją miliony widzów, odeszła w zapomnieniu.
Dziennikarka zmarła 5 listopada 2018 r. Jej ciało przez ponad 2 miesiące spoczywało w kostnicy. Dopiero 14 stycznia br. odbył się pogrzeb w podwarszawskich Laskach.
Zobacz: Korcz otwiera dom seniora! "Samotność jest obrzydliwa. Kąsa bardziej niż wściekły pies"
Jak łatwo się domyślić, Irena Dziedzic nie doczekała się nagrobku. Jej skromną mogiłą, składającą się z metalowego krzyża, na którym jest przytwierdzona drutem tabliczka i ziemi utwardzonej kamieniami, opiekują się obecnie siostry zakonne.
- Staramy się dbać o każde miejsce, gdzie jest pochowany człowiek, bo większości grobów nikt nie odwiedza. Kwiaty kupujemy z datków ofiarnych. Znicze pali najczęściej młodzież z wycieczek szkolnych - powiedziała zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Króla w rozmowie z "Super Expressem".
W ostatnich latach życia 94-letnia Dziedzic była samotna. Nigdy nie zdecydowała się na założenie rodziny. Mimo że miała blisko 700 tys. zł długów, zatrudniła do pomocy w domu Ukrainkę.
Po jej śmierci sugerowano, że mogło do niej dojść za udziałem osób trzecich. Prokuratura wszczęła w tej kwestii śledztwo. Po badaniach toksykologicznych i wywiadzie środowiskowym umorzono sprawę.