Jacek Borkowski o śmierci mamy. "Dzieci nie mogą widzieć tego, że ja płaczę"
Prasa nie przestaje informować o kolejnych dramatach w życiu Jacka Borkowskiego. Aktor na początku ubiegłego roku stracił żonę. Teraz poinformował o śmierci ukochanej mamy Jadwigi.
Przez ostatni rok kobieta mieszkała razem z aktorem i jego dziećmi. Mogła liczyć na opiekę, doskonale dogadywała się z wnukami.
- Jadzia, moja Mama, miała na tym zdjęciu dwadzieścia lat, zawsze uśmiechnięta, optymistka, rozpoczynała swoją drogę w dorosłe życie w powojennej, trudnej rzeczywistości. (...) Mając 88 lat tę drogę zakończyła - napisał Jacek Borkowski na Facebooku pod zdjęciem mamy.
Aktor przyznał, że wszystko potoczyło się bardzo szybko. Nie ukrywa, że to dla niego kolejny bolesny cios.
- Mama do końca chodziła, była sprawna i pełna życia. Nagle dostała wysokiej gorączki, chyba wdało się jakieś zakażenie. Zawiozłem ją do szpitala. Niestety lekarz stwierdził, że szanse są małe. Dzieciom też jest smutno, bo przywiązały się do babci. Co chwila coś nieciekawego dzieje się w ich i moim życiu - zdradził w rozmowie z "Faktem".
Gwiazdor serialu "Klan" robi jednak wszystko, by nie rozkleić się przy nastolatkach.
- Dzieci nie mogą widzieć tego, że ja płaczę. Tylko w nocy mogę sobie płakać. W ciągu dnia muszę z dziećmi lekcje odrabiać, zawieźć je do szkoły i przywieźć. Dzieci przy śniadaniu nie mogą widzieć, że pękam w szwach. Mają widzieć mnie uśmiechniętego - podsumował Borkowski.