"Jedną nogą, i to dosyć solidnie, stoję w show biznesie". Rozmowa z Lechem Janerką
Jest chodzącą legendą polskiej muzyki rockowej, a przy tym człowiekiem niezwykle skromnym. Jak przyznaje Lech Janerka, swoją renomę zyskał "przez zasiedzenie". O muzyce i życiu opowiada Marcinowi Prokopowi w kolejnym odcinku "Z tymi co się znają".
Człowiek osobny
Nie słynie z rozrywkowego stylu życia czy spacerów po czerwonym dywanie. Pod wieloma względami Lech Janerka jest wręcz zaprzeczeniem stereotypowego rockmana. Jak sam przyznaje w murach Browaru Namysłów:
– Ktoś mi powiedział: "Janerka – człowiek osobny". Unikam ludzi. Jestem domatorem. Pyskaczem wsobnym.
Nie ma również w sobie duszy buntownika, którą zwykle utożsamiamy z muzykami jego pokolenia. A może po prostu zaakceptował fakt, że już jej nie ma…
– Ja już się nie buntuję. Pożegnałem się z tym na płycie "Plagiaty", gdzie w jednej z piosenek śpiewam, że moje rewolucje już się skończyły i właściwie tylko trwam – jestem jak warzywo, do którego dochodzą impulsy, ale które już na nic nie reaguje. Zresztą mam wrażenie, że buntowanie się jest domeną młodych. Oczywiście nie jestem jakimś zupełnie stetryczałym egzemplarzem, ale mój bunt byłby chyba dość jałowy. Bo co to by dało, gdybym zaczął nagle wierzgać i wrzeszczeć głośniej, niż wrzeszczę na koncercie? To byłoby głupotą.
Zobacz wideo:
Początki kariery
Lech Janerka zyskał ogromne uznanie, występując wraz z zespołem "Klaus Mitffoch" w latach 1979– 984 jako wokalista i basista. Choć wspólnie z bandem nagrał tylko jedną płytę (o tytule, nomen omen, "Klaus Mitffoch"), jest ona do dzisiaj uważana za jedną z najlepszych w historii polskiej muzyki rockowej. Takie piosenki jak "Strzeż się tych miejsc" albo "Jezu jak się cieszę" nuciło całe pokolenie, dla którego muzyka rock była światełkiem w tunelu pośród komunistycznej szarzyzny. Co myśli o kultowej płycie sam Janerka? Okazuje się, że wszystkie utwory powstały w bólach.
– Przyznam, że nie lubię swojej twórczości ani wspomnień związanych z tworzeniem. Klaus Mitffoch – trauma. Może poza "Historią podwodną". To była płyta rodzinna, szybko pisaliśmy z Bożeną piosenki i to się lekko kleiło z życiem. Potem kolejna trauma… tworzenie płyt było dla mnie koszmarem.
Właśnie płyta "Historia podwodna" z 1986 r. zainicjowała jego karierę solową. Od tej chwili, przez następne 20 lat, kolejne albumy nagrywał głównie wraz ze swoją żoną Bożeną, która jest utalentowaną wiolonczelistką. Ich ostatni krążek to wspomniane już "Plagiaty" z 2005 r.
Rozwydrzenie artysty
Czy wobec tego Lech Janerka jest już na emeryturze? Nieco z przekąsem określił przyznanego mu Fryderyka za całokształt twórczości w 2015 r. jako "dostaną za życia nagrodę pośmiertną". Wciąż koncertuje, i jak przyznaje, robi to trochę z zuchwałości:
– W moim wypadku to rozwydrzenie polega na tym, że jedną nogą, i to dosyć solidnie, stoję w show biznesie, a drugą podpieram się o działania niezależne. I tak było od zawsze. Ja żyję z tego, że nagrywam płyty, gram koncerty, a ludzie płacą pieniążki. Rozwydrzyła mnie publiczność, bo zaczynałem od tego, że byłem jeszcze w czasach Klausa Mitffocha "zespolistą" z piwnicy, a grałem, bo ludzie chcieli. Ja się do grania specjalnie nie paliłem, to było moje hobby. Właściwie dzięki publiczności zacząłem grać i zaczęło to być moim zawodem.
O tym, jak ocenia swoją twórczość i jak widzi przyszłość, a także o szybkiej jeździe na nartach i przemijaniu Lech Janerka porozmawia z Marcinem Prokopem. Kolejny odcinek programu "Z tymi co się znają" jak zwykle gości w tradycyjnych wnętrzach browaru Namysłów.
"Z tymi co się znają” to program w autorskiej formule Marcina Prokopa. Premierowy odcinek obejrzymy w każdy piątek o 17:00 na kanale Browar Namysłów TV na You Tube.
Już dziś na kanale znajdziemy 24 wywiady z osobowościami, ludźmi, którzy mają na koncie konkretne, nieprzeciętne osiągnięcia i wiele do opowiedzenia. Do końca sezonu czeka nas jeszcze 16 premier!
Michał Leszczyński