Jennifer Aniston to fenomen. I jest na to kilka dowodów
Jennifer Aniston, mimo że nie jest już gwiazdą z pierwszych stron gazet, to wciąż ma wielu fanów na całym świecie. I to takich, którzy za swoją idolką skoczyliby w ogień. Dowód? Jej profil na Instagramie obserwuje 11 mln osób, a ta liczba wciąż rośnie. Na czym polega to istne szaleństwo na jej punkcie, które trwa nieprzerwanie od 30 lat?
Jennifer Aniston to fenomen. Niektórzy mogli mieć co do tego stwierdzenia wątpliwości, ale liczby nie kłamią. Wystarczyło, że aktorka założyła oficjalny profil na Instagramie, by w kilka dni zaczęło ją tam śledzić 11 mln (!) osób. Mało tego, zainteresowanie jej kontem było tak spektakularne, że w pewnym momencie... aplikacja po prostu padła. Użytkownicy mieli spore problemy z wejściem na profil i wyświetleniem jej pierwszego wpisu. Dlaczego ludzie oszaleli na punkcie Jennifer Aniston?
ZOBACZ WIDEO: Angelina Jolie i Brad Pitt: koniec najpiękniejszej pary show-biznesu
Dziewczyna z sąsiedztwa
Mimo że na co dzień opływa w luksusy i między jej, a życiem typowego Kowalskiego jest głęboka przepaść, ludzie ją kochają. Z pewnością dlatego, że aktorka nie epatuje bogactwem. Choć zarabia miliony (w 2007 r. magazyn "Forbes" umieścił ją na liście najbogatszych kobiet show-biznesu) i z całą pewnością mogłaby już nic nie robić do końca swoich dni, wcale się tym nie chwali i nie zamierza skorzystać z tego przywileju.
Nie parkuje luksusowym porsche przed najdroższą willą w Hollywood i nie pozuje na czerwonym dywanie tak, by na pierwszym planie było widać metkę z ceną kreacji. Nie umawia się na tzw. ustawki z paparazzi. Nie zależy jej na tym, aby co tydzień jej twarz zdobiła okładki kolorowych czasopism.
To, jak jest odbierana przez fanów, nie jest jednak zasługą jedynie tego, że kreuje się na typową "dziewczynę z sąsiedztwa". Spory udział ma w tym także serial "Przyjaciele", którego Aniston bez dwóch zdań jest największą gwiazdą. Jako sympatyczna Rachel zaskarbiła sobie sympatię widzów i zdobyła uwagę reżyserów. Za tę rolę aż pięciokrotnie nominowana była do telewizyjnej nagrody Emmy (w latach 2000-2004 r.). Otrzymała też dwie nominacje (w tym jedną statuetkę) do Złotego Globu dla Najlepszej Aktorki Komediowej.
Można wpaść w samozachwyt. Ale nie ona. Wieczorem odkładała statuetki na półkę, a rano stawiała się punktualnie na planie zdjęciowym. No i jak tu jej nie lubić?
Brak skandali na koncie
Jennifer Aniston ma też coś, co z pewnością wyróżnia ją na tle innych gwiazd i celebrytek. Aktorka nie sprzedaje swojej prywatności i stara się trzymać z dala od skandali. Ma nie tylko czystą jak łza policyjną kartotekę (czego nie można powiedzieć o jej show-biznesowych znajomych), ale również na palcach jednej dłoni można policzyć kontrowersyjne newsy w mediach na jej temat. I to w większości nieprawdziwe.
Podczas gdy jej koleżanki z branży rozdmuchują kolejne afery, ona spokojnie stawia nad nimi duży krok i idzie dalej. Nie przeczytamy na łamach plotkarskiej prasy o jej pijackich wybrykach, awanturach z partnerem czy problemach w pracy. Choć każdy jej krok śledzą czujni paparazzi z wycelowanymi w nią obiektywami aparatów, nigdy nie dała się ani sprowokować, ani ponieść chwili szaleństwa. Doskonale wie, jak obracać się w tym świecie, aby wyjść z niego bez szwanku.
Zdradzona i porzucona
Jennifer Aniston trafia na okładki gazet tylko z dwóch powodów: ciąży (o czym za chwilę) oraz małżeństwa z Bradem Pittem. Na żadne z tych newsów nie miała jednak żadnego wpływu. Ale skupmy się na temacie numer dwa. Gdy aktorka związała się z najprzystojniejszym bożyszczem kobiet na świecie, wiedziała, że lekko nie będzie. Ich relacją żył cały świat.
Dla fanów byli parą idealną i wzorem do naśladowania. Księżniczka i książę Hollywood. 29 lipca 2000 r. ziścił się sen wielbicieli ich uczucia. Zakochani powiedzieli sobie "tak" na prywatnej ceremonii w Malibu.
Niestety, jak to w bajkach często bywa, tak i tu pojawił się czarny charakter. W tej niemalże oscarowej roli - Angelina Jolie. Aktorka skutecznie przerwała tę sielankę. Na tyle rozkochała w sobie męża koleżanki po fachu, że na początku stycznia 2005 r. małżonkowie ogłosili separację. Kilka miesięcy później stało się jasne, że związek Aniston i Pitta jest fikcją. Oboje potwierdzili rozwód.
Wiele celebrytek wykorzystałoby taki moment do publicznego prania brudów, oskarżeń na łamach prasy i kreowania się na "zdradzoną i porzuconą" kobietę. Ale nie Jennifer. Wzięła miłosną porażkę na klatę i wielokrotnie powtarzała, że nie żałuje związku z Pittem. Nie wchodziła w dyskusje, nie komentowała kolejnych doniesień plotkarskich portali. I za to należy się jej szacunek.
Bezdzietna i szczęśliwa
Jennifer Aniston nie ma dzieci. Tak, dla wielu jest to szokujące. I to do tego stopnia, że co miesiąc usiłują wmówić aktorce, że ta spodziewa się dziecka. No bo jak to tak? Ma już 50 lat, jest atrakcyjną kobietą, ma kilka związków na koncie i wciąż nie dorobiła się gromadki dzieci? Przecież to niemożliwe. A jednak. Nie dość, że Aniston nie posiada bobasa, to jeszcze otwarcie mówi o tym, że wcale nie zamierza go mieć. I podkreśla, że nie ma w tym niczego złego.
"Czułam się strasznie uprzedmiotowiona. Cały czas prasa sugeruje mi, że nie mając dziecka, jestem niespełniona, nieszczęśliwa i w jakiś sposób niekompletna jako kobieta. To, w jaki sposób pokazuje się mnie, jest jedynie symbolem tego, jaki jest wizerunek kobiety w mediach - mierzony poprzez wypaczone standardy. To, że mamy waginy, macice i owulacje, nie oznacza od razu, że naszym jedynym celem ma być płodzenie dzieci. Tabloidy muszą w końcu wziąć odpowiedzialność za to, co wtłaczają w umysły czytelników. (...) Wierzę, że my, kobiety, robimy masę niezwykle ciekawych rzeczy. Nie ograniczają się one do prokreacji" - pisała oburzona na łamach "Huffington Post".
Tymi słowami zyskała jeszcze większą sympatię i poparcie kobiet na całym świecie.
Uroda
Na koniec uroda, obok której nie można przejść obojętnie. Choć 11 lutego br. Jennifer skończyła 50 lat, wciąż wygląda jak nastolatka. Perfekcyjna figura, twarz pozbawiona zmarszczek, śnieżnobiały uśmiech. Wszyscy się chyba zgodzimy - Jennifer jest piekielnie zgrabna i nic dziwnego, że mężczyźni do niej wzdychają. I to od kilku dobrych dekad. A inne kobiety? O dziwo, nie zazdroszczą. Chcą być takie jak ona. I to chyba najlepszy dowód na to, że Aniston to na świecie prawdziwy fenomen.